Protasiewicz potępiony przez Tuska. Premier stosuje podwójne standardy
„Sławku jesteśmy z tobą” – to słyszeliśmy niedawno, a sprawa skończyła się prokuratorskimi zarzutami dla Sławomira Nowaka. Dziś jest tak: „Zachowanie Jacka Protasiewicza jest nie do zaakceptowania”. A chodzi o sprawę, w której, jeśli poseł w ogóle zawinił, to najwyżej nieznacznie. Właśnie tak wyglądają podwójne standardy proponowane przez Donalda Tuska.
Incydent, o którym podobno dziś mówi cała Europa, najprawdopodobniej wynika z aroganckiej postawy niemieckich celników i policjantów w stosunku do polskiego obywatela, co zresztą nie jest żadnym zaskoczeniem, bo Niemcy jako naród ogólnie słyną z dość wysokiego poziomu chamstwa, a niemieckie służby – szczególnie.
Nie można zapominać, że europoseł Protasiewicz legitymujący się paszportem dyplomatycznym, jest chroniony immunitetem i żadna policja nie ma prawa zabrać go na posterunek. A tak się stało, co obiektywnie jest skandalem i kompromitacją, ale właśnie niemieckiej policji.
Podczas dzisiejszej konferencji prasowej Jacek Protasiewicz zaprezentował spójną i przekonującą wersję wydarzeń, które rozegrały się na niemieckim lotnisku. Poza nie najlepszą jakością odtwarzanych nagrań z telefonu komórkowego, całość była dobrze zaplanowana i zrealizowana – zgodnie z najlepszymi zasadami politycznego PR.
Jeśli cokolwiek zawiodło w obszarze kreowania wizerunku – to komunikacja na linii Protasiewicz-Tusk, to brak wspólnego i spójnego komunikatu dla opinii publicznej. Okazało się, że to premier stał się dziś największym przeciwnikiem Protasiewicza, powodując tym samym, że na posła ruszyła lawina krytyki z każdej strony.
Tusk skrytykował swojego kolegę subtelnie, ale jednoznacznie. Bardzo prawdopodobne, że po prostu wykorzystał sprzyjającą sytuację, aby pozbyć się Protasiewicza z list wyborczych do PE, bo być może ma na jego miejsce lepszego kandydata.
A Jacek Protasiewicz był Tuskowi potrzebny do pozbycia się Grzegorza Schetyny z fotela szefa dolnośląskiej PO. Z tego zadania wywiązał się dobrze, ale dziś najwyraźniej nie jest mu już potrzebny.
Ale może się bardzo zdziwić, bo Protasiewicz zapowiedział podjęcie starań o ujawnienia nagrań z lotniska, które mają dowieść, że nie był pijany i nie awanturował się – jak chciałyby tego niemieckie tabloidy. Jeśli mu się to uda, pogłoski o politycznej śmierci Protasiewicza mogą okazać się przedwczesne, a całą tę sprawę będzie w stanie przekuć w wizerunkowy sukces, co jest jak najbardziej możliwe.