Współwięzień Stefana W. przerywa milczenie: „Raz był normalny, raz kimś zupełnie innym” | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 6.02.2019

Współwięzień Stefana W. przerywa milczenie: „Raz był normalny, raz kimś zupełnie innym”

Mamy nowe o zabójcy prezydenta Gdańska. Dotarliśmy do osadzonego, który przez kilka miesięcy miał bezpośredni kontakt ze Stefanem W. podczas odbywania kary pozbawienia wolności w Zakładzie Karnym Gdańsk-Przeróbka. To, co nam powiedział, rzuca nowe światło na obraz zabójcy Adamowicza, a także na sytuację, jaka miała miejsce w gdańskim zakładzie karnym. Te informacje mogą także w istotny sposób wpłynąć na śledztwo w sprawie pośrednich przyczyn zabójstwa prezydenta Gdańska.

Co tak naprawdę działo się za murami Zakładu Karnego w Gdańsku-Przeróbce? (fot. Jacek Nowak, Google)

Naszym informatorem jest Mateusz R. (nazwisko jest znane redakcji) – odbywający karę pozbawienia wolności od 7 lat, osadzony obecnie w Areszcie Śledczym w Elblągu. Według jego relacji został tam przeniesiony zaraz po tym, gdy postanowił ujawnić to, co wie na temat Stefana W.

– Jak tylko zacząłem głośno mówić o tym, co działo się w Z.K. Gdańsk-Przeróbka – zostałem odizolowany przez administrację więzienną, następnie zdegradowany z podgrupy „otwartej” do „zamkniętej”, później bardzo szybko wywieziony z Gdańska.

„Chora głowa”

Fragment listu od osadzonego, który odbywał karę razem ze Stefanem W.

Mateusz R. twierdzi, że chciano zamknąć mu usta i jak najszybciej pozbyć z Gdańska.

– Przez kilka miesięcy odbywałem karę razem ze Stefanem W. w Gdańsku-Przeróbce. Poznałem go podczas spacerów na więziennym „spacerniaku”. Stefan W. jednego dnia zachowywał się normalnie, rozmawiał, następnego dnia był jakby kimś zupełnie innym. To wskazywało, że jest z nim coś nie w porządku. W związku z tym wśród więźniów zyskał ksywkę „chora głowa”. Tak o nim mówiono.

Według relacji naszego informatora Stefan W. miał skarżyć się na to, w jaki sposób jest traktowany przez Zakład Karny na Przeróbce. Miał mówić, że administracja ogranicza mu dostęp do leków, że personel z niego drwi i go prowokuje.

Nasz informator twierdzi także, że administracja zakładu karnego miała informować lekarza, że Stefan W. próbuje wyłudzać leki, w efekcie miał dostawać tylko leki nasenne, a nie takie, których faktycznie potrzebował w związku ze swoją chorobą.

– Zrobiono ze Stefana W. „tykającą bombę”, aż stała się tragedia. Kilka dni przed wyjściem z więzienia oznajmił administracji (wychowawcy z oddziału, oddziałowym i praktycznie wszystkim wokół), że „będzie o nim głośno”, że „wszyscy o nim usłyszą” i że to wszystko wina zakładu karnego.

Te potwierdza także zachowania samego zabójcy tuż po tym, gdy zaatakował prezydenta Gdańska. Ze sceny finału WOŚP krzyczał, że „był w więzieniu torturowany”.

Według naszego informatora inni osadzeni zgłaszali administracji więzienia problemy ze Stefanem W. – Zainteresowanie ze strony psychologa, bądź nawet zwykłego oddziałowego mogłoby zapobiec tragedii – sugeruje nasz informator.

Nocny przyjazd dyrektora

Mateusz R., do którego dotarliśmy, poinformował nas także o jeszcze jednym dziwnym zdarzeniu, które miało mieć miejsce w Zakładzie Karnym w Gdańsku-Przeróbce. Otóż według naszego informatora, w dniu zabójstwa Pawła Adamowicza, około godziny 23, dyrektor zakładu karnego miał w trybie nagłym przyjechać na teren placówki i jak twierdzi – powołując się na od jednego z oddziałowych – „czyścić brudy”.

Autor

- Gazeta Bałtycka



Moto Replika