Cuchnąca afera z urzędnikami w tle
Wysypisko śmieci w Gdańsku, które każdego dnia emituje fetor – jest chyba jedynym takim w całej Polsce. Z każdym tygodniem jego uciążliwość dla mieszkańców jest nadal odczuwalna, są dni, kiedy smród jest wręcz nie do zniesienia. Tymczasem kolejne instytucje powołane do kontroli i nadzoru twierdzą, że sytuacja jest „zupełnie normalna”. Czy i tu mamy do czynienia z korupcyjno-towarzysko-biznesowo-politycznym układem? Wiele na to wskazuje.
Dziś zamierzamy przybliżyć Czytelnikom kolejny temat, w którym władze pomorskich instytucji najwyraźniej działają wg zasad: jest problem, są pytania, to odpowiadamy: „w Pomorskiem nic złego się nie dzieje, wszystko jest w najlepszym porządku, jak macie jakieś informacje, to przekażcie odpowiednim władzom”.
Tym razem chodzi o Zakład Utylizacyjny w gdańskich Szadółkach, emitowanego przez ten zakład fetor, oburzenie mieszkańców coraz większą liczby dzielnic Gdańska, postawy w tej sprawie Prezydenta Miasta i Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
Inwestycyjne skandale
Temat Zakładu Utylizacyjnego i fetoru nie jest nowy. W drastycznej formie pojawił się wraz z oddaniem do użytku (zresztą w atmosferze finansowego skandalu) inwestycji polegającej na budowie sortowni odpadów i kompostowni. Inwestycja kosztowała jakieś trzysta pięćdziesiąt milionów złotych. Poznańska firma, która projektowała całą inwestycję, została zlikwidowana mniej więcej z chwilą odebrania pieniędzy od ZUT. Firma, która realizowała tę inwestycję, ponoć też już nie istnieje. Ówczesny prezes Zakładu Utylizacyjnego pożegnał się z nim krótko po tym, w atmosferze skandalu, o którym chyba można napisać -„obyczajowy”.
Obecnie mija kilka lat, fetor wokół Szadółek jest z każdym rokiem większy. Prezydent Gdańska zachwycony jest kolejnymi inwestycjami realizującymi program gospodarowania odpadami. WIOŚ z uporem godnym lepszej sprawy „monitoruje”, „sprawdza”, „bada” i, oczywiście, nic nie stwierdza. Władze ZUT-u coraz głośniej mówią, że fetor zawsze był i będzie.
Przypominam więc, że w Gdańsku, już po pobudowaniu (za wspomniane ponad trzysta milionów złotych) sortowni miała powstać spalarnia odpadów. (Szacunki mówią, że będzie ona droższa niż wspomniana sortownia). Obecnie mówi się także o budowie budynku kompostowni (kolejne chyba nie dziesiątki, a setki milionów zł).
Jak bardzo wysypisko szkodzi?
Nas już teraz interesuje, czy projektu spalarni nie będą tworzyć ci sami ludzie, którzy projektowali sortownię i kompostownię. (Nie firma. Ta już, wg naszych informacji – nie istnieje. Nas interesują ludzie i ich ewentualne powiązania). Nas interesuje, jakie zanieczyszczenia naprawdę emituje Zakład Utylizacyjny i na ile są one szkodliwe. O tym, że są one coraz bardziej uciążliwe dla coraz większej ilości mieszkańców Gdańska – chyba pisać nie muszę i mam nadzieję, że tych sygnałów ani wydział środowiska Urzędu Miejskiego, ani żadne inne władze, w tym wojewódzkie, nie lekceważą.
Tematu zapewne nie poruszalibyśmy. W Gdańsku wystarczająco dużo środowisk już się nim interesuje. W ostatnim czasie otrzymaliśmy jednak z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Gdańsku opis działań „w sprawie uciążliwości odorowych wokół Zakładu Utylizacyjnego w Gdańsku Szadółkach”. Dokument nosi datę 01.09.2016. W naszym odczuciu stanowi on kolejny przykład tego, że w warunkach gdańskich doskonale sprawia się przysłowie „kruk krukowi oka nie wykole”. A, jak wiadomo, „przysłowia są mądrością narodów”. (To tak, dla przypomnienia).
Inspektorzy „kontrolują”
Czegóż to dowiedzieliśmy się z dokumentu WIOŚ? Ano, że zdaniem władz Zakładu Utylizacyjnego, przyczyną straszliwego smrodu w niemal całym Gdańsku były „bardzo intensywne opady deszczu”. Dowiedzieliśmy się także , że inspektor WIOŚ dokonał w ZUT kontroli i potwierdził, że odór pochodzi z tego właśnie miejsca. Potwierdził więc także pośrednio, że opady miały miejsce. I co z tego?
Naszym zdaniem każdy zamieszkujący w promieniu do ok. pięciu kilometrów od Zakładu Utylizacyjnego stwierdzi dokładnie to samo, nie wchodząc na teren ZUT-u. Po co więc jest ten WIOŚ? Może właśnie po to (jak PIP), żeby siłą „autorytetu” instytucji państwowej stwierdzić, że wszystko jest w porządku. Żeby ewentualnych „dociekliwych” kierować do „odpowiednich władz”. Może po to, żeby owym „dociekliwym” przypominać, że nie znają prawa, w tym szczególnie ustaw związanych z ochroną środowiska , gospodarowaniem odpadami i uprawnieniami organów rządowych i samorządowych powołanych do organizowania i nadzorowania działań związanych z ochroną środowiska.
W związku z tym, poruszeni do głębi nadesłaną informacją, pozwalamy sobie już teraz przypomnieć, że o sprawie fetoru z Szadółek pisaliśmy między innymi:
Zgniło-kwaśny smród na Szadółkach. Mieszkańcy: „Przenieść siedzibę Adamowicza na wysypisko”
Wysypisko na Szadółkach. Awarię usunięto, smród powiększono. Mieszkańcy są zrozpaczeni
Tak więc na naszych łamach temat istnieje już cztery lata! Mając to na uwadze będziemy w dalszym ciągu informować „odpowiednie władze” na temat tego, co dzieje się w Gdańsku w zakresie szeroko rozumianej gospodarki odpadami. Będziemy informować „odpowiednie władze” o tym, jak poszczególne instytucje powołane do nadzoru i kontroli właśnie przedstawicieli władz niższych szczebli robią wszystko, by nikomu z „zaprzyjaźnionych” żadna krzywda się nie stała. Będziemy informować odpowiednie władze o tym, że w Pomorskiem codziennie powstają setki, jeśli nie tysiące stron dokumentów, z których nic, dokładnie nic nie wynika.
Nie po to płacimy podatki, żeby grono urzędników tworzyło dokumenty dla samej radości tworzenia. Jeśli tak ma być, to należy „zapisać się” do zupełnie innego resortu. Ochrona środowiska Gdańska jest zbyt poważną sprawą, byśmy przeszli nad nią do porządku dziennego.
***
WNIOSEK O SPROSTOWANIE ARTYKUŁU PRASOWEGO
Szanowni Państwo,
Niniejszym zwracam uwagę, że opublikowany 14 grudnia 2017 roku przez Państwa artykuł w serwisie internetowym „Gazety Bałtyckiej” gazetabałtycka.pl, pt. „Cuchnąca afera z urzędnikami w tle” zawiera wiele nierzetelnych, nieaktualnych informacji oraz nieuprawnione, niepotwierdzone, nieprawdziwe i godzące w wiarygodność i rzetelność organu – Pomorskiego Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska informacje.
W pierwszej kolejności nieuprawnione i nieudowodnione, mające na celu podważenie zaufania organu administracji PWIOŚ są stwierdzenia ww. artykule „instytucje powołane do kontroli i nadzoru twierdzą, że sytuacja jest zupełnie normalna. Czy i tu mamy do czynienia z korupcyjno – towarzysko – politycznym układem?” oraz „WIOŚ z uporem godnym lepszej sprawy „monitoruje”, „sprawdza”, „bada” i oczywiście nic nie stwierdza”. Wskazane stwierdzenia i insynuacje są pozbawione podstaw i zawierają nieuprawnione zarzuty korupcyjne.
Nadto w ww. artykule zawarto rzekomo aktualny opis działań WIOŚ. Natomiast okoliczności opisane w ww. artykule dotyczyły sprawy wzmożonej uciążliwości odorowej występującej w sąsiedztwie Zakładu Utylizacyjnego Sp. z o.o. we wrześniu 2016 roku. Należy zauważyć, że WIOŚ w Gdańsku we wrześniu 2016r. przeprowadził kolejną kontrolę interwencyjną w Zakładzie Utylizacyjnym, mającą na celu ustalenie między innymi ile odpadów (dojrzewającego kompostu) zmoczonych podczas ulewy z 14/15 lipca 2016r. znajduje się na placu dojrzewania kompostu. Treść ww. artykułu sugeruje, jakoby opisane zdarzenia z września 2016 roku miały miejsce aktualnie.
W ww. artykule mowa jest także o otrzymaniu przez Państwa „w ostatnim czasie” od WIOŚ opisu działań w sprawie uciążliwości odorowych w Zakładzie Utylizacyjnym Sp. z o.o. w Gdańsku – Szadółkach, który to dokument nosi datę 01.09.2016 roku. Zwracam Państwa uwagę, że po pierwsze: żaden taki dokument nie był przez PWIOŚ kierowany do Państwa w ostatnim czasie, po drugie: nie jest jasne, a na pewno nie jest uprawnione wywodzenie, że rzekomy fakt otrzymania przez Państwa takiego pisma ma dowodzić, że cyt. „kruk krukowi oka nie wykole”.
Nieuprawnione jest także umieszczanie słowa kontrolują w cudzysłowie przy opisie działań inspektorów WIOŚ.
W wyniku przeprowadzonej kontroli ukarano Prezesa Zarządu Zakładu Utylizacyjnego
Sp. z o.o. Pana Wojciecha Głuszczaka mandatem karnym w wysokości 500 zł, za wykroczenie z art. 171 ustawy o odpadach (Dz. U. 2013 poz. 21 z późn. zm.).Nadto po zakończonej kontroli wydano zarządzenia pokontrolne obligujące podmiot do dalszego ograniczenia uciążliwości odorowej wynikającej z gospodarowania odpadami. O wydanych zarządzeniach pokontrolnych poinformowano również Wojewodę Pomorskiego oraz Marszałka Województwa Pomorskiego.
Oprócz tego w związku z przeprowadzoną kontrolą oraz wzmożoną uciążliwością odorową powodowaną przez działalność Zakładu Utylizacyjnego Sp. z o.o. w Gdańsku skierowano pismo
do Prezydenta Miasta Gdańska.
Należy podkreślić, że podstawą działalności Zakładu Utylizacyjnego Sp. z o.o. w Gdańsku – Szadółkach są posiadane decyzje administracyjne, w tym pozwolenie zintegrowane wydane przez Marszałka Województwa Pomorskiego. WIOŚ w Gdańsku nie określa warunków funkcjonowania podmiotów korzystających ze środowiska a jest wyspecjalizowanym organem kontroli w zakresie ochrony środowiska.
Przypominam także Państwu, że szczegółowe kompetencje i obowiązki wojewódzkich inspektorów ochrony środowiska zawarte są przede wszystkim w ustawie z dnia 20 lipca 1991r. o Inspekcji Ochrony Środowiska. Niezadowolenie z efektów kontroli prowadzonej przez PWIOŚ nie uprawnia szczególnie jeśli takiej oceny dokonuje dziennikarz, a zatem przedstawiciel zawodu zaufania publicznego do formułowania ocen o treści „po co jest w ogóle ten WIOŚ” może właśnie po to, żeby być siłą autorytetu”.
Informuję, że obecnie od 12 grudnia 2017r. w Zakładzie Utylizacyjnym Sp. z o.o. w Gdańsku – Szadółkach trwa kontrola planowa, sprawdzająca w zakresie przestrzegania przepisów i decyzji administracyjnych w zakresie ochrony środowiska ze szczególnym uwzględnieniem eksploatacji składowiska odpadów.
Z tych względów wzywam w trybie art. 31a i 32 Prawo prasowe do dokonania bezpłatnego, rzeczowego, stosownego sprostowania informacji zawartych w ww. artykule stosownie do treści niniejszego pisma.
Nadto proszę o opublikowanie powyższej odpowiedzi w serwisie internetowym „Gazety Bałtyckiej”.
WZ. POMORSKIEGO WOJEWÓDZKIEGO INSPEKTORA
OCHRONY ŚRODOWISKA
/-/
RADOSŁAW RZEPECKI
ZASTĘPCA POMORSKIEGO WOJEWÓDZKIEGO
INSPEKTORA OCHRONY ŚRODOWISKA
„jest chyba jedynym takim w całej Polsce” :
NIESTETY, nie jest !!!
A Szprotawa obok Zielonej Góry ?!? Prawie taka sama sytuacja…
Wygugluj se pan, panie starszy.
”jest chyba”, a ty czytaj ze zrozumieniem tłuku.
Przeciecież to jest regularny troll-idiota który wszystkich troluje. Jakiś przybłędny łamchmyta. A prawda jest taka, że smrody sa straszne od lat. Niestety układ zamkniety.
Mnie od kilku lat zastawia jak potężny układ musi za tym biznesem stać skoro łamie się jasny i jednoznaczny przepis, że tego typu instalacje (nowa kwatera, kompostownia, wreszcie spalarnia) nie mogą być lokalizowane na zbiorniku wód podziemnych. A tak właśnie jest (Subniecka gdańska).
Panie Redaktorze – dobry temat. Można go rozwinąć w kontekście zagrożeń bakteriologicznych i grzybiczych, które mają istotny wpływ na zdrowie i życie mieszkańców oraz choroby dróg oddechowych. Inna rzecz, że wszelkiego tego typu badania nie powinny być zlecane przez zainteresowanego włodarza czy inwestora, z uwagi na jego ciągoty do wywierania wpływu na tego typu dokumenty. Nie jestem za spalaniem odpadów, z uwagi na emisję gazów cieplarnianych aczkolwiek pod kątem emisji zanieczyszczeń spalarnia z wysokimi emitorami i filtrami zanieczyszczeń będzie zapewne dla Gdańszczan dużo korzystniejsza niż ten chorobonośny smród.