O Cydzie, czarownicach i szwedzkim potopie
O Cydzie, czarownicach i szwedzkim potopie, czyli Zamość za czasów Jana „Sobiepana” Zamoyskiego.
Miasto idealne
Zamość jest miastem wyjątkowym. Został wybudowany na przysłowiowym surowym korzeniu, według jednego planu i w jednolitym stylu. Został założony w 1580 roku przez kanclerza Jana Zamoyskiego. Jego architektem był Włoch Bernardo Morando, który rozplanował całe miasto na kształt sylwetki leżącego człowieka. Nadanie miastu cech antropomorficznych było ukłon w stronę humanizmu. Jak to wyglądało w praktyce? Głową miasta był pałac Zamoyskich, siedziba właściciela, sercem – ratusz miejsce gdzie urzędował burmistrz z radą, płucami była Kolegiata i Akademia, kręgosłupem ulica Grodzka biegnąca od pałacu czyli głowy aż do bastionu VII, rynki były żołądkiem, natomiast mury i bastiony rękami i nogami. Ulice wyznaczono szerokie, przecinające się pod kątem prostym. Miasto obliczono na około 3 tysiące mieszkańców, opasano potężnymi murami obronnymi. Zaplanowano je tak aby mieszkańcy czuli się w nim bezpiecznie, wygodnie i żeby spełniało potrzeby tak duchowe (kościoły różnych wyznań, synagoga) jak i umysłowe (akademia). Zamość stał się miastem idealnym.
Jan „Sobiepan” Zamoyski, został 3 właścicielem Zamościa i Bernardo Morandoj, był w prostej linii wnukiem fundatora miasta. Żył w latach 1627-1665. Ordynację (niepodzielny majątek ziemski, dziedziczony w linii męskiej) wraz z jej stolicą Zamościem przejął w 1647. Czasy jego panowania, mimo, że wypadają w bardzo dla Polski burzliwym okresie są dla Zamościa czasem niezwykle ciekawym.
Chrzest bojowy zamojskiej twierdzy – 1648 r.
Chrzest bojowy twierdza zamojska przeszła w listopadzie 1648 roku, kiedy to pod miastem pojawiły się wojska kozacko-tatarskie Bohdana Chmielnickiego. Podskarbi zamojski Jerzy Szornel w liście do przyjaciela tak opisał owe wydarzenia: „Przyszedł Chmielnicki z Tuhajbejem zrazu z kilkunastu tysięcy komunika pod Zamoście i stanął w Łabuńkach zaraz za przedmieściem zamojskim 6 listopada, którego też dnia i my przedmieścia wszystkie dopaliliśmy, począwszy na trzy dni przedtem palić”. Twierdza nie była dobrze przygotowana do obrony. Nie zdołano zebrać na czas wystarczającej ilości zapasów, ani nie wyprowadzono poza mury nie przydatnej w mieście jazdy, co więcej Zamość był przepełniony chroniącą się w obrębie murów ludnością. Groziło to głodem i wybuchem epidemii. W obronie brało udział około 4700 żołnierzy, wśród nich znalazł się również starosta jaworowski Jan Sobieski, późniejszy król Polski. Dowództwem obrony twierdzy dowodził Władysław Myszkowski.
Po kilku nieudanych szturmach Chmielnicki zrozumiał, że w ten sposób nie zdobędzie miasta, otoczył więc je dokładnie, blokując jakiekolwiek posiłki. Ponieważ brakowało w Zamościu żywności, zaczęły się też pojawiać pierwsze przypadki chorób zakaźnych. W związku z tym doszło do rokowań w sprawie okupu. Ustalono go na 20 tys. zł, w zamian strona kozacka zobowiązała się odstąpić od oblężenia i uwolnić ok. 20 kobiet wziętych w jasyr. Miasto nie zostało zdobyte, zatrzymało też zwycięski pochód Chmielnickiego na Rzeczypospolitą. Spełniło więc swoją rolę, choć chrzest bojowy nie wypadł wcale rewelacyjnie. Straty były duże. Przedmieścia i okoliczne wsie zostały spalone, od ostrzału artyleryjskiego zostało uszkodzonych wiele budynków, na ulicach pełno było trupów, szerzyły się choroby. Co więcej oblężenie ujawniło mankamenty zamojskiej twierdzy. Napastnicy bowiem przekopali słabo chronioną groblę traktu szczebrzeskiego i spuścili wodę ze stawu osłaniającego miasto od południa.
Potop szwedzki. Szwedzi pod Zamościem 1656 r.
Tylko trzy twierdze w Polsce w latach potopu oparły się Szwedom. Był to Gdańsk, Jasna Góra i Zamość. Jest to chyba jeden z najbardziej znanych epizodów z historii miasta, a to za sprawą Henryka Sienkiewicza i „Potopu” oraz legendy o stole szwedzkim. Najsłynniejszą sceną z „Potopu” związaną z Zamościem jest moment gdy za poddanie twierdzy król szwedzki Karol Gustaw ofiarowuje Sobiepanowi Zamoyskiemu w dziedziczne władanie województwo lubelskie, zaś Sobiepan za podszeptem Zagłoby, odpowiada: „A ja ofiaruję jego szwedzkiej jasności Niderlandy!” Jest to oczywiście fikcja literacka, choć często przytaczana jako autentyczna anegdota. Wracając jednak do faktów, ciekawy opis pierwszego ataku Szwedów na Zamość zamieścił w swoim diariuszu Bazyli Rudomicz. 27 lutego 1656 roku zanotował: „Z powodu zagrożenia ze strony wroga zamilkły dzwony i zegar nie wybija godzin. Wprawdzie w nocy słychać było około 150 strzałów armatnich z ognistymi kulami, które zostały pozbierane przez naszych żołnierzy, nikt jednak nie został zabity. Padł tylko jeden wół, a pewien człowiek leżąc w łóżku został zraniony w tylną część ciała”. Następnego dnia Karol Gustaw przysłał do Zamościa posłów, żądając poddania twierdzy. Zamoyski jednak odmówił, a król szwedzki nawet nie próbował zajmować twierdzy siłą, gdyż nie miał odpowiedniego sprzętu oblężniczego. Co więcej sytuacja Szwedów pogorszyła się ponieważ w pobliżu Zamościa pojawił się Stefan Czarniecki, a z Białej Rawskiej podążał na odsiecz chorąży koronny Aleksander Koniecpolski z trzema tysiącami jazdy, zaś od strony Brześcia nadchodziła litewska armia regimentarza Pawła Sapiehy. Ponadto zbliżała się odwilż, utrudniająca szybkie przemieszczanie się. Dlatego też 1 marca, wobec zdecydowanej odmowy Sobiepana poddania miasta, spaliwszy okoliczne wsie Szwedzi od Zamościa odstąpili. Nieznany z nazwiska rymopis zamojski tak utrwalił te wydarzenia w wierszu Na króla szwedzkiego pod Zamościem będącego A.D. 1656:
Darmo się królu, silisz, darmo psujesz prochy,
Boć tu na wodza i lud trafiłeś niepłochy,
Niech ci jako chcą gusła i twe wróżki tuszą,
Pewnie zamojskich murów ani baszt nie ruszą […]
Zamość „stał się sławny” w całej Rzeczypospolitej. Wychwalano Zamoyskiego za jego postawę. Zaś w lipcu 1656r. król Jan Kazimierz, przysłał do Zamościa jeńców szwedzkich. Było to nie lada wydarzeniem i wbrew pozorom jeńcy nie zostali przyjęci w Zamościu z niechęcią.
W 1657 roku pod Zamościem zjawiła się armia sojusznika Karola Gustawa, księcia siedmiogrodzkiego Jerzego II Rakoczego. Wydarzenia te relacjonuje wspomniany wcześniej Rudomicz. Pod datą 8 marca 1657r. widnieje zapis: „Wczesnym rankiem [Jerzy II] Rakoczy stanął z wojskiem po drugiej stronie stawu. J. ośw. [Jan] Zamoyski wysłał mu żywność na obiad. Ten zaś oświadczył przez posłów, że przybył tu tylko okazyjnie i nie jako wróg, lecz jako bliski i brat. Jednak na skutek swawoli jego żołnierzy powstało wiele pożarów w okolicznych wsiach. Liczni z odchodzących żołnierzy zostali schwytani i zabici przez naszych, którzy wyszli z twierdzy i uderzyli na wroga”.
We współczesnym Zamościu można także usłyszeć legendę o stole szwedzkim. Karol X Gustaw gdy zorientował się, że murów miasta nie skruszy, miał rzekomo wysłać do Jana Sobiepana Zamoyskiego list, w którym to domagał się przyjęcia go w twierdzy na śniadanie. Zamoyski czując podstęp wystawił dla króla stoły ale poza murami Zamościa, co więcej nie postawił Karolowi Gustawowi żadnych krzeseł ani ław przez co zjedzono posiłek na stojąco i tak miał powstać stół szwedzki.
Dwór artystyczny Jana „Sobiepana” Zamoyskiego
Kolejnym aspektem będzie życie kulturalno-artystyczne, co nierozerwalnie wiąże się z mecenatem Sobiepana.
Jan II Zamoyski utrzymywał na swoim dworze zespół muzyków. Lubował się w literaturze pięknej, szczególnie upodobał sobie literaturę francuską. Gdy więc w 1657r. do Zamościa przybyła młoda małżonka III ordynata, Maria Kazimiera d’Arquien, lepiej znana jako Marysieńka Sobieska, zastała na zamojskim dworze całkiem pokaźny zbiór książek w jej ojczystym języku. Szczególnym zainteresowaniem darzył Zamoyski teatr. To właśnie w Zamościu odegrano w 1661 roku słynną tragedię Corneille’a Cyd, w tłumaczeniu Andrzeja Morsztyna (stało się to na dwa lata przed premierą w królewskim teatrze w Warszawie). 12 lutego 1661 roku Rudomicz zapisał: Na zamku w obecności j.ośw. Patronów [Marii i Jana Zamoyskich] oraz innych osób odbyło się przedstawienie […] Pokazano w nim dość jasno zmienność i niezdecydowanie kobiet w miłości. Tu również wystawiono w 1663 roku pierwszy polski dramat polityczny pt. Polska napadnięta przez Szwedów.
Jeżeli chodzi o realizacje architektoniczne z omawianego okresu na terenie Zamościa, należałoby przede wszystkim wymienić rozbudowę ratusza (m.in. o wieżę), ukończenie budowy kościoła franciszkanów (największy barokowy kościół franciszkański w ówczesnej Polsce) i gmach seminarium duchownego.
Z 1660 roku pochodzi też obraz prawdopodobnie autorstwa Jacka Chylickiego Adoracja NMP przez Jana Kantego i św. Antoniego z Padwy. W tle tego przedstawienia znajduje się wielokrotnie omawiany i badany przez historyków widok panoramy Zamościa. Obraz ten znajduje się w kościele w Bukowinie koło Tarnogrodu. Sam Chylicki był malarzem nadwornym Sobiepana, słynny był z malowania doskonałych portretów tego, że nie „wylewał za kołnierz” i słabości do niewieścich wdzięków, co niejednokrotnie przysporzyło mu kłopotów.
Życie codzienne miasta
Życie codzienne Zamościa za czasów Jana Sobiepana upływało tak samo jak w innych XVII wiecznych miastach Polski. Szlachta i dostojni zamojscy mieszczanie dopełniali swoich obowiązków jako rajcy, sędziowie, nauczyciele. Nie stronili od dobrze zakrapianych poczęstunków, przy których rozprawiali o polityce i wymieniali informacje o świecie. Ludność Zamościa zajmowała się kupiectwem, rzemiosłem czy uprawą roli. Stanowili oni niezwykłą mieszankę kulturowo-narodowościową, oprócz samych Polaków mieszkali w Zamościu również Rusini, Żydzi, Ormianie, Szkoci, Włosi i Niemcy. Zasadniczo dzięki mądrej polityce magistratu i ordynata, wszyscy żyli ze sobą w zgodzie. Zdarzały się jednak wyjątki, szczególnie w odniesieniu do Żydów, którzy uzyskiwali pewne przywileje wbrew ustawom ordynacji, dzięki temu, że udzielali ordynatowi pożyczek. Problem Żydów był poruszany na posiedzeniach magistratu niejednokrotnie, w 1667 (już po śmierci Jana Sobiepana) spisano nawet specjalną książeczkę z listą próśb do księżnej Wiśniowieckiej, w której zawarto między innymi postulaty odnośnie społeczności żydowskiej.
Uczestniczono w uroczystościach kościelnych a kalendarz świąt liturgicznych wyznaczał tok „życia” miasta.
Mężobójczyni i czarownice
Aby zaprezentować to co poruszało „opinię publiczną” Zamościa pozwolę sobie przytoczyć dwa, według mnie niezwykle interesujące, wydarzenia z życia miasta za panowania Jana Sobiepana. Pierwsze dotyczy Elżbiety Hazówny, żony Jerzego Paulego. 26 kwietnia 1657 roku Rudomicz, zapisał: Zdarzył się straszny wypadek: bezbożna [Elżbieta Hazówna][…] usiłowała otruć męża ze względu na swojego kochanka Jana Weiska. Trucizna była podana w pieczeni z gołębi. Pauli byłby niechybnie zmarł, gdyby trucizna nie została w porę zauważona […] Czas pokaże, jaka będzie kara za tak wielką i oczywistą zbrodnię […]; dnia 4 maja zapisał: Agnieszka mamka Hazówny […] została ścięta za podanie trucizny […]. Ukarano również chłostą zamieszaną w zbrodnię położną i złotnika, który kupił truciznę. Rozpoczął się spór o życie samej Elżbiety. 6 maja 1657 roku Rudomicz napisał: [Elżbieta] „Paulina” Hazówna przyjęła wiarę katolicką. Niech Bóg wszechmogący broni jej duszy i ciała od zguby, o co modlą się wszyscy chrześcijanie. Jedni wstawiają się za nią u j. ośw. [Jana Zamoyskiego], a matrony u j. ośw. [Gryzeldy Konstancji Wiśniowieckiej]; zaś 11 maja znalazł się następujący zapis: Pani [Elżbieta Hazówna] żona Paulego została uwolniona z aresztu i z wielkimi honorami zaprowadzona do jejm. pani starościny tyszowieckiej. Co ciekawsze ponad rok później, 29 sierpnia 1658 Rudomicz otrzymuje list od Elżbiety Hazówny, w którym informuje go ona o nieudanej próbie zamachu na nią, przeprowadzoną przez jej męża, Jerzego Paulego. Z dalszych zapisów wynika, że oskarżenie i skazanie jej na śmierć mogło być sprawką Paulego, jej męża, który chciał przejąć jej majątek.
Drugie wydarzenie dotyczy czarownic. Nawet tak „idealnego miasta” nie ominęły takie sprawy. Po obradach połączonych sądów radzieckiego i wójtowskiego, 12 maja 1664 stracono pięć czarownic, jak podaje Bazyli Rudomicz w swoim diariuszu stos zamieniono na ścięcie dzięki łaskawości Jana Sobiepana. Torturowane kobiety powołały (czyli oskarżyły o współudział w czarach) Katarzynę Bielenkowiczową, żonę zamojskiego wójta. Dowodem na jej winę miał być fakt, że wiedziała o podłożeniu u sąsiadek czarodziejskiego ziela (hałaśnika- jakoby powodującego nieszczęśliwe wypadki), znała sposób na oślepienie, za pomocą zaszycia oczu żabie włosem ofiary a niejakiemu panu Wilczopolskiemu rzekomo podała napój miłosny. 16 maja 1664 roku i Katarzyna złożyła głowę pod katowski topór.
Jak widać Zamość czasów Jana Sobiepana Zamoyskiego był niezwykle barwnym i ciekawym miastem, takim zresztą pozostał do dziś. Warto tu przyjechać i przekonać się o tym na własne oczy.
www.facebook.com/turystykazpasja
www.facebook.com/w.krynolinach.i.aksamitach