Jak powinny wyglądać obchody Narodowego Święta Niepodległości? | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 9.11.2018

Jak powinny wyglądać obchody Narodowego Święta Niepodległości?

Rządzący najwyraźniej dostali zadyszki. A może to nawet coś znacznie poważniejszego. Po „sukcesach” pierwszych dwóch lat sprawowania władzy skończyły się pomysły, zabrakło koncepcji, zwyciężyła typowa dla Polski bylejakość.

Symbolami braku pomysłów są, w mojej ocenie, takie kuriozalne projekty jak „ustawa degradacyjna” (na szczęście dla rządzących nie weszła w życie) czy wycofanie się ze zmian w ustawie o IPN (kto nam to załatwił, pewnie dopiero historia pokaże).

Brak koncepcji widać na przykład w do tej pory dyskutowanych sposobach obchodzenia setnej rocznicy odzyskania niepodległości. Tu krótka dygresja. Zdarzyło mi się uczestniczyć kilka dni temu w towarzyskiej dyskusji. Rozmawiano między innymi o tym, w jaki sposób Polacy będą czcić swoje święto. Ktoś zadał pytanie: jakie imprezy okolicznościowe byś zaproponował z okazji setnej rocznicy odzyskania niepodległości, gdybyś był KRÓLEM naszego kraju? Dyskutujący uznali, że do obchodów wciągnąć należy możliwie jak największą liczbę ludzi, w tym młodzież. I w ciągu dosłownie kilku minut posypały się pomysły. Główny punkt obchodów: wielki koncert narodowy. W nim utwory klasycznej polskiej muzyki (Chopin, Moniuszko, Penderecki). Wykonawcy – z najwyższej światowej półki. (Mamy takich, polskich artystów)! W trakcie tego koncertu Prezydent Rzeczpospolitej mógłby wręczyć na przykład Ordery Orła Białego. Ale, na Boga, nie pośmiertnie! W trakcie takiego koncertu można wspomnieć wielkich Polaków. Ale nagradzajmy żyjących. Podobne koncerty, na nieco mniejszą skalę, można by organizować w większych miastach. Nieco skromniejsze – w małych miejscowościach.

Jasne. O organizacji takich imprez myśleć trzeba nie z dnia na dzień, ale na dwa, trzy lata przed terminem. Bo tak są tworzone kalendarze występów wielkich gwiazd sceny operowej. I, co najważniejsze, takie działania wymagają współpracy rządu z samorządowcami. Lepszej okazji do zasypywania dzielących nas rowów nie będzie przez najbliższych sto lat.

Dla mniej wyrobionej publiczności – koncerty estradowe. W szkołach organizowanie turniejów z okazji stulecia odzyskania niepodległości. O puchar dyrektora. W różnych dyscyplinach, od tenisa stołowego, poprzez szachy, po zawody drużynowe. Wystawy i konkursy (szkolne, gminne, wojewódzkie) twórczości uczniów – młodych artystów (w dziedzinie malarstwa, zespołów teatralnych, chórów szkolnych i t.p.).

A 11 listopada: kulminacja – finały ogólnopolskie. W miastach i miasteczkach – przemarsze lokalnych służb mundurowych. A co nam zaserwowała ukochana przez naród władza? Zamieszanie z marszem niepodległości, do którego Prezydent najpierw zaprasza, potem mówi, że nie weźmie w nim udziału, a na końcu – że sam go wspólnie z premierem zorganizuje.

Gdzie się nasze związki sportowe? Czy któryś z nich zorganizował jakieś zawody? Gdzie mamy wyścigi kolarskie z okazji 100-lecia? Ile będzie biegów „maratońskich” (w różnych kategoriach wiekowych, rodzinnych, dla samotnych i t.p.) z okazji 100-lecia?

O bylejakości działań naszych rządzących można by całe tomy napisać. Poczynając od opony w samochodzie, którym podróżował Prezydent Andrzej Duda, na sposobie uchwalania ustanawiającej 12 listopada 2018 roku dniem wolnym od pracy kończąc. (Tu szczególnej uwadze polecam uzasadnienie ustawy). Jeśli na takim poziomie pisane są dokumenty sejmowe, to nie oczekujmy szacunku dla instytucji państwa.

Odnoszę wrażenie, że zamiast ekipy intelektualistów na wysokim poziomie rządzą nami dzieci z przedszkola, i to raczej „średniaki” niż starszaki. Źle to wróży naszej Ojczyźnie. Obawiam się, że następnych stu lat niepodległej Rzeczpospolitej Polacy mogą nie doczekać. Bardzo chciałbym być złym prorokiem.

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.



Moto Replika