Nauczyciele utracili resztki autorytetu | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 12.04.2019

Nauczyciele utracili resztki autorytetu

Do czasu rozpoczęcia egzaminów gimnazjalnych, sympatia i znakomitej większości uczniów, rodziców i zapewne także całego społeczeństwa były po stronie nauczycieli. Postulaty znaczących podwyżek wydawały się ze wszech miar zasadne. Nauczyciele mieli zatem wszystko, co niezbędne, do skutecznego ubiegania się o wyższe płace. Wystarczyło tylko solidarnie i konsekwentnie walczyć. Jeśli chcieli wstrzymać egzaminy gimnazjalne – powinni to skutecznie uczynić. Tymczasem egzaminy się odbyły, a sami nauczyciele okazali się grupą wewnętrznie podzieloną, skłóconą, tym samym podatną na podziały, a w efekcie bardzo słabą.

Na uwagę zasługują także nauczyciele-emeryci, którzy nie czując żadnej więzi solidarnościowej z młodszymi kolegami, za kilkaset złotych postanowili zasiąść w komisjach egzaminacyjnych i w ten sposób przyczynili się do fiaska koncepcji strajku.

Całe środowisko nauczycielskie nie dość, że utraciło możliwość znaczącego polepszenia swojej sytuacji finansowej, to również utraciło resztki autorytetu, szczególnie wśród swoich uczniów. Jak można się domyślać, także społeczeństwo spogląda w ich stronę już znacznie mniej przychylnym okiem.

– To nauczyciele zawsze nam mówili, że walczyć trzeba do końca, a drużyna musi być jednością. Dziś widzimy, że nauczyciele jednością nie są – tak mówią sami uczniowie!

A to nie kto inny jak właśnie od samego początku solidarnie wspierali w strajku swoich wychowawców, organizując rozmaite happeningi, prezentując transparenty i inne akcje o podobnym charakterze. Stali murem za swoimi wychowawcami. Ci z kolei nie byli zdolni stanie stanąć murem za swoimi postulatami!

Wciąż jeszcze protestują, ale już wiemy, że nie wywalczyli i nie wywalczą nic więcej ponad to, co zaproponował rząd. Dodatkowo spowodowali niemały podczas egzaminów i kłopoty dla dyrektorów szkół, kuratoriów i ministerstwa. Przy tej okazji upadł także mit o skuteczności związków zawodowych.

Warto zastanowić się, jaki jest sens funkcjonowania związków zawodowych w obecnym kształcie, które działając rzekomo w interesie danej grupy zawodowej, są w zasadzie całkowicie nieskuteczne?

Sławomir Broniarz, szef Związku Nauczycielstwa Polskiego, człowiek, który od ponad 20 lat zawodowo zajmuje się protestowaniem przeciwko wszelkim zmianom w oświacie – tą metodą niewątpliwie znalazł dla siebie niszę, w której funkcjonuje mu się całkiem dobrze. Pamiętamy, że protestował przeciwko wprowadzeniu gimnazjów, ale protestował również przeciwko ich likwidacji. I w jednym i w drugim przypadku dla nauczycieli nie uzyskał nic. Próba sabotażu egzaminów gimnazjalnych – jak już wiemy – zakończyła się podobnie, czyli niczym.

W przypadku Broniarza niewątpliwie czas odejść ze stanowiska. Jeśli nie będzie na tyle honorowy, aby uczynić to dobrowolnie i podać się do dymisji – a obecnie nic na to nie wskazuje – powinni mu pomóc członkowie ZNP, demokratycznie odwołując z funkcji.

Brak jedności nauczycieli w obliczu postulatów dotyczących znacznego podwyższenia wynagrodzeń prowadzi do jeszcze jednego wniosku – otóż najwyraźniej nie dla wszystkich nauczycielskie zarobki są zbyt niskie. A jeśli tak – to, co zaproponował rząd, powinno im w zupełności wystarczyć.

Autor

- dr n. hum., publicysta i komentator. Twórca niezależnych mediów. Autor analiz dotyczących PR, języka polityki i marketingu politycznego.Twitter: @MichalLange



Moto Replika