Paweł Adamowicz – dwa ciosy w serce | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 14.01.2019

Paweł Adamowicz – dwa ciosy w serce

16 grudnia 1922. Warszawa. Prezydent Gabriel Narutowicz uczestniczył w otwarciu dorocznego Salonu Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych. Podczas zwiedzania wystawy w sali nr 1 Niewiadomski oddał do Narutowicza z małej odległości trzy strzały z rewolweru, powodując natychmiastową śmierć prezydenta.

Zamachowiec poddał się bez oporu, został uwięziony i postawiony przed sądem. 30 grudnia 1922 skazano go na karę śmierci za dokonanie zamachu na życie prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. wykonano przez rozstrzelanie 31 stycznia 1923. [Wikipedia]

Niemalże sto lat temu dokonano mordu politycznego zabijając prezydenta RP Narutowicza. Zabójcą nie był jakiś młodociany bandzior, tylko starszy profesor i malarz Eligiusz Niewiadomski. Jak opisują go znajomi – porywczy i niezrównoważony.

78 lat później. 19 października 2010 roku przed południem w biurze poselskim posła do Parlamentu Europejskiego Janusza Wojciechowskiego oraz posła na Sejm RP Jarosława Jagiełły, przebywało pięć osób. Do biura wtargnął mężczyzna, który – zdaniem świadków – od razu zaatakował jednego z pracowników biura, Marka Rosiaka, oddając w jego kierunku strzały z broni palnej. Jak poinformował później w Sejmie RP minister spraw wewnętrznych, było to 8 strzałów, tj. cała zawartość magazynka. Cztery z nich dosięgły Rosiaka, powodując jego śmierć na miejscu zdarzenia. W dalszej kolejności sprawca rzucił się na znajdującego się w tym samym pomieszczeniu Pawła Kowalskiego. Sprawca najpierw zaatakował Pawła Kowalskiego paralizatorem, rażąc go w nogi, a następnie zadawał Kowalskiemu ciosy nożem, próbując mu poderżnąć gardło. Ugodził go dwukrotnie w szyję, zadając siedmiocentymetrową ranę; poranił także ręce, którymi Kowalski się zasłaniał. Według świadków w czasie ataku sprawca krzyczał, że nienawidzi PiS i że chce zabić Kaczyńskiego. [wikipedia]

Wczoraj wieczorem, około godziny dwudziestej, w Gdańsku w czasie otwartej imprezy, na estradę wtargnął 27-letni kryminalista, niedawno wypuszczony z więzienia i przez nikogo nie zatrzymywany (miał identyfikator prasowy) podszedł do prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Zadał mu dwa ciosy nożem z zamiarem zabójstwa. Jeden uszkodził serce, a drugi rozerwał przeponę i naruszył narządy wewnętrzne.

Teraz, gdy to piszę, dziewięć godzin ataku, Adamowicz jest po pięciogodzinnej operacji i stan jego określany jest jako ciężki.

Mimo przytoczonych danych historycznych, zabójstwo polityczne w Polsce nie jest typowym sposobem rozwiązywania konfliktów. Trzy usiłowania, w tym dwa niestety skuteczne, na całe sto lat, to nie jest coś, co klasyfikowałoby Polskę w grono państw, gdzie mord jest jednym z możliwych sposobów walki politycznej.

Nie uwzględniam tu Zamachu Smoleńskiego z 10 kwietnia 2010, bo sytuacja nie do końca jest wyjaśniona i w tragedii udział miały również siły obce.

Wczorajsze usiłowanie zabójstwa kontrowersyjnego prezydenta Gdańska niestety jest efektem gry na emocjach i nastrojach społeczeństwa; planu działania dla anty-rządowej opozycji, zaprojektowanego gdzieś tam, poza granicami kraju, przez ekspertów od manipulacji.

Strona rządowa, jak to obserwujemy od trzech lat, bardzo słabo sobie radzi z tymi raz raz wrzucanymi granatami medialnymi – prowokacjami, fake newsami, butą, arogancją i chamstwem. Nie potrafiła wymyślić na to sposobu. Tym bardziej, że te działania opozycji są wspierane, lub jak wielu z nas sądzi, sterowane z wrogich ośrodków za granicą. Prezydent Paweł Adamowicz niestety również demonstrował publicznie butę, arogancję i chamstwo.

Był w konflikcie z władzami państwa uprawiając klasyczne, staropolskie sobiepaństwo na powierzonym mu przecież, nie jego własnym terenie. Świadomie prowokował emocjonalne incydenty, jak choćby ten z 1 września ubiegłego roku, gdy zdecydował na niedopuszczenie Wojska Polskiego do uroczystości na Westerplatte.

Działając w taki sposób w Gdańsku – ognisku zapalnym, gdzie od dawna tworzy się historia państwa, doprowadził do ostrego podziału miejscowego społeczeństwa. Wspierany przez jednych, najczęściej beneficjentów układu gdańskiego, przeciwników doprowadzał niemalże do furii. Jak wiemy, drażnienie jakiegokolwiek zwierza jest zawsze niebezpieczne, bo nigdy nie wiemy, kiedy zdecyduje się na śmiertelny atak.

Czy PiS i władze państwa, za którymi ta partia stoi, jest współwinny tej zbrodniczej napaści? W pewnym sensie tak. Zjednoczona Prawica przeciwstawiając się brutalnym, nie fair ciosom poniżej pasa opozycji, usiłuje walczyć rozdętym do granic legalizmem prawnym i spolegliwością. To także rozwściecza fanatyków prawej strony.

Prezydent Paweł Adamowicz już od paru lat ma dobrze udokumentowane zarzuty karne i karno–skarbowe, a nawet toczą się sprawy sądowe.

Gdyby w oparciu o to, potraktowano tego człowieka z pełną, słuszną sprawiedliwością Temidy, zatrzymując go, nawet w areszcie domowym, to dzisiaj nie walczył by o życie.

Pomódlmy się chociaż przez chwilę o to, by Paweł Adamowicz szybko wrócił do zdrowia.

Autor

- publicysta. Z zawodu inżynier elektronik pracujący od 30 lat za granicą na morzu. Konserwatysta.



Moto Replika