Wybory prezydenckie. Trzaskowski może pokonać Dudę | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 29.06.2020

Wybory prezydenckie. Trzaskowski może pokonać Dudę

Za nami pierwsza tura wyborów prezydenckich. Choć Andrzej Duda uzyskał kilkunastoprocentową przewagę nad Rafałem Trzaskowski, ostateczny wynik wcale nie jest jeszcze przesądzony, można nawet zaryzykować tezę, że to właśnie Koalicji Obywatelskiej ma nieco większe szanse na zwycięstwo.

Pierwsza tura niewątpliwie pokazała, że zwyciężyła partiokracja, czyli kandydaci, za którymi stoją największe partie polityczne, dysponujące ogromnymi środkami budżetowymi, a w ślad za nimi z bardzo sprawnie funkcjonującymi strukturami terenowymi i tysiącami działaczy w całym kraju.

Ustrój naszego kraju zbudowany po 1989 roku, a ostateczni utrwalony konstytucją z 1997 roku jest czysto partyjny, zatem w istocie niedostępny dla wolnych, swobodnie myślących obywateli, za to szeroko otwarty dla partyjnych funkcjonariuszy, a w zasadzie politruków bezrefleksyjnie wykonujących polecenia lidera.

Polskie wybory, czy to parlamentarne, czy prezydenckie, pokazują jasno, że zapotrzebowanie na kandydatów wywodzących się ze środowisk obywatelskich wciąż jest jednak ogromne, podobnie polscy wyborcy są podatni na tzw. „nową siłę”. Kiedyś była to np. Polska Partia Przyjaciół Piwa, Andrzej Lepper, później Janusz Palikot, Paweł Kukiz, a teraz Szymon Hołownia. Hasło „nowa jakość” było, jest i będzie atrakcyjne dla polskiego wyborcy, który próbuje przeciwstawić się partiom politycznym, szukając szans na lepszą przyszłość wśród kandydatów nowych, wywodzących się spoza świata polityki.

Niewątpliwie jednak wynik Szymona Hołowni, który zbliża się do 14 proc. jest jego sukcesem. Dobrze poradził sobie także Krzysztof Bosak, który rozsądnie prowadzoną kampanią wyborczą mocno przysłużył się umocnieniu poparcia dla Konfederacji, która sprawia dziś wrażenie partii coraz bardziej spójnej i coraz silniejszej nie tylko politycznie, ale także ideologicznie.

Większe szanse Trzaskowskiego

Pierwszą turę wyborów prezydenckich wygrał Andrzej Duda, jednak teraz nieco większe szanse na ostateczne zwycięstwo ma Rafał Trzaskowski. A wynikają one z faktu, iż ma on o wiele większą zdolność do przejęcia poparcia od pozostałych kandydatów – zarówno Szymona Hołowni, Krzysztofa Bosaka, jak również wyborców lewicy. Z kolei Andrzej Duda z dobrym, przekraczającym 43 proc. poparciem, znalazł się już bardzo blisko swoich maksymalnych potencjalnych możliwości w zakresie uzyskiwania głosów. Obrazowo ujmując – Duda jest bardzo blisko ściany, do której Trzaskowskiemu pozostała jeszcze spora przestrzeń.

Choć prezydentowi Dudzie niewiele potrzeba do przekroczenia granicy 50 proc. poparcia, to jednak warto zastanowić się, czy i w jaki sposób mógłby tego dokonać. Wydaje się, że najłatwiej będzie powalczyć o głosy wyborców Władysława Kosiniaka-Kamysza, choć jego słaby wynik wskazuje na to, że Duda już w I turze przejął wyborców PSL, zatem niewiele więcej możne tu uzyskać. Z pewnością część najbardziej konserwatywnych sympatyków Krzysztofa Bosaka także odda głos na obecnego prezydenta, ale ta grupa również nie wydaje się znacząca, ponieważ poza konserwatywnymi poglądami ideologicznymi Krzysztof Bosak legitymuje się liberalizmem gospodarczym i głosi idee wolnościowe, do których zarówno Andrzejowi Dudzie, jak i całej Zjednoczonej Prawicy jest bardzo daleko. W efekcie większa część elektoratu Bosaka najprawdopodobniej odda głos jednak na Rafała Trzaskowskiego. Podobnie będzie z wyborcami Szymona Hołowni, który już oficjalnie ogłosił, że w II turze poprze obecnego prezydenta Warszawy.

Wyborcy lewicy, w tym także ci, którzy poparli Roberta Biedronia, najpewniej także za dwa tygodnie zagłosują na Rafała Trzaskowskiego.

W tej sytuacji kluczowy może okazać się elektorat niezdecydowany, a wpływ na niego będą miały okoliczności, które ujawnią się w toku kampanii, w szczególności chodzi o telewizyjną debatę, będącą konfrontacją Dudy z Trzaskowskim, do której ponad wszelką wątpliwość dojdzie. Niezależnie jednak od jej wyniku, różnica pomiędzy kandydatami w II turze będzie minimalna, warto zatem naprawdę walczyć o każdy głos i wiedzą o tym obaj politycy.

Rozczarowania

Przejdźmy do rozczarowań. Z pewnością rozczarował lider PSL, którego wynik oscylujący w granicach 2 proc. daleko odbiega od wyborczego potencjału, jakim dysponuje partia ludowców, który szacuje się na co najmniej 4-5 proc., choć odpływ wyborców z PSL do PiS także należy zauważyć i przypisać konsekwentnie realizowanej polityce Jarosława Kaczyńskiego, który od dawna jest tą grupą społeczną mocno zainteresowany i czyni wobec niej nie tylko gesty symboliczne, ale również jak najbardziej realne. Władysław Kosiniak Kamysz wychodzi z tych wyborów bardzo osłabiony i powinien chyba mocno zastanowić się nad swoją polityczna przyszłością.

Czytaj dalej…

Autor

- Gazeta Bałtycka



Moto Replika