„Jak żyć, panie premierze?” | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 16.07.2013

„Jak żyć, panie premierze?”

Jak być może pamiętacie, trwa właśnie w Polsce debata publiczna na temat przyszłości Otwartych Funduszy Emerytalnych. Tak przynajmniej ogłosił premier Donald Tusk.

„Jak żyć, panie premierze?”

Prawda, że na każdym kroku uczestniczycie w wakacyjnych spotkaniach z przedstawicielami władz i wygłaszacie swoje zdanie na ten temat? Co, nieprawda? No cóż. Przepraszam, że pozwoliłem sobie na tę niewielką drwinę. Przecież już jakiś czas temu pisałem, że, niestety, rację ma Piotr Duda, gdy mówi, że w Polsce od dłuższego czasu nie ma żadnego społecznego dialogu, a władza usiłuje sprawić wrażenie, że zrobić może wszystko i ze wszystkimi.

Rachunek za to przyjdzie jednak zapłacić. Władzy – przy najbliższych wyborach. Społeczeństwu – przez najbliższe dwa, trzy pokolenia. Wtedy będziemy starali się odbudować (odgruzować) polski przemysł i polskie finanse. O spłacaniu polskich długów nie wspomnę.

Wydaje się, że śmiało już teraz powinniśmy ogłosić upadłość. W mojej ocenie wszystkie „podchody rządu” pod stanowią próbę skierowania jak największego strumienia pieniędzy dla doraźnego ratowania budżetu. O tym, że te działania będą nieskuteczne, nie muszę pisać.

Znacznie gorsze wydaje mi się to, że władza wydaje coraz więcej pieniędzy, a równocześnie coraz bardziej ogranicza odpowiedzialność państwa. System emerytalny gwarantowany przez państwo jest jednym z podstaw jego działalności. Teraz nasze państwo coraz głośniej mówi, że za kilka (kilkanaście, kilkadziesiąt) lat nie będzie w stanie udźwignąć i tego ciężaru. A jaki ciężar polskie państwo pod kierunkiem styropianowej władzy będzie w stanie udźwignąć?

Powiem nawet więcej. A jaki ciężar to państwo w tej chwili potrafi udźwignąć? Mam wrażenie, że jedynym, podkreślam: jedynym takim ciężarem jest zapewnienie dobrobytu samej władzy. Oczywiście kosztem obywateli. I nie chodzi mi tylko o skandalicznie wysokie opodatkowanie już wszystkiego. Przecież podatek dochodowy, podatek VAT, na ubezpieczenia społeczne, opłaty za korzystanie z coraz większej części dróg, wprowadzony ostatnio „podatek śmieciowy” to nie jedyne przyczyny upadania Polski.

Można by zapytać:

„Jak żyć, panie premierze”, gdy: pracy nie ma, a gdy jest, to za pensję, która w żaden sposób nie pozwala na utrzymanie rodziny?

„Jak żyć, panie premierze”, gdy na wizytę u lekarza trzeba czekać niekiedy latami?

„Jak żyć, panie premierze”, gdy o miejscu dla dziecka w przedszkolu można co najwyżej pomarzyć (przy wspomnianej wyżej pensji)?

„Jak żyć, panie premierze”, gdy na zakup podręczników do szkoły dla dzieci pieniądze odkładać trzeba przez cały rok?

Takie pytania, panie premierze, można mnożyć w nieskończoność!

Czy w tej sytuacji ktoś się jeszcze dziwi, że Polacy decydują się coraz częściej szukać chleba poza granicami ojczystego kraju? Czy w tej sytuacji można się dziwić, że coraz powszechniejsze i coraz głośniejsze stają się różnego rodzaju ruchy głoszące: a to autonomię Śląska, a to odrębność narodową Kaszubów, a to Polskę dla Polaków. Niektórzy próbują nazywać to faszyzacją kraju. Może mają rację. Ale moim zdaniem jest to tylko zdrowa reakcja zdrowego społeczeństwa na to, co wy, wyprawiacie. Jest to wyraz niezgody na wasze kłótnie, bezsensowne pseudodebaty, na waszą pychę, zarozumiałość i lekceważenie Polski. II Rzeczpospolita, w końcu krótkotrwała, potrafiła budować. Wspomnę tylko COP i Gdynię. Ale jeśli ktoś zainteresowany, podam inne przykłady. PRL w okresie Bieruta i Gomułki przede wszystkim odbudowała. Po straszliwych wojennych zniszczeniach, po tym, co zgotowali nam i wyzwolicielska Armia Czerwona. Hasło: „tysiąc szkół na Tysiąclecie” jeszcze niektórzy pamiętają. Dekada Gierka to też przede wszystkim budowa. Przypomnę tylko hasło: „zbudujemy drugą Polskę”. Dla niewtajemniczonych: podwoimy potencjał produkcyjny kraju. I zwracam uwagę, że to były podstawy tamtej Polski, teraz opluwanej przez coraz bardziej bohaterskich, coraz bardziej licznych działaczy ówczesnej opozycji. Ci, którzy w tamtej rzeczywistości widzieli potrzebę zmian i dla tych zmian działali, nierzadko ryzykując własnym zdrowiem, niedogodnościami dla własnych rodzin, widząc dzisiejszą rzeczywistość, coraz częściej zaczynają rwać włosy z głowy.

Niestety najczęściej wiek nie pozwala im już działać. A co o dzisiejszej Polsce można powiedzieć? Że została wyprzedana? Że zlikwidowaliśmy cały przemysł? Że każdą bzdurną ustawę uzasadniamy „dyrektywą unijną”? Że pozbawiliśmy się już nie tylko samodzielności w działaniu (to zawsze ograniczone było naszym „położeniem geopolitycznym”), ale także samodzielności myślenia? Że z powodów koniunkturalnych gotowi jesteśmy białe nazywać czarnym a czarne białym? Że jako państwo nie potrafimy chronić swoich obywateli, zapewnić im dostępu do szkoły na przyzwoitym poziomie, lekarza, dóbr kultury, godziwej emerytury, spokojnej starości? Że mamy zwyczaj publikować nazwiska pracowników naszego wywiadu?

No cóż. Można i tak…

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika