Alkohol zamiast medytacji. Rosyjskie disco na indyjskiej Goa | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 26.04.2014

Alkohol zamiast medytacji. Rosyjskie disco na indyjskiej Goa

Goa to słynny region turystyczny w Indiach, stan na zachodnim wybrzeżu Półwyspu Indyjskiego nad Morzem Arabskim. Wcześniej był wymarzonym miejscem dla turystów z Zachodniej Europy i  hipisów. Dziś chętnie spędzają tam swój urlop mieszkańcy Rosji z tzw. klasy średniej.

Foto: picture alliance / Ben Pipe/Robe.

Foto: picture alliance / Ben Pipe/Robe.

Jeszcze mrok, ale świt nadchodzi szybko i głosy budzących się zwierząt są zewsząd słyszalne. Śpiew ptaków, szczekanie psów i piski indyjskich wiewiórek przerywają ciszę nocy. Wraz ze wschodem słońca mieszkańcy Goa podlewają swoje dziko zarośnięte ogrody, podczas gdy wiejskimi uliczkami wracają z rave (całonocna impreza, podczas której DJ wykonują muzykę elektroniczną) pijani przybysze, aby znów przespać cały dzień i pojawić się wieczorem na rave z alkoholem i narkotykami.  Sceny te powtarzają się codziennie od czterech lat. Są jakby symbolem pokojowego współżycia tubylców i ludności napływowej.

Narkotyki, chociaż oficjalnie zakazane, są dostępne na każdym kroku. Wchodząc wczesnym rankiem do ogrodowej kawiarenki legendarnego w latach siedemdziesiątych hotelu „Ogród Różany”  i zamawiając kawę, masz wrażenie, że od tamtego czasu nic się nie zmieniło. Pod znakiem „zakaz palenia” drobno skręcona trawka smakuje jak w czasach Led Zeppelin i Jimiego Hendrixa, których muzyka wciąż jest słuchana przy paleniu dragów. To tak, jakby czas się tu zatrzymał. Zepsuty zegar ścienny wzmacnia to uczucie.

Kilkaset metrów od hotelu widnieje spot „German Bakery” towarzystwa „Anjuna Society”, które dostarcza tutaj chleb razowy i ciasto. W latach osiemdziesiątych założył w Anjuna piekarnię Klaus Gutzeit, znany też jako „Woody Pumpernikiel”. Gdy kończą się jogi nowoczesne, ezoteryczne czterdziestoparolatki z Portland, Sztokholmu i Norymbergi spotykają się w ogrodzie restauracji „German Baery” na mięsne lub wegańskie przekąski. Dzięki Wi-Fi można połączyć się z resztą świata, mając do dyspozycji słuchawki. „Oświecone” gospodynie domowe popijając herbatkę, prowadzą towarzyskie rozmowy, mówiąc o swoich drastycznych doświadczeniach i dając wskazówki dotyczące pielgrzymki do Rishikesh.

Czy rzeczywiście wszystko jak zwykle? Tylko na pierwszy rzut oka. Coraz częściej miejscowi i raversi wspominają, że Goa już nie jest takim miejscem, jak kiedyś. Narzeka się na rosnące ceny i coraz mniej medytujących turystów. Zresztą komercjalizacja Goa jest widoczna jak na dłoni. Dwieście metrów za hotelami jest obszar, na którym w każdą środę odbywały się od 35 lat kolorowe targi hipisowskie. Na początku był pchli targ jako centrum wymiany między mieszkańcami a turystami. Od tego czasu ceny na rynku wzrosły dziesięciokrotnie, no i jest więcej atrakcji przywiezionych przez turystów ze wszystkich ośrodków Goa autobusami i taksówkami.

Pchli targ na plaży Anjuna. Foto: picture alliance/Rainer Hackenbe/Hackenberg

Pchli targ na plaży Anjuna. Foto: picture alliance/Rainer Hackenbe/Hackenberg

Oprócz indyjskich i tybetańskich pamiątek pojawia się coraz więcej śmieci „made in China”. Goście z Zachodu wciąż stawiają na jakość i piękno lokalnych produktów, chcą mieć akcesoria z północnych Indii lub ręcznie wykonaną biżuterię z Nepalu. Traci znaczenie zarówno German Bakery jak i pchli targ, mieszkający w Goa Europejczycy starzeją się, wielu ma siwe włosy. Ich miejsce zajmuje teraz bogata indyjska klasa średnia, inwestując samodzielnie lub wespół z zagranicznym inwestorem.

Turyści z Europy, starzy bywalcy w Goa, widzą zmiany i nowego raju na ziemi szukają w sąsiednim stanie Karnataka.

Tymczasem  indyjskie i rosyjskie grupy inwestorów w malowniczej zatoce wybudowały kompleksy hotelowe dla gwiazd Bollywood i zamożnych turystów z Rosji i innych krajów byłego Związku Radzieckiego. Ta nowa generacja gości unika jednak kontaktów z mieszkańcami i wydaje pieniądze w nowoczesnych, wzniesionych przez inwestorów przy plażach, salonach i barach.

Nowo wzniesione kompleks hotelowy dla gwiazd Bollywod i zamożnych Rosjan. Foto: Getty Images/Lonely Planet Images

Nowo wzniesiony kompleks hotelowy dla gwiazd Bollywod i zamożnych Rosjan. Foto: Getty Images/Lonely Planet Images

Zauważa się coraz więcej pobić i gwałtów. Rosjanie piją na umór. Piwo Kingfisher i wódka są serwowane już przy śniadaniu, Kazachowie traktują alkohol jako egzotyczne pozdrowienie z Indii. Kupują go rzadko od mieszkańców Indii, problemem jest nieznajomość języka angielskiego. Za to miejscowi dealerzy rosyjscy nie narzekają na brak klientów i są zadowoleni, ponieważ ze względu na barierę językową rosyjscy turyści nie znają lokalnych cen i przepłacają. Także młodzi Hindusi nie stronią od alkoholu i narkotyków. Widok nietrzeźwych po zachodzie słońca jest dziś charakterystyczny dla Goa. Często Hindusi z głębi kraju jadą dziesięć czy dwanaście godzin na wybrzeże, aby się zabawić, wydając oszczędności na alkohol i zobaczyć, a może po prostu oczarować widokiem młodych atrakcyjnych Rosjanek w bikini lub topless i ich zalotnym spojrzeniem. To prowadzi do agresji i walk między Hindusami i Rosjanami jak również do gwałtów.

Życie społeczne w Goa zaczyna się z zachodem słońca. Joint i piwo w jednym z modnych plażowych pubów jest koniecznością. Niezależnie, czy będzie to „Curlies” w Anjuna, czy „9 Bar” w Little Vagator. Skrzynki są wyrzucane później o osiemanstej.

Kiedyś masowa turystyka prowadziła do muzyki prezentowanej przez międzynarodowych DJ-ów. Dziś produkują ją głównie miejscowi na tanich komputerach PC, a przyświeca im motto: Możemy to zrobić!!! Ich jest bez pomysłu, nieoryginalna, ale dla nowych fanów Goa wystarczająco dobra. Powstała nawet zmutowana odmiana, tzw. rosyjskie disco.

Nowe Goa zapełniają rosyjscy bogaci turyści, mieszkający w luksusowych apartamentach, wożeni autobusem na imprezy muzyczne i przyjęcia na plaży, organizowane przez animatorów rosyjskich, gdzie piją wódkę sprowadzaną specjalnie z Rosji. Mają swój własny Ashram, w który miejscowi są mało zaangażowani finansowo. Widoczna tylko konsumpcja zamiast duchowej karmy. Ich przeciwieństwem byli hipisi, poszukujący sensu życia, harmonii. Teraz z żalem i nostalgią się ich wspomina jako czyste błogosławieństwo. Jeszcze kilka lat temu nikt tak by nie powiedział…

Źródło: Die Welt

Autor

- Gazeta Bałtycka

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika