Tajna instrukcja partii politycznej: Będą tworzone instytuty badań opinii społecznej
Wpadła mi w ręce poufna instrukcja jednej z partii politycznych dla swoich członków sprawujących odpowiedzialne funkcje w zarządach poszczególnych miast.
Instrukcja nakazuje przeforsowanie powołania w każdej z „podległych” miejscowości mających powyżej dwudziestu pięciu tysięcy mieszkańców „Instytutu badania opinii społecznej w XXX. Sp. z o. o”. Spółka będzie w stu procentach własnością miasta, które wnosi do niej aport w postaci pomieszczeń (nie mniej niż trzy pokoje o łącznej powierzchni co najmniej 70 m2. Ponadto miasto opłacać ma trzy etaty w przedmiotowej spółce (prezes, prokurent, sekretarka), przy czym roczna kwota zobowiązań z tego tytułu nie może przekroczyć 300 tys. zł. (Kwota ta będzie rewaloryzowana w kolejnych latach o wskaźnik inflacji za rok poprzedni powiększony o jedną dziesiątą). Dodatkowo miasto XXX opłacać ma rachunki telefoniczne spółki i oddać do jej dyspozycji opłacany z budżetu miasta jeden samochód służbowy bez ograniczenia limitu kilometrów.
Dalsza część instrukcji mówi o tym, że: kandydaci na prezesów i prokurentów spółki „Instytut badań opinii społecznej w XXX” mają zostać przeszkoleni przez wyznaczonych członków zarządu partii w zakresie: oczekiwań, jakie powinna spełniać spółka zwłaszcza w okresach przedwyborczych, sposobów wpływania na opinię społeczną oraz wpływu wyników sondaży na wyniki wyborów. Szkolenia mają być prowadzone w grupach nie większych niż dziesięcioosobowe, w atrakcyjnych miejscowościach turystycznych. Koszty szkoleń pokryje zarząd partii. Zaleca się, aby kandydaci na prezesów i prokurentów nie byli członkami partii. Przypisy do „Instrukcji …” przypominają, że powołanie na stanowisko prezesa powinno nastąpić w drodze rozstrzygnięcia stosownego „konkursu”.
Drogi Czytelniku. Wszystko, co napisałem powyżej, to oczywiście żart. Ale jeśli uwierzyłeś w to, to znaczy, że już nauczyłeś się, jak działa polska demokracja, już wiesz, jak działa „system”. Czy to działanie jest dobre dla Polski, nie mnie oceniać.
Ale kampania wyborcza już się rozpoczęła. Kandydaci do samorządów przygotowują ulotki, ich szefowie kalkulują wyborcze szanse swoich podopiecznych, a media co i raz publikują wyniki kolejnych sondaży przedwyborczych. Wyniki tych sondaży nasunęły mi pomysł, który, aż dziwne, jeszcze chyba nie został na szczeblu samorządowym zrealizowany.
Ale spokojnie, spokojnie. Wszystko jeszcze przed nami. Na wszelki wypadek już w tej chwili zrzekam się praw autorskich do niniejszego pomysłu. Natomiast zastrzegam sobie prawo do pokazywania patologicznych mechanizmów, jakie coraz częściej działają w naszej rzeczywistości. Także w przypadku, gdy mechanizmy te wykorzystują media do kształtowania opinii publicznej i wpływania na wyniki wyborów na podstawie kreowanych faktów, opinii pseudoautorytetów oraz zwykłych sztuczek propagandowych.