Były wiceminister edukacji: "Szkoła musi mieć duszę" | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 14.01.2017

Były wiceminister edukacji: „Szkoła musi mieć duszę”

Szkoła to nie jedynie budynek, jak wydaje się niekiedy urzędnikom, nawet tym, którzy zajmują się oświatą w gminie, powiecie lub w państwie. „Szkoła” to znacznie więcej. Przede wszystkim to uczniowie, którzy spędzają w niej przez wiele lat, co najmniej pięć – sześć godzin dziennie. W szkole rodzą  się najtrwalsze przyjaźnie, tu przeżywamy swoje pierwsze sukcesy, ale też porażki, czasami pierwsze sympatie czy miłości. Jednak na to, by po latach wspominać „swoją szkołę” czy „swojego nauczyciela” nawet najlepiej wyposażone mury nie wystarczą.

Szkoła musi mieć duszę. Ale by taka dusza powstała trzeba na ogół wielu lat. Potrzebni są też nauczyciele świadomi swojej misji  a także dyrektor /dyrektorka/, których autorytet wynika z wiedzy i oddania szkole a nie wyłącznie z dyscypliny i władzy formalnej. Ważne jest wszystko – relacje nauczyciel – uczeń, nauczyciel i jego przedmiot, samorząd uczniowski, gazetka szkolna, szkolne uroczystości i zwyczaje, poczucie wspólnoty klasowej, tolerancja dla drobnych słabości ale też rygory dotyczące  zachowania i przestrzegania  szkolnego kodeksu uczniowskiego.

Jestem nauczycielem matematyki, czyli takim, którego się zazwyczaj najlepiej w późniejszym życiu pamięta. Wielu z nas „delta” śni się do końca życia.  Uważam, że relacja uczeń – nauczyciel powinna być oparta na wzajemnym szacunku. Ale to wiemy od dawna. Dlaczego więc teraz o tym piszę? Ano dlatego, że zmiana systemu szkolnego to śmiertelne  dla szkolnej duszy. Gimnazja rodziły się w bólach, niekiedy nawet media przypisywały im szkodliwe efekty wychowawcze. Ale po pierwsze, to nie szkoła generuje zachowania naganne, bo do szkoły przychodzą często  zdeprawowani uczniowie i szkoła nie zawsze sobie z nimi radzi.  A po drugie, jaki przykład dajemy my, dorośli, naszym dzieciom – w Sejmie, najwyższym organie zarządzania państwem, na manifestacjach, a nawet na pogrzebach czy niekiedy w kościele?

Wracając do gimnazjów – na to, by zaistniały one pozytywnie w przestrzeni publicznej złożyło się ponad piętnaście lat trudnej pracy nauczycieli i mądrej polityki oświatowej organów prowadzących, czyli samorządu terytorialnego. Nie oznacza to, że wszystkie gimnazja w Polsce funkcjonują nienagannie. Są też takie, których nie żal likwidować ale zaistniały już w świadomości i decyzje o ich losie należy podejmować z rozwagą i tylko dla celów wyższego rzędu, na przykład lepszych wyników kształcenia i wychowania. Edukacji w roku 1998, gdy uchwalano zmianę ustroju szkolnego, potrafił uzasadnić tę decyzję. Teraz takiego uzasadnienia wyraźnie brakuje. Bo to, że ma być tak jak kiedyś, to za mało. Tym bardziej, że naszego dzieciństwa i świat naszych czy wnuków bardzo się od siebie różnią. To są zupełnie różne światy. Postęp w każdej dziedzinie coraz bardziej przyspiesza – telefony komórkowe, Internet, nowe środki komunikacji, ale także wymiana serca czy wątroby, drukarki 3D…

To wszystko nie oznacza, że nie można wrócić do dwustopniowego systemu kształcenia. Tylko po co? Co to ma dać?

Samorząd i nauczyciele będą jak zwykle z oddaniem realizować swoje zadania, tylko trochę żal ich wieloletniego wysiłku włożonego w budowanie „duszy” polskich gimnazjów.

Życzę uczniom mądrych i wyrozumiałych nauczycieli, nauczycielom życzę pracowitych i w miarę tylko rozbrykanych uczniów a uczniom i nauczycielom razem mądrych władz oświatowych –  samorządowych i rządowych, czyli tych, których z namysłem sami wybieramy.

Autor

- polski polityk, nauczyciel, działacz partyjny i związkowy, poseł na Sejm II, III i IV kadencji, były wiceminister edukacji.

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika