Co dalej po wizycie Trumpa? | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 9.07.2017

Co dalej po wizycie Trumpa?

Stanów Zjednoczonych skorzystał ze sposobności i przy okazji szczytu G20, na który wybierał się od dawna, przybył z krótką wizytą do Polski. Przy czym do naszego kraju przybył przed rozpoczęciem „niemieckiego” szczytu, w dodatku w trakcie spotkania przywódców krajów tak zwanego „trójmorza”.

Moim zdaniem zarówno kolejność wizyt jak i sama obecność na spotkaniu przedstawicieli krajów dużego europejskiego obszaru ma wielkie polityczne znaczenie. Szczególnie w dyplomacji. O czym niektórzy nie chcą wiedzieć. Także w Polsce.

W dodatku w czasie tej krótkiej wizyty pan Donald Trump wygłosił bardzo znamienne przemówienie. Którego wagi szczególnie my, Polacy, praktycznie nie możemy przecenić. Okazało się, że amerykański prezydent dobrze zna historię Polski, naszych dążeń do wolności, niezależności i suwerenności. Tych wartości, dla których na przestrzeni wieków przelewaliśmy krew. Nie tylko na terenie kraju. Wie także, co legło u podstaw dzisiejszej pozycji naszego kraju, kto i w jaki sposób przyczynił się do niej.

Dla mnie szczególnie wzruszająco zabrzmiały słowa prezydenta USA nawiązujące do roli Jana Pawła II w naszej najnowszej historii. Jeśli dobrze odebrałem przemówienie pana Donalda Trumpa, to rozumie on także nasze w sprawach europejskich i najwyraźniej podziela je. Wbrew stanowisku tych europejskich struktur (krajów), które postawę Polski ostro krytykują, a nawet – próbują zwalczać.

Myślę, że polityczna warstwa wizyty prezydenta Stanów Zjednoczonych nie pozostawia złudzeń. Najwyraźniej jesteśmy traktowani przez aktualnego prezydenta Stanów Zjednoczonych jako kraj, którego władze wyznają te same wartości, które wyznają Amerykanie i ich władze. W ten sposób, niejako naturalnie, jesteśmy sojusznikami. Osobiście nie mam nic przeciwko temu.

Niektórzy komentatorzy wyrażają niedosyt związany z gospodarczymi wynikami wizyty. Odnoszę wrażenie, że chyba nie do końca zdają sobie sprawę z tego, że wizyta ta nie była wizytą gospodarczą. W tej sytuacji deklaracja amerykańskiego prezydenta dotycząca możliwości dostarczania gazu skroplonego z USA do Polski powinna być określona jako wyjątkowy sukces. Moim zdaniem tym większy, że jest to, chyba po raz pierwszy w historii Polski, rzeczywista, a nie pozorna dywersyfikacja źródeł dostaw „błękitnego paliwa” do Polski. (Ewentualny import rosyjskiego gazu z Niemiec nie jest żadną dywersyfikacją! Jest wprowadzeniem dodatkowego pośrednika w dostawach rosyjskiego gazu do Polski. Nawet, gdyby ceny gazu „niemieckiego” były niższe niż rosyjskiego).

Jakkolwiek byśmy na ten temat nie patrzyli, deklaracja Donalda Trumpa poprawia energetyczne bezpieczeństwo Polski. I zmienia pozycję Polski jako klienta kupującego gaz z Rosji. (To coś jak postawienie Lidla obok Biedronki. Pewnie oni się nie pobiją. Ale my mamy możliwość wyboru).

Znamiennym efektem wizyty amerykańskiego prezydenta był komunikat naszego Ministerstwa Obrony Narodowej o możliwości zakupu od Amerykanów najnowszej wersji systemu obrony przeciwrakietowej Patriot. Za niebotyczne pieniądze. Przyznam, że tu mam pewne wątpliwości. W ostatnim okresie jestem przez MON informowany co chwilę, co będziemy kupowali i jak będziemy wzmacniali naszą armię. Nie widzę w tych komunikatach ani spójności, ani konsekwencji. Mieliśmy kupić śmigłowce. Temat „załatwiała jeszcze poprzednia ekipa. Pomijając fakt, że cena ich miała być niebotyczna powiem tylko, że owych śmigłowców ostatecznie nie kupujemy. Miały być inne w miejsce osławionych carakali, ale chyba też należy o nich zapomnieć. Miały być korwety, w tym osławiona Gawron, ale temat chyba już upadł. Ponoć będą okręty podwodne, polsko-niemieckie. Mamy już WOT, teraz będą „Patrioty”. Nasuwa się pytanie: czy mamy całościową, kompletną koncepcję polskich sił zbrojnych?

Jak mają one ostatecznie wyglądać, jakim sprzętem dysponować? Jaka ma być ich struktura? Jeśli odpowiedź na te pytania jest znana, to wszystko jest ok. Możemy te polskie siły zbrojne składać jak z klocków lego praktycznie w dowolnej kolejności (byle by była zachowana ciągłość ich gotowości do w miarę skutecznych działań). Przytoczone przykłady wskazują jednak, że chyba z tą całościową koncepcją nie wszystko jest w porządku. (Chciałbym się tutaj mylić, nawet bardzo poważnie). A w takiej sytuacji nawet wizyta prezydenta Stanów Zjednoczonych nam nie pomaga. Źle stałoby się, gdybyśmy niewątpliwy polityczny sukces tej wizyty przekuli w klęskę. Naszej armii.

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika