Człowiek z krzaków, obrzępała, wariat, karierowicz. Kampania do PE pokazała, z kim tak naprawdę mamy do czynienia
Beznadziejna kampania wyborcza? A może po prostu kampania, która pokazała prawdę o naszych politykach? Kampania, która bezwzględnie zdemaskowała to, co tak naprawdę reprezentuje sobą większość kandydatów, od dawna uważających się za elitę.
Kampania do Parlamentu Europejskiego wbrew panującym powszechnie opiniom była ważnym zjawiskiem. Choć większość z nas (słusznie) nie była nią do końca zainteresowana, to gdy przeanalizujemy kampanijne „dokonania” polityków i kandydatów na polityków, wnioski nasuną się same. A one z pewnością nie będą pozytywne.
Co i kogo widzieliśmy w trakcie kampanii?
Byłego ministra, kreującego się na człowieka poważnego, który wyskakiwał z krzaków; innego kreujący się na eksperta i poważnego naukowca (choć bez habilitacji), który namówił swoich współpracowników do ujawnienia, „co z nim zrobili”, później brał udział w happeningu z koszami na śmieci – coś chyba chciał wyrzucać, a może wyciągać ze śmietnika (kto to wie); innego „poważnego” naukowca, eksperta od transportu zagranicznego z wykorzystaniem Melexów, proponującego wyjątkowych walorów piosenkę; jeszcze kogoś innego, robiącego zastrzyki mapie Europy…
Ponadto obrzępała, którego jedynym „politycznym” dokonaniem był fizyczny atak na policjantkę; oczywiście celebryci – ci bardziej rozgarnięci coś bełkoczący, reszta kiepsko mówiąca po polsku; do tego kandydaci, którzy sprawiają wrażenie całkowicie niezrównoważonych psychicznie; karierowicze, dla których obecność w takiej czy innej partii nie ma żadnego znaczenia; reprezentanci partii jednego dnia, czyli tworów wynikających z przerostu osobistych ambicji, nie mających nic wspólnego z umiejętnościami i możliwościami; działacze społeczni, którzy jeszcze niedawno deklarowali, że nigdy nie będą kandydowali a dziś są na listach i wiele innych dziwacznych, trudnych do scharakteryzowania postaci.
Choć obiektywnie te wszystkie zjawiska mogą być odrażające, to pokazują także, z kim tak naprawdę mamy do czynienia.
Polacy nie są idiotami i wszystko doskonale widzą. Biorąc to pod uwagę, nie ma co liczyć na wysoką frekwencję wyborczą. I nie będzie ona wynikała z lenistwa obywateli i braku zainteresowania polityką. Będzie natomiast wynikała z ogromnego sprzeciwu wobec tego wszystkiego, co pokazali kandydujący. Nie pójście na głosowanie będzie wyrazem w pełni zrozumiałego, obywatelskiego sprzeciwu wobec całego tego politycznego „dziadostwa”.