Czy Polacy wywołali II wojnę światową? | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 9.05.2019

Czy Polacy wywołali II wojnę światową?

Zastępca prezydenta Gdańska próbuje włączyć Polaków do grona odpowiedzialnych za wybuch II wojny światowej. Być może nawet przypisać im większą odpowiedzialnością niż Niemcom. Tak należy interpretować słowa Piotr Grzelaka wygłoszone w czasie uroczystości upamiętniających 74. rocznicę zakończenia wojny.

fot. Wikipedia

Wiceprezydent Gdańska w roli rzecznika niemieckich interesów? Takie komentarze pojawiają się coraz częściej wśród obserwatorów trójmiejskiego życia politycznego. A warto pamiętać, że przynajmniej w sferze wizerunkowej Niemcy od 19 roku realizują politykę mającą w istotny sposób zmniejszyć winę ich kraju za rozpętanie II wojny światowej. Stąd do języka światowej debaty publicznej weszło określenie „naziści” lub „hitlerowcy” zastępujące słowo „Niemcy”, a w konsekwencji np. „niemieckie obozy zagłady” stały się „nazistowskimi obozami koncentracyjnymi”, a w skrajnych przypadkach „obozami polskimi”. Tym samym w zamyśle niemieckich specjalistów od propagandy, za dramat wojny odpowiadać miała bliżej nieokreślona grupa skupiona wokół ideologii „nazistowskiej” i „hitlerowskiej”, zaś skojarzenia z Niemcami miały zostać oddalone.

Piotr Grzelak powiedział tak:

„A co było na początku? Na początku było słowo, złe słowo. Słowo jednego przeciwko drugiemu. I to złe słowo było Polaka przeciwko innemu narodowi, Niemca przeciwko innemu narodowi. Europa została tym złym słowem podzielona”.

Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na kolejność wypowiadanych treści, która w każdym przemówieniu jest ważna, a w wystąpieniu o historycznym charakterze jest ważna szczególnie – wedle autora najpierw było „złe słowo Polaka”, dopiero później „złe słowo Niemca”.

Można oczywiście mówić o przypadku, ale odezwa Grzelaka była przygotowana, mówiący doskonale wiedział, gdzie jest i z jakiej okazji zabiera publicznie głos. Co ważne, jego przemówienie nie było odczytane, a wypowiedziane, to z kolei może świadczyć o głębokim proniemieckim, jednocześnie antypolskim uformowaniu świadomości tego urzędnika.

Czy tak jest w istocie? Tego się zapewne nie dowiemy, ale pewne jest, że po tak skandalicznym wystąpieniu Grzelakowi bardzo trudno będzie spojrzeć w oczy nie tylko gdańszczanom, ale także każdemu Polakowi. Trudno wyobrazić sobie, że w dalszym ciągu będzie sprawował jedną z najważniejszych urzędniczych funkcji w gdańskim samorządzie.

Z drugiej jednak strony, w patologicznym systemie wszystko jest możliwe…

Autor

- dr n. hum., publicysta i komentator. Twórca niezależnych mediów. Autor analiz dotyczących PR, języka polityki i marketingu politycznego.Twitter: @MichalLange



Moto Replika