Czy szczepionka na COVID-19 będzie bezpieczna?
Dzień Św. Mikołaja. W prezencie polskie społeczeństwo otrzymało od rządzących wspaniały prezent. Wreszcie mamy szczepionkę. Skuteczną, bezpieczną, sprawdzoną. Zapowiedź sprowadzenia jej w zawrotnej ilości 45 milionów sztuk (22,5 miliona dawek) pozwoli na pokonanie pandemii złowrogiego koronawirusa.
Będąc pełnym uznania dla rządzących Polską, w tym poprzedniego (Łukasza Szumowskiego) i obecnego (Adama Niedzielskiego) Ministra Zdrowia, a szczególnie – premiera Mateusza Morawieckiego, pozwalam sobie przypomnieć pewną skromną postać. Jest nią śp. Frances Kathleen Oldham Kelsey.
Założę się o każdą cenę, że dziś w mediach, przynajmniej tych „głównego nurtu” nikt, dosłownie nikt nie wspomni o niej. Myślę nawet, że wielu uczyni wiele, by i ten zapis nie został za bardzo spopularyzowany. Dlaczego? Zasługi i działalność śp. prof. Kelsey po prostu nie zasługują na rozpowszechnianie. Bo mogą nie wpisać się w narrację decydentów, bo mogą stanowić zdecydowanie zły przykład dla myślących grup społeczeństw, w tym – polskiego.
Pani profesor, urodziła się w 1914 roku w Cobble Hill (Kolumbia Brytyjska). Nie będę przytaczał jej życiorysu, który każdy może odnaleźć w Wikipedii (z której zaczerpnąłem większość informacji zawartych w tym tekście). Tu napiszę tylko, że pani profesor, zatrudniona w północnoamerykańskiej Agencji Żywności i Leków, w swoim czasie zajęła się między innymi badaniem leku o nazwie talidomid. Był to „lek o działaniu przeciwwymiotnym, przeciwbólowym i usypiającym, stosowany również przez kobiety w ciąży”. Mimo, że lek był już dopuszczony do stosowania w wielu krajach europejskich i w Kanadzie, pani profesor zażądała dodatkowych badań klinicznych. (O tym, że producent leku prowadził różne zakulisowe działania mające na celu powstrzymanie prac profesor Kelsey a nawet zdyskredytowanie jej w oczach opinii publicznej – nawet nie muszę pisać).
W tym czasie w Europie rodziły się, może nie jak grzyby po deszczu, ale w znaczących liczbach, noworodki z bardzo poważnymi wadami fizycznymi – w szczególności deformacjami ciała. (Zdaniem niektórych – wywołanymi właśnie stosowaniem talidomidu). Dopiero pani prof. zdecydowanie przeciwstawiła się skandalicznym jak na ówczesne warunki praktykom mającym na celu dopuszczenie leku do stosowania na terenie USA.
Jej upór i wyniki badań przedstawione zostały jako wyjątkowy przykład cywilnej odwagi i bezinteresowności w działaniach na rzecz zdrowia społeczeństwa nie tylko amerykańskiego. W efekcie amerykański PREZYDENT (tak, wielkimi literami) nadał Jej w 1962 roku Medal za Wyjątkową Służbę Cywilną, w roku 2000 jej nazwisko znalazło się w Narodowej Galerii Sławy.
W 2010 roku amerykańska Agencja Żywności i Leków ustanowiła doroczną nagrodę Jej imienia dla jednego ze swoich pracowników. Jak wspomniałem wyżej, w Polsce anno domini 2020 nikt nazwiska pani profesor publicznie nie wymieni. Mając to na uwadze stawiam Jej tym tekstem pomnik (na miarę możliwości moich i redakcji). Gdyby komuś udało się taki pomnik postawić, to wymienieni wyżej ministrowie i premier powinni co najmniej raz w miesiącu na kolanach pielgrzymować do owego pomnika i czołem bić o jego cokół. Może wówczas zrozumieliby, na czym polegają wartości ludzkie i jak bardzo humanizm nie poddaje się propagandzie. Nawet, gdy na tę propagandę przeznacza się dodatkowe dwa miliardy złotych.
Redakcja: Bylibyśmy wdzięczni za każdą informację na temat tego, które polskie ośrodki i którzy polscy naukowcy prowadzą (będą prowadzić) badania związane z zapewnieniem bezpieczeństwa Polaków mających szczepić się sprowadzaną za gigantyczne pieniądze szczepionką. Może i w Polsce znajdzie się jakiś rzetelny badacz, który zainspirowany postawą profesor Kelsey odważy się przeciwstawić sile pieniądza.