Czy uda się wyjaśnić aferę reprywatyzacyjną? | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 24.10.2016

Czy uda się wyjaśnić aferę reprywatyzacyjną?

Przedstawiciele partii rządzącej informują, gdzie tylko mogą, że rozliczą warszawską, a może nie tylko warszawską, tak zwaną „dziką prywatyzację”. W tym celu gotowi są powołać do życia specjalną komisję sejmową (weryfikacyjną). Jej uprawnienia mają być niespotykane, przynajmniej jak dotąd.

komisja_spraw_zagranicznych

Nie mam wątpliwości, że szalbierstwa ludzi w białych kołnierzykach należy rozliczyć. Najlepiej byłoby, gdyby udało się je wyjaśnić, winnym postawić zarzuty, przykładnie ich ukarać i na zawsze wyeliminować z życia publicznego. Czy jednak jest to możliwe? Wydaje mi się, że na gruncie obowiązującego prawa – raczej nie.

Mam wrażenie, że rządzący są chyba podobnego zdania. I stąd owa „komisja weryfikacyjna”. Jeszcze nie znam szczegółów zamierzeń Prawa i Sprawiedliwości, a już mam wątpliwości, że uda się uzyskać efekt taki, na jaki liczy, a przynajmniej o jakim mówi pan minister Ziobro. Dlaczego tak uważam?

Po stronie realizatorów „prywatyzacyjnych przekrętów” znaleźć można znane nazwiska. I nie mam tu na myśli ludzi szeroko rozumianej władzy. Chodzi mi raczej o to, że wśród nich są na przykład „wzięci” adwokaci. Ludzie doskonale usytuowani w gronie czegoś, co kiedyś nazywano „śmietanką towarzyską”. Wszystko wskazuje na to, że cały mechanizm doskonale znali sędziowie, także nieodłączny składnik owej śmietanki. I nie mam tu na myśli wyłącznie sędziów wydających owe kontrowersyjne orzeczenia w sprawach tak zwanej „reprywatyzacji”. Ci ludzie są ze sobą jeśli nie zaprzyjaźnieni, to przynajmniej znający się choćby z sal sądowych lub spotkań przy grillu. Są świetnie obeznani z meandrami prawa. I zapewniam, że z owych meandrów potrafią doskonale korzystać. Ci ludzie będą czerpać z tego, co nazywamy lukami w prawie. Z tego, co prawo „gwarantuje każdemu obywatelowi”. (Choć przeciętny Kowalski nie ma szans na podobne traktowanie przez wymiar sprawiedliwości).

I dlatego nie wydaje mi się, by grupa posłów, nawet najlepiej dobranych, nawet mających wykształcenie prawnicze, była w stanie sprostać zadaniu. Co gorsza, nawet gdyby udało się komuś postawionemu wyżej niż szeregowy w urzędzie miasta zarzucić cokolwiek niezgodnego z prawem, to i tak osądzać go będą przedstawiciele, „czy się to komuś podoba czy nie, najlepiej wykształconej propaństwowej części narodu”. (Jak bardzo jest ona propaństwowa, widać właśnie na przykładzie omawianej tu „dzikiej prywatyzacji”).

Nie sądzę, żeby znalazło się wielu takich, którzy będą wyrokowali wbrew oczekiwaniom owej „najlepiej wykształconej części narodu”. Tak więc spodziewam się, że z takim zadęciem ogłaszana „komisja weryfikacyjna” okaże się tylko nadmuchaną papierową torebką, która rozrywa się z wielkim hukiem, ale krzywdy nikomu nie robi. Powiem nawet więcej: jest fajną zabawką. W rękach dzieci.

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika