Dlaczego Afryka? | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 25.02.2014

Dlaczego Afryka?

Ani ze mnie afrykanistka po studiach, ani tym bardziej mieszkanka Czarnego Lądu. To raczej Afryka mieszka we mnie. Od kiedy? W zasadzie to chyba od zawsze, ale nie zawsze byłam tego świadoma. A jednak od kiedy pamiętam, uważałam, że jakoś nie pasuję do tego, co mnie otacza, do współcześnie stworzonych kanonów.

Dlaczego Afryka?

Afryka mnie fascynuje… ale i przeraża. Właściwie to cieszę się z obu tych skrajnych emocji – nic nie jest albo czarne albo białe, a każdy kij ma dwa końce. Mając tego świadomość, za cokolwiek się nie zabieramy, będziemy mniej zaskoczeni, jeśli coś pójdzie nie do końca tak, jak sobie to wymyślimy.

Tak samo jest z Afryką. Zaznaczam od razu, że stosuję tu zwrot „Afryka” w celach skracania myśli – Afryka w rzeczywistości to tygiel kultur, obyczajów, historii i wielu innych elementów, co sprawia że każde przebyte 10 kilometrów może nas przenieść w zupełnie inne realia.
Ale wracając do tej Afryki z dwoma końcami – z czym Ci się ona kojarzy? Nie zastanawiając się długo – jakie są Twoje pierwsze skojarzenia?

Większość powie pewnie: głód, wojny, walki plemienne, AIDS… i zaraz obok wymieni – piękne krajobrazy, dzikie zwierzęta, safari, fascynująca etniczność.

I macie rację – oto Afryka. Z jednej strony piękna i wciągająca, lecz z drugiej – ponura, brutalna i bezwzględna. Dlatego Afryka mnie i fascynuje i przeraża.
Jedno wiem na pewno – moja Afryka wiele mnie nauczyła. Wyrobiła we mnie cechy, o które się wcześniej nawet nie podejrzewałam – upór, determinacja, siła woli i wola walki.

Jak trafiłam na Czarny Ląd

Wiele osób, z którymi rozmawiam o moich wyjazdach mówi mi, że też marzy o tym samym i pyta, jak ja to zrobiłam, że tam pojechałam.

Rozumiem ich w pełni, bo zanim mi się udało wyjechać po raz pierwszy, miałam w głowie dokładnie takie same marzenia i pytania. I nikogo, kogo mogłabym zapytać.
W Afryce byłam 2 razy. Niby nic takiego. Ale dla mnie to bardzo dużo.

Nie były to wyjazdy na 2 tygodnie, na wykupioną w biurze wycieczkę. Wyjechałam dwukrotnie na wolontariat – pierwszy raz w 2008 roku – spędziłam wtedy miesiąc w uroczej zambijskiej wiosce Mpanshya.

Drugi mój wyjazd to i 3-miesięczny wolontariat w Cheshire Home – ośrodku dla niepełnosprawnych.

Ale wracając do początków – od lat chodził mi po głowie pomysł… ba! marzenie nawet, żeby wyjechać na wolontariat do Afryki. Ja ponoć zawsze byłam typem społecznicy. Ale poza chęcią i marzeniem, nie miałam nic konkretnego, co mogłabym zaoferować – wtedy jeszcze bez konkretnego wykształcenia, nauczycielka ze mnie marna, żeby pomagać dzieciom w nauce, animatorka też kiepska, nawet bardziej niż nauczycielka, nie wspominając o kulejącym angielskim. I co z tego, że chcę?

Ale się uparłam. I to była dla mnie pierwsza nauka, która za każdym razem się potwierdzała – chcieć to móc! Ale chcieć przez duże C! I tak samo duże H, C, I, E oraz Ć! Takie „chcieć”, które nie ulotni się po pierwszym niepowodzeniu.

Nie pamiętam, ile czasu szukałam możliwości wyjazdu, ale czas ten mogę liczyć w miesiącach, jeśli nawet nie w latach. Oczywiście nie dzień w dzień – czasem z większym zaangażowaniem, czasem zapał słabł… ale wciąż szukałam. Dlatego dziś nikt mi nie wmówi, że się czegoś nie da. Wszystko się da, o ile chcesz.

Mi się udało – w miesiąc załatwiłam wszystkie formalności – kupiłam bilet (pieniądze też musiałam kombinować), zaklepałam urlop w pracy, ustaliłam szczegóły z misją, która miała mnie przyjąć na wolontariat do pomocy przy prowadzonych na miejscu projektach pomocowych.

Pozostawało czekać na wylot… 11 miesięcy! Ale doczekałam się i poleciałam. Sama. Ja – od dziecka uczepiona maminej spódnicy. To mnie zahartowało i było pierwszą, poważną lekcją samodzielności.

Drugi wyjazd był bardziej zwariowany. Przede wszystkim krócej czekałam – w październiku zaczęłam rozmowy z Fundacją Afryki nt. wyjazdu, w marcu już byłam na drugim końcu świata. Tym razem po studiach fizjoterapeutycznych, z konkretną wiedzą i zadaniami. Swoją drogą, pomysł na fizjoterapię zawdzięczam s. Józefie z Zambii. I od pierwszego roku studiów miałam w głowie wyjazd do Afryki jako rehabilitantka.

Przez 3,5 roku szukałam możliwości – i znowu sprawdziła się stara prawda – chcieć to móc. Co z tego, że trochę to trwało. Może i dobrze, że tak długo – czas jest najlepszym weryfikatorem naszych pragnień.

Moja Afryka

Nie twierdzę, że jestem specjalistką od Afryki. Afryka jest moją pasją, którą staram się rozwijać na różne sposoby. Afryka jest skomplikowana. Ciężko ją zrozumieć. Jej złożoność jest ogromna.

A z drugiej strony – przejawia niezwykłą prostotę (nie mylić z prostactwem) coś za czym my, niewolnicy czasu i pieniądza tak bardzo czasem tęsknimy.

Niestety w świecie nadal funkcjonuje wiele mitów, stereotypów i uproszczeń dotyczących tego kontynentu i jego mieszkańców.

Chciałabym cyklem artykułów poruszyć niektóre z zagadnień, ściśle z Afryką związanych. Może uda mi się zarazić Was moją fascynacją. Może rozjaśnię kwestie, które Was zastanawiają.

Zapraszam zatem do mojej Afryki.

Autor

- z zawodu jestem fizjoterapeutką, czas wolny poświęcam pracy w Fundacji Dzieci Afryki. Afrykę ma w sercu od dawna – fascynuje mnie kultura tego kontynentu i radość życia, jaką mają Afrykańczycy. To od nich nauczyłam się doceniać to co mam i cieszyć się z najmniejszych, dobrych rzeczy, które się dzieją koło mnie. Afryka, zwłaszcza jej południowo-wschodnia część to moje miejsce na ziemi, do którego chciałabym wracać tak często, jak tylko się da. Chciałabym dzielić się z Wami moją afrykańską pasją, a także wiedzą na temat zdrowia z punktu widzenia rehabilitanta.

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika