Dziś wprowadza się to, co funkcjonowało w PRL-u!
Jak bardzo cofnęliśmy się w rozwoju? No, nie tak bardzo. Gdzieś do początku lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia. Czego się znowu czepiam? Ano tego, co zaczynamy wyprawiać. Już teraz pielęgniarka może wystawiać receptę. A prostych porad medycznych będą pewnie udzielać ci, którzy ukończą studia farmaceutyczne. W tym miejscu pozwalam sobie przypomnieć, że był kiedyś znany zawód felczera. Szybkie przywrócenie go do praktyki dnia codziennego niewątpliwie poprawi sytuację w przychodniach lekarskich.
Osiągnięciem komunistycznej Polski był Kodeks Pracy, wszelkiego typu karty (górnika, nauczyciela). Sukcesem klasy pracującej było dwanaście dodatkowo wolnych od pracy dni (później było ich więcej, na koniec uzyskaliśmy „wolne soboty”. Choć tu uwaga: nie jestem pewien, ale coś mi mówi, że są to nadal „dodatkowe dni wolne od pracy”). Proponuję zapytać przeciętnego pracownika najemnego, ile naprawdę godzin pracuje tygodniowo i za ile godzin jest wynagradzany. Zdziwicie się, jakie będą odpowiedzi i jak blisko lat sześćdziesiątych jesteśmy.
Władza coraz częściej zapowiada, że w ramach realizacji tak zwanej polityki prorodzinnej będzie starała się, aby na przykład przy uczelniach powstawały żłobki, co ułatwi życie młodym matkom R11; studentkom. Dla młodszych informacja: żłobki i przedszkola w swoim czasie powstawały także przy zakładach pracy (tych już zbyt wielu nie ma). Przy uczelniach były, dość powszechne, hotele asystenckie i domy studenckie (akademiki). Inną sprawą jest, co się w tych akademikach działo. Ale prawdą jest, że czasem nawet w niektórych niektórzy się uczyli. Dla uczniów szkół średnich istniały internaty.
Coraz częściej słyszymy o konieczności zatrudniania w szkołach lekarzy, pielęgniarek, higienistek. I znowu dla młodszych krótka informacja: „to wszystko już było” (cudzysłów, bo są to także słowa piosenki).
Przypomnę także, że w czasach tak zwanej „komuny” w szkołach istniały harcówki, prowadzone były kółka zainteresowań (popołudniami), funkcjonowały szkolne koła sportowe (SKS). W osiedlach istniały kluby młodzieżowe, gdzie ludzie (młodzi, ale w określonych porach także seniorzy) mogli realizować swoje ambicje i rozszerzać zainteresowania (artystyczne, modelarskie, sportowe, turystyczne). Tak więc pomysły w tej dziedzinie również nie będą nowością.
Wszystko to zaczynało powstawać w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku (słynne tysiąc szkół na tysiąclecie), a rozkwitło na skalę niespotykaną w okresie „gierkowskim”. Wiele wskazuje na to, że jeśli tylko znajdą się pieniądze, będziemy starali się, jako państwo, przywrócić te elementy naszego społecznego żywota. (Jeszcze tylko brak tu wspólnych, zakładowych wyjść do teatru lub filharmonii).
I tylko, mam taką nadzieję, kary śmierci nie będziemy starali się przywrócić.