Miała być reforma komunalna – jest śmieciowy chaos. „I po co to wszystko?”
O tym, że wprowadzenie reformy śmieciowej będzie skutkowało wielkim chaosem – prawie wszyscy mówili, bardzo wielu pisało. Oczywiście okazało się, że pesymistyczne scenariusze się sprawdziły. Samorządy są do zmian kompletnie nieprzygotowane choć miały dość czasu, by nowe przepisy wdrożyć.
Mówiąc o reformie, warto publicznie zadać pytanie: Po co to wszystko? Przecież obszar gospodarowania odpadami, jako jeden z nielicznych w kraju funkcjonował dobrze.
Problemem były śmieci wyrzucane do lasów, przydrożnych rowów itp. Ale tego rodzaju zjawiska opisane są w kodeksie wykroczeń a wyrzucanie odpadów do lasu stanowi właśnie wykroczenie, za które sprawca zostaje ukarany mandatem (także dziś, już po reformie).
Problem śmieci w lasach nie dotyczył zatem systemu gospodarowania odpadami, a jedynie braku przestrzegania prawa. Podobnie jest ze złym parkowaniem, piciem alkoholu w miejscach publicznych czy innymi drobnymi wykroczeniami. I żeby z tego rodzaju zjawiskami walczyć, nie trzeba wprowadzać „wielkich” reform. Wystarczy częściej nakładać mandaty, zwiększyć liczbę patroli straży miejskiej lub gminnej. Są to proste, tanie i skuteczne sposoby.
Tymczasem efektem legislacyjnego bubla przygotowanego pod roboczą nazwą „ustawa śmieciowa” mamy wielki chaos w większości miast, wyższe opłaty za śmieci oraz dodatkowe obowiązki związane z ich segregacją. Co do segregacji – nie można mieć zastrzeżeń, bo każdy z nas śmieci segregować powinien, ale dlaczego mamy za to dodatkowo płacić?
Z ogólnokrajowych szacunków wynika, że przeciętny obywatel nawet po tym jak dokona segregacji śmieci, za ich wywóz będzie płacił więcej. W tym miejscu logika przestaje już mieć zastosowanie natomiast pojawia się pytanie o rzeczywiste intencje „wielkiej” reformy komunalnej…