Na wiosnę podburzane będą kolejne grupy społeczne
W ostatnich dniach przedstawiciele Unii Europejskiej podjęli decyzję o rozpoczęciu wobec Rzeczpospolitej Polskiej procedury kontroli przestrzegania prawa. Okazuje się, że pokonani w ostatnich wyborach działacze koalicji PO–PSL wspólnie ze swoimi potencjalnymi sprzymierzeńcami dla obrony swoich interesów nie zawahali się sięgnąć po broń o tyle groźną, o ile haniebną. Występując o „zagraniczną pomoc” wpisali się na karty historii Polski jak najgorszymi literami.
Ci, którzy mają podstawy wiedzy historycznej bez trudu znajdą w naszej przeszłości przykłady podobnych działań, które po latach nazywane są wprost – narodową hańbą, niekiedy, gdy ktoś nie podporządkowuje się tak zwanej politycznej poprawności, po prostu zdradą.
Jak widać, wyniki wyborów musiały naruszyć bardzo ważne interesy bardzo poważnych sił. W związku z takimi a nie innymi zapowiedziami byłych zarządców Rzeczpospolitej obecne władze kraju oczekiwać mogą jeszcze różnych innych działań z ich strony.
Tak więc spodziewać się możemy dalszej eskalacji sterowanych objawów „społecznego niezadowolenia” (czytaj – najpierw manifestacji, a potem rozruchów ulicznych na niespotykaną skalę). Z nastaniem wiosny oczekiwać możemy nasilenia żądań płacowych różnych grup zawodowych. (Myślę, że prawdopodobne jest podburzanie górników, nauczycieli, pracowników służby zdrowia, kolejarzy, w najgorszym razie – służb mundurowych, w tym wojska i policji).
Ze strony naszych „sprawdzonych przyjaciół” nastąpi pewnie ograniczanie inwestycji, wycofywanie kapitału, obniżanie wszelkiego rodzaju rankingów, ocen i cenzurek wystawianych przez różnego rodzaju „certyfikowane” towarzystwa, stowarzyszenia, organizacje bardziej i mniej jawne. Ostatecznie przedstawiciele bardzo ważnego państwa z Bliskiego Wschodu pewnie upomną się o odszkodowania za straty, jakie jego obywatele ponieśli w czasie drugiej wojny światowej (wcale nie z powodu działań państwa polskiego, ale czy to ma jakiekolwiek znaczenie).
Myślę jednak, że w Polsce te wszystkie działania spotkają się z tym większym odporem społeczeństwa, im bardziej będą intensywne. Polacy powiedzieli w ostatnich wyborach, że mają już dość „udawanej gospodarki”, że nie będą tolerować „pozornego państwa”, że czas wreszcie pokazać, że to co polskie, nie jest nienormalne. Dla nas ważna jest nie tylko wolność słowa, ale także nazywanie rzeczy po imieniu.
Tolerancja niekoniecznie musi oznaczać zgodę na propagowanie nienaturalnych zachowań, poprawność polityczna nie może zakazywać nazywania głupoty – głupotą, kłamstwa – kłamstwem, łapówkarstwa – łapówkarstwem, złodziejstwa – złodziejstwem, cwaniactwa – cwaniactwem. Władze wybrane dwudziestego piątego października 2015 roku właśnie to obiecywały Polakom. I realizacji tego właśnie Polacy oczekują.
Nie zmienią tego żadne unijne pohukiwania, żadne okrzyki, że oto polskie stanowisko jest nieeuropejskie. Bo ono jest właśnie takie, polskie. O tym, że postawa Polaków nie jest tak całkiem bezsensowna, przekonuje się Europa na przykładzie prób rozwiązywania problemów uchodźców i emigrantów z rejonów Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu.
Demokracje zachodnie, takie otwarte, takie wielokulturowe, doprowadziły kilka krajów, a może cały kontynent w pobliże przepaści. Węgrzy i Polacy mówili głośno, że nie jest to dobra droga. I okazuje się, że mieli rację. Tylko Europie bardzo trudno to przyznać. A szkoda. Bo może kilka słów prawdy przekazanych społeczeństwom Europy Zachodniej pozwoliłoby im spojrzeć bardziej realnie na otaczający świat. W którym nic nie jest czarno-białe. Ale są wartości niezbywalne. Są zasady, od których człowiek nie może odstąpić, jeśli chce pozostać człowiekiem. W tych działaniach nie mieści się uświęcanie środków – celami. A tak właśnie nader często działo się w Polsce w ciągu ostatnich dwudziestu pięciu lat. Czy Polsce wystarczy sił i determinacji, żeby tę złą praktykę odmienić?
Zapowiadają się ciekawe czasy, w których Polska może odegrać bardzo istotną rolę. Ale które dla Polski mogą być nie w pełni bezpieczne.