Niebezpieczne kulisy największych afer dopingowych | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 9.08.2016

Niebezpieczne kulisy największych afer dopingowych

Niewątpliwie jednym z głównych problemów współczesnego sportu wyczynowego jest doping, który położył się także cieniem na właśnie rozpoczętych Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro.

sport-plywanie

Temat nie jest bynajmniej nowy, aby zatem po raz kolejny nie „odkrywać Ameryki” opisywaniem nieprawdopodobnych rekordów ustanawianych przez sportowców byłej NRD ( i nie tylko ! ) czy też „ujawniać”, że podobny system „państwowego dopingu” już od wczesnych lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku funkcjonował także w drugim z państw niemieckich, gdzie nad jego bezpieczeństwem czuwało tamtejsze Ministerstwo Spraw Wewnętrznych ( ! ), ograniczę się do kilku stosunkowo nowych przypadków, które – jak mniemam – mogą być  zdecydowanie mniej znane naszym Czytelnikom.

Teraz Rosjanie, wcześniej Amerykanie

Na marginesie skandalu dopingowego w rosyjskim sporcie brytyjski „The Times” przypomniał w ubiegłym roku aferę dopingową jaka wybuchła w przededniu pekińskiej Olimpiady w amerykańskiej lekkiej atletyce. Wszyscy zapewne pamiętają jeszcze jej głównych „bohaterów” Marion Jones i Tima Montgomery natomiast kurz zapomnienia pokrył inną kluczową postać owych wydarzeń jaką był dr Victor Conte, szef  laboratorium BALco w Burlingame koło San Francisco. Pan doktor „szprycował” całą czołówkę amerykańskich lekkoatletów w tym – poza już wymienionymi – takich tuzów jak Justin Gotkin, Antonio Pettigrew czy C. J. Hunter, a czynił to jak wszystko na to wskazuje z co najmniej „cichym” przyzwoleniem amerykańskiej federacji. Nasz dzielny farmaceuta po ujawnieniu całego procederu wykazał skruchę i  szczegółowo go opisał  w złożonych i zaprotokołowanych zeznaniach popartych licznymi dowodami, które przekazał Światowej Agencji Antydopingowej (WADA). Znacie może Państwo tą instytucję ?

Wszyscy o tym wiedzieli

Wśród ujawnionych faktów znalazła się także informacja, że cały proceder znany był działaczom Amerykańskiej Federacji Lekkiej Atletyki i współpracującym z nią trenerom, którzy kierowali ( ! ) swoich zawodników do laboratorium BALco celem dobrania im odpowiednich dla nich wspomagaczy. Zresztą nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy, że przy skali całego przedsięwzięcia oraz okresu w jakim Balco funkcjonowało ( ca 20 lat ! )  dało by się go utrzymać w tajemnicy O tej właśnie powszechnej wiedzy jaką posiadali ( bo musieli ! ) czołowi działacze amerykańskiego sportu, skruszony doktor powiadomił WADA załączając  liczne dowody. Liczył zapewne na złagodzenie kary i pociągnięcie do odpowiedzialności innych winowajców tymczasem… WADA nie nadała sprawie biegu, protokoły zeznań Yictora Conte przepuściła przez niszczarkę a inne załączone przez niego dowody zaginęły w tajemniczych okolicznościach. Zapewne w celu uświadomienia nieszczęśnikowi, jak  nieładnie jest być skarżypytą kalającym w dodatku własne gniazdo, skierowano go na czteromiesięczną reedukację do „pudła” – widać skuteczną, gdyż słuch o doktorze zaginął.

I tak miał szczęście! Hiszpańskiego kolarza górskiego Alberto Leona, który zdecydował się złożyć zeznania w aferze dopingowej innej ikony amerykańskiego sportu – Lansa Armstronga – znaleziono krótko po owej niefortunnej chwili szczerości , powieszonego we własnym domu w San Lorenzo pod Madrytem. Policja miała bardzo poważne wątpliwości, czy było to samobójstwo…  Ciekawym wątkiem afery BALco mogą być losy jednego z bliskich współpracowników dr Victora Conte – Angela Heredii. Ten w przeciwieństwie do szefa nie kłapał dziobem przeciwko swemu krajowi, nie trafił zatem do kryminału a dwa lata temu (po zmianie nazwiska na Angel Hernandez) „objawił się”  nagle w ekipie… Usaina Bolta !

Tu obowiązuje „omerta”

O tym, że w amerykańskim sporcie w sprawach dopingu obowiązuje szczególna forma dyskrecji zwana w pewnych kręgach „omertą” świadczy też taki oto ciekawy przypadek. Na Olimpiadzie w Seulu w 1988 roku bieg na 100 metrów wygrał pochodzący z Jamajki kanadyjski sprinter – Ben Johnson, który wszelako nie zdążył  nacieszyć się swoim zwycięstwem, gdyż „poległ” był na kontroli antydopingowej. Złoty medal i tytuł powędrował więc do jego wielkiego rywala, Amerykanina Carla Lewisa, który… też „brał” tyle, że wyszło  to na jaw  dopiero po zakończeniu przez niego kariery! Co ciekawe wiedzieli o tym wszyscy w amerykańskiej federacji i tamtejszym komitecie olimpijskim, gdyż nieszczęśnik przed igrzyskami trzykrotnie ( !! ) wpadał na dopingu, ale za każdym razem sprawę skutecznie tuszowano. Nie muszę dodawać, że nikt z tego tytułu nie nawoływał do wyrzucenia z Igrzysk WSZYSTKICH amerykańskich sportowców a nikt ze wspólników tego przestępstwa nie został pociągnięty do odpowiedzialności.

Doping brali nawet tancerze

Opisywane przeze mnie wydarzenia są jednak prehistorią w zestawieniu ze skandalem dopingowym, który wybuchł właśnie w Wielkiej Brytanii. Początek był banalny. Pewien brytyjski sportowiec, który dwa lata temu wpadł na dopingu, aby złagodzić grożącą mu karę postanowił swą wiedzą na temat owego procederu podzielić się z Brytyjską Agencją Antydopingową (UKAD). „Ojcem chrzestnym” brytyjskiego dopingu był – według informatora – dr Mark Bonar, który przez cały czas współpracy ze skruszonym „koksiarzem” szeroko i szczegółowo dzielił się z nim swoją wiedzą na ten temat. Pan doktor był uprzejmy między innymi stwierdzić, że w ciągu ostatnich sześciu lat podawał doping przeszło 150 sportowcom z różnych dyscyplin sportu zarówno brytyjskim jak i zagranicznym.

Rozmach jego działalności musi budzić podziw – oto wśród  „klientów” znaleźli się między innymi zawodnicy czołowych klubów Premiership, kolarze, przedstawiciele sportów walki, tenisiści, jeden zawodnik krykieta i para zawodowych tancerzy występujących w wyspiarskiej wersji „Tańca z Gwiazdami” ! Trzeba przyznać –  imponujący „dorobek” !

O tych i innych kulisach działalności dr M. Bonara były „dopingowicz”  poinformował jako się rzekło UKAD, która… odmówiła zajmowania się sprawą ! W ciągnącej się dwa lata ( ! ) korespondencji żądano od niego coraz to nowych dowodów, po dostarczeniu których sprawę… „zamieciono pod dywan”!

Zdesperowany „sygnalista” mając niejasne przeczucie, że oto ktoś robi go w popularne zwierzę pociągowe pognał ze swoimi informacjami do gazety „Sunday Times”.  Gazeta wraz z niemieckim kanałem telewizyjnym WDR w ramach wspólnego śledztwa dziennikarskiego zdobyła kolejne dowody winy pana doktora oraz… całkowitego braku zainteresowania sprawą UKAD ! Jej Sekretarz Generalna – Nicole Sepstead – w odpowiedzi na dziennikarskie pytania, nie dostrzegła w tym niczego nagannego! Indagowany w tej sprawie brytyjski minister kultury i sportu (w rządzie Davida Camarona) – John Whittingdale – ogłosił urbi et orbi, że  „ … jest zszokowany i bardzo zmartwiony”. My też zwłaszcza, że zapowiadane przez pana Ministra wszczęcie śledztwa okazało się „kaczką ministerską”.

Wątpliwe dowody

I tak oto dotarliśmy do właśnie toczących się Igrzysk Olimpijskich w Brazylii, gdzie zabraknie wielu rosyjskich sportowców usilnymi staraniami WADA nie dopuszczonych do startu. Jako przyczynę podano „państwowy system dopingu” w Rosji, gdzie miano go podawać sportowcom za wiedzą i zgodą tamtejszych władz. Nie wiadomo czy dowody na to były równie oczywiste jak opisane przypadki rodem ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, ale z całą pewnością były one znacznie słabiej udokumentowane. W słynnym Raporcie Mc Larena o dowodach pisze się w punkcie 1.4  i  jest to zdecydowanie najkrótszy akapit sążnistego w końcu raportu. Wśród nich wymienia się stwierdzenia przyłapanej na dopingu niejakiej Julii Stiepanowej i jej męża  Vitalija oraz byłego pracownika laboratorium antydopingowego w Moskwie – Grigorija Rodczenkowa.  Cala trójka swoje rewelacje ogłosiła po ucieczce do traktując je pewnie jako formę „polisy” na nową drogę życia.

Co ciekawe z raportu usunięto osiem stron autorstwa G. Rodczenkowa, pomimo, że były one w jego pierwotnej wersji. Czyżby zawierały treści mogące ośmieszyć cały raport? Tak oto poza gołosłownymi stwierdzeniami osób w sposób oczywisty zainteresowanych w sprawie, innych dowodów winy brak. Dowolny Sąd wyśmiałby oskarżenie na nich oparte!  Jakby tego było mało, „prokuratorzy z WADA” nie uznali za stosowne wysłuchania racji drugiej strony o czym z dumą ( ! )  informuje autor raportu. Nieśmiało dodam, że w każdym postępowaniu karnym wszystkie wątpliwości winny być rozstrzygane na korzyść oskarżonego, zaś systemy prawne narodów cywilizowanych nie przewidują stosowania odpowiedzialności zbiorowej.

W opisanym przypadku nie szukano winnych stosowania dopingu a starano się odsunąć od udziału w Igrzyskach WSZYSTKICH sportowców rosyjskich w tym tych, którzy NIGDY nie znaleźli się nawet w kręgu podejrzeń! Szczególną odrazę musi budzić uniemożliwienie startu rosyjskim paraolimpijczykom… Jest rzeczą oczywistą, że cała ta hucpa ma na celu nie walkę z dopingiem a kreowanie wizerunku Rosji jako wroga ludzkości – nie wątpię, że po Igrzyskach rozpoczną się intensywne zabiegi zmierzające do odebrania Rosjanom organizacji Mundialu 2018.

To co się stało trudno nazwać inaczej niż lincz.

Autor

- dziennikarz. Od 1976 roku jego publikacje ukazywały w Dzienniku Bałtyckim, Głosie Wybrzeża, Kurierze Gdyńskim, Gazecie Gdyńskiej. Ostatnio publikował w Dzienniku Trybuna oraz na portalu Głos Gdyni. Jest autorem przeszło pięćdziesięciu autorskich programów telewizyjnych "Weekendowy magazyn szachowy " zrealizowanych w TV Szelsat w latach 1999 - 2000 oraz programów publicystycznych "Krótko i na temat" w TV Gdynia w 2001 roku.

Wyświetlono 1 Komentarz
Napisano
  1. Imię... pisze:

    Wszyscy biorą, sport to teatr oszustów

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika