Olimpijskie grzechy – złamana kariera Ewy Kłobukowskiej
Była młodą, utalentowaną i doskonale zapowiadającą się lekkoatletką. Niestety karierę na zawsze zakończyły badania, które uznały jej płeć za… niewyjaśnioną. Dziś wiadomo, że badania były przeprowadzone nieprofesjonalnie, a cała sprawa mogła być spiskiem ZSRR i NRD. Poznajcie niezwykłą historię Ewy Kłobukowskiej.
Już w lutym po raz kolejny rozpoczną się Igrzyska Olimpijskie i znów będziemy emocjonować się szansami medalowymi polskiej reprezentacji na czele z niekwestionowaną królową polskiej zimy, Justyną Kowalczyk, oraz skoczkami narciarskimi i znakomicie dysponowanymi panczenistami.
O organizację imprezy w 2022 roku ubiega się Kraków, a letnia edycja 2020 roku odbędzie się w Tokio. Warto w związku z tym przypomnieć, że poprzednie igrzyska rozgrywane w stolicy Japonii były dla naszych sportowców bardzo szczęśliwe i wykreowały dwie rodzime gwiazdy światowej lekkoatletyki, spośród których niestety tylko jednej dane było wykorzystać swój ogromny potencjał sportowy.
Japonia organizowała Letnie Igrzyska Olimpijskie po raz pierwszy w 1964 roku. Polscy sportowcy zaprezentowali się wówczas lepiej niż kiedykolwiek wcześniej, zajmując siódmą pozycję w tabeli medalowej z dorobkiem 23 medali (rezultat, który na dzień dzisiejszy jest chyba nie do powtórzenia). 7 z nich wywalczyli wówczas lekkoatleci, w tym aż 5 padło łupem kadry kobiecej, w skład której wchodziły m.in. dwie doświadczone biegaczki, medalistki poprzednich igrzysk, Teresa Ciepły i Halina Górecka, oraz dwie olimpijskie debiutantki – Irena Kirszenstein i Ewa Kłobukowska.
Ciepły zdobyła srebro w biegu na 80 m przez płotki, Kłobukowska brąz w biegu na 100 m, a Kirszenstein dwa srebrne medale – w skoku w dal oraz w biegu na 200 m. Czekał je jednak jeszcze bieg sztafetowy 4×100 m. Za faworytki uchodziła reprezentacja USA, w tym Wyomia Tyus i Edith McGuire, z którymi Polki przegrywały wcześniej w konkurencjach indywidualnych. Jednakże sztafety rządzą się swoimi prawami. Polskie zawodniczki zyskały przewagę nad swoimi konkurentkami dzięki idealnie wypracowanym zmianom i fenomenalnej dyspozycji biegowej. Startująca jako ostatnia Ewa Kłobukowska wyprzedziła czwartą Amerykankę o 0,3 sekundy. Polki zdobyły wówczas złoto i ustanowiły nowy rekord świata – 43.6 s.
Po powrocie do kraju cieszyły się zasłużonym uznaniem publiczności i dziennikarzy. Zaledwie osiemnastoletnia Kirszenstein zajęła drugie miejsce w Plebiscycie „Przeglądu Sportowego” na najpopularniejszego sportowca roku (później w swojej karierze wygrywała w tym rankingu czterokrotnie), Ciepły była siódma, a Kłobukowska ósma. Każdy miłośnik sportu z pewnością pamięta, jak potoczyła się kariera Kirszenstein – po ślubie, już jako Irena Szewińska, ustanawiała kolejne rekordy świata i zdobyła jeszcze cztery medale olimpijskie, a dziś pełni funkcję członka Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego.
Kłobukowska, która startując w Tokio również miała zaledwie 18 lat, zapowiadała się na równie fenomenalną lekkoatletkę. Rok po igrzyskach ustanowiła rekord świata w biegu na 100 m, a w 1966 roku została dwukrotną mistrzynią Europy. Wszystko zmieniło się w 1967 roku przed Mistrzostwami Europy w Kijowie. Wprowadzone niewiele wcześniej badania wykazały, że u Kłobukowskiej niektóre komórki charakteryzowały się zbitką chromosomów XXY. Na tej podstawie status płci zawodniczki uznano za… niewyjaśniony i Kłobukowską skreślono z listy zawodniczek kadry kobiecej oraz anulowano wszystkie ustanowione przez nią rekordy świata, w tym ten sztafety z Tokio (choć wynik nie został unieważniony i zawodniczki zatrzymały swoje medale). Świetnie zapowiadająca się kariera sportowa naszej rodaczki została bezpowrotnie złamana, a Kłobukowska, zamiast przygotowywać się na wyjazd do Meksyku na swoje kolejne igrzyska, musiała nauczyć się żyć na nowo z daleka od świata wielkiego sportu.
Jakość przeprowadzonych wtedy badań ginekologicznych budziła wątpliwości od początku, ale dopiero wiele lat później można było oficjalnie potwierdzić zawodność i niesprawiedliwość tej metody. Cała sytuacja budzi ogromne podejrzenia o zakulisową brudną grę ze strony naszych politycznych „przyjaciół” – Związku Radzieckiego i Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Głosy obrony, nawet jeśli były, ginęły w natłoku nagonki. Tym dziwniejsze, że do tej pory nikt oficjalnie nie przeprosił Kłobukowskiej za te bulwersujące oskarżenia i lata upokorzeń.
Mistrzyni olimpijska z Tokio do dziś rzadko pojawia się publicznie. Wyjątkiem była m.in. gala zorganizowana przez Polski Związek Lekkiej Atletyki w 2009 roku, podczas której w plebiscycie z okazji 90-lecia PZLA Kłobukowska została uznana najwybitniejszą sprinterką w historii naszego sportu. Niestety, opinia publiczna wciąż niezbyt dobrze kojarzy tę fantastyczną postać. Pozostaje nam pamiętać o swoich bohaterach i mieć świadomość, że nawet najszlachetniejsza idea rywalizacji sportowej może zostać wypaczona przez tych, którzy nie grają fair.
Pamiętam jej osiągnięcia sportowe.Okazało się, do końca nie wiem co to takiego dokładnie, ale coś , za co skreślono ją z listy sportowców. Szeptano, że wyszło niespodzianie na jaw, że jest hermafrodytą.Kto to wie, ale Pani Ewa zawsze wyglądała jak mężczyzna.Szewińska, równie doskonała lekkoatletka, ale mimo to, to zupełnie inny typ niż Kłobukowska.Szewińska jest kobieca.
Nie kto to wie, tylko podła intryga kacapów i enerdowców. Moim zdaniem wyglądała bardziej kobieco od Kirszensztain.
Szewińska ma twarz tak samo męską jak Klobukowska tylko biodra rozłożyste i mto ma decydować o płci?
Szkoda Pani Kłobukowskiej! Była lepsza od tego konia kirszensztain!
Pani Kłobukowsa była lepsza od tego konia kirszensztain!
Wstydzę się za polskie władze, ministerstwo sportu i gloryfikowaną św. pamięci Ir.Szew, koleżankę pani Ewy Kłobukowskiej, że nie zrobiły nic by tę sprawę publicznie sprostować. ZSRR i NRD już nie istnieją, minęły czasy prominentów PZPR, a współcześni milczą. Wstyd!