Poczta Polska się reformuje. „Powstanie kolejna warstwa ludzi wypchniętych poza margines życia społecznego”
Pod rządami premiera Donalda Tuska Polska reformuje się coraz bardziej. W ostatnich dniach media po raz kolejny podniosły w tej sprawie krzyk. Tym razem krzyczą na temat reform następujących w Poczcie Polskiej. Zdaniem tychże mediów przekazywanie korespondencji sądowej do obywateli za pośrednictwem prywatnej firmy, która za tę usługę zażądała ok. 40 mln zł rocznie mniej niż Poczta Polska, może stanowić przyczynek do powiększania bałaganu, także prawnego, i tak już panującego w Polsce.
Na przykładzie Poczty Polskiej należy zwrócić uwagę na nieco inny aspekt prowadzonych w Polsce reform. Żeby było jasne. Jestem całym sercem (i rozumem) za unowocześnianiem poczty (i Polski). Niech powstają paczkomaty, strefy samoobsługowe, niech poczta świadczy usługi za pośrednictwem internetu. Ale niech robi to obok usług świadczonych dzisiaj i w dzisiejszej formie.
Jest cała masa ludzi starszych, często schorowanych, nierzadko zniedołężniałych. Wprowadzenie rewolucyjnych rozwiązań zamiast tych stosowanych dzisiaj spowoduje, że powstanie cała, kolejna już warstwa ludzi wykluczonych lub wypchniętych poza margines życia społecznego. Oni nie nauczą się już korzystania z komputerów, tabletów, bankomatów, paczkomatów, listomatów i różnych innych „…atów”. I co? Dla nich Polska to już nie ich kraj?
Jeszcze trochę takich reform i Polska stanie się krajem ludzi wyłącznie młodych, zdrowych i koniecznie ze znajomością języka angielskiego, najlepiej w miejsce (a nie obok) polskiego. Jeszcze tylko zalegalizujmy eutanazję i przeprowadźmy w Sejmie ustawę zobowiązującą państwo do refundowania zabiegu jej stosowania. Wszak na refundację leczenia chorób w kraju, w którym VAT jest jednym z najwyższych na świecie, drogi są coraz częściej płatne, oprócz podatków „osobistych” władza pobiera opłaty śmieciowe, abonament radiowo-telewizyjny, podatek drogowy (w swoim czasie włączony do ceny paliwa) i Bóg jeden wie, co jeszcze, nie ma pieniędzy.
Potężną przeszkodą w takim reformowaniu państwa w chwili obecnej jest kościół, który coraz bardziej słabnącym głosem stara się krzyczeć o zachowanie wartości ponadczasowych, humanistycznych, ludzkich. Ten głos jest coraz słabszy, bo przez ostatnich ponad trzydzieści lat, gdy upadające „państwo ludowe” powoli oddawało władzę, kościół nie kształcił „kadr przyszłościowych”.
W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych seminaria i uczelnie kościelne corocznie wypuszczały dziesiątki, jeśli nie setki absolwentów przygotowanych do podważania roli tamtego, złego, „komunistycznego” państwa. A gdy to państwo oddało władzę nowym, „prawowitym” obywatelom, kadry kościelne coraz częściej przekształcały się z przewodników duchowych w funkcjonariuszy (urzędników) kościelnej instytucji. Teraz trzeba będzie tylko tę instytucję uciszyć. Państwo to zrobi bardzo szybko i skutecznie. Wystarczy trochę pomajstrować przy podatkach. A potem jeszcze dwadzieścia, trzydzieści lat i Polska stanie się. No właśnie. Czym?