Sędziowie walczą o swoje przywileje | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 20.12.2019

Sędziowie walczą o swoje przywileje

Jak trwoga, to do Boga. Inne, znane w Polsce powiedzenie, mówi: Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy! przywołałem te dwa powiedzenia (przysłowia)? Poruszyła mnie do głębi walka sędziów o zachowanie niezawisłości sędziów i niezależności sądów.

Okrutna władza, porównywana do bolszewickiej władzy radzieckich czekistów dokonuje zamachu na trzecią władzę Rzeczpospolitej. Usiłuje ją sobie podporządkować. W tej sytuacji coraz więcej przedstawicieli sędziów zwraca uwagę, że bez niezależnych sądów i niezawisłych sędziów szeregowy Kowalski nie będzie mógł liczyć na sprawiedliwy wyrok. I wzywa tegoż Kowalskiego, by stanął w obronie wartości głoszonych przez tych, którzy w protestach „sędziowskich” biorą udział.

A niezbyt mądry Kowalski daje sobą manipulować. Nie ma pojęcia, o co chodzi w całej tej zabawie, ale staje przed kamerami różnych „tefałenów” i z odwagą niemal powstańca warszawskiego mówi, że dla wolnej Polski, dla swej Ojczyzny, musi „stanąć w obronie sądów. Bo bez nich nie ma sprawiedliwości”.

No cóż. Z głębokim smutkiem informuję, że istotnie kolejne zmiany w sądownictwie, proponowane przez ministra Zbigniewa Ziobrę, są co najmniej nieudane. Część z nich jest ewidentnie niekonstytucyjna. Tu wspomnę tylko niesławną próbę odwołania przed końcem kadencji Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego, Małgorzaty Gersdorf. Tu – wielki szacunek dla Pani Profesor za niezłomność.

Podobnie niekonstytucyjne są propozycje, ponoć zgłaszane ostatnio, mówiące o wydalaniu sędziego z zawodu. Przypominam, że stanowi jednoznacznie (art. 180 ust. 1 i 2): „Sędziowie są nieusuwalni. Złożenie sędziego z urzędu, zawieszenie w urzędowaniu, przeniesienie do innej siedziby lub na inne stanowisko wbrew jego woli może nastąpić jedynie na mocy orzeczenia sądu i tylko w przypadkach określonych w ustawie”.

Powoli przyzwyczajam się, że pan minister Ziobro takie zapisy interpretuje po swojemu. Ale „falandyzacja” prawa po pierwsze nie jest jego wynalazkiem (jak samo określenie wskazuje), ani za dobrze mu nie wychodzi. Ale z równie wielkim smutkiem zauważam, że szukanie poparcia dla „stanu sędziowskiego” w społeczeństwie jest tylko klasycznym przypadkiem manipulowania tym społeczeństwem.

Dziś okazuje się, że stowarzyszenia sędziowskie potrafią zorganizować protesty, uzyskać „szerokie, społeczne poparcie”, potrafią ze swoim głosem niezadowolenia dotrzeć do instytucji unijnych. Ale to przecież nie kto inny jak niezależne sądy i niezawiśli sędziowie przez ostatnich trzydzieści lat pokazali, jak wygląda sprawiedliwość w wydaniu sędziów Rzeczpospolitej Polskiej.

Przecież to właśnie niezależne sądy i niezawiśli sędziowie orzekali w sprawach dzikich reprywatyzacji (nie tylko w Warszawie), na których bogacili się między innymi ludzie znajdujący się w towarzyskim, biznesowym, kulturalnym czy rodzinnym kręgu zbliżonym do przedstawicieli szeroko rozumianego aparatu „sprawiedliwości”. To właśnie niezależne sądy i niezawiśli sędziowie wyznaczali w minionych latach syndyków, za bezcen przekazujących przedsiębiorstwa różnym pociotkom, znajomym „królika” itp. To przecież skandalicznymi wyrokami niezależnych sądów i niezawisłych sędziów przepełniony jest internet. To przecież niezależne sądy i niezawiśli sędziowie wspierają się opiniami biegłych, za nic mając zdrowy rozsądek i życiowe doświadczenia.

Wiem, wiem. W gronie ok. 10 tysięcy sędziów znakomita większość jest uczciwa, porządna, w swej pracy – staranna i dokładna. Dlatego zwracam od razu uwagę, że nie mam pretensji, że znalazł się sędzia kradnący (przepraszam, przez roztargnienie zabierający) z lady sklepowej nie swoje 50 zł. Ani o to, że kradł coś w jakimś sklepie. Mam pretensje o to, że w tych wszystkich sprawach (reprywatyzacji, upadłości, skandalicznych, oczywiście niesprawiedliwych wyroków) stowarzyszenia sędziowskie nie zabierały głosu. Nie potrafiły zdobyć się nawet na chwilę refleksji nad moralną i etyczną kondycją stanu sędziowskiego.

Śmiem twierdzić, że dziś najgłośniejsi wołają o wsparcie społeczne nie dla niezależnych sądów i niezawisłych sędziów. Dziś większość z nich walczy o zachowanie swoich, powtarzam, swoich indywidualnych pozycji i przywilejów. Jeśli uda im się je zachować, ponownie w kąt pójdzie sprawiedliwość dla wspomnianego wyżej Kowalskiego. I dlatego nie widzę żadnych powodów, by Kowalski wspierał walkę o niezależne sądy i niezawisłych sędziów. Niech mają to, na co sobie zapracowali. Tym bardziej, że, jak to już kiedyś napisałem, niezależności sądów i niezawisłości sędziów nie da się zadekretować. Ani ograniczyć ustawami. Przynajmniej do czasu, gdy ich twarzą (autorem) będzie Zbigniew Ziobro.

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.



Moto Replika