Tak działają mafie lekowe
Co przez połowę godzin pracy, codziennie, robią właściciele i kierownicy aptek? Zajmują się zdobywaniem leków.
Jak to – ktoś może zapytać – trzydzieści lat od ustanowienia kapitalizmu, więc i wolnego rynku leki trzeba zdobywać?
Aptekarze muszą walczyć o niesłychanie ważny, nierzadko decydujący o życiu towar, aby go dostarczyć chorym pacjentom? To jakiś absurd!
Niestety, taka jest rzeczywistość. Rządzący poprzedniej ekipy, którzy jak wiemy byli ojcami chrzestnymi niejednego przekrętu, skonstruowali tak prawo farmaceutyczne, że producentom i wielu hurtowniom nie opłaca się dostarczanie leków do aptek. Mogą zarobić zdecydowanie więcej w inny sposób.
Jak?
Handel lekami, towarem ważnym i wrażliwym jest na całym świecie ściśle regulowany i ograniczają go liczne restrykcje. Omówię tylko jedną, która prowadzi do tej tragicznej polskiej patologii.
Wielkie międzynarodowe koncerny, producenci o miliardowych obrotach, posiadają wyłączność i patenty na najważniejsze leki w obrocie, bo to oni zainwestowali grube pieniądze w naukowców, laboratoria, długotrwałe testy na zwierzętach i ludziach, zanim lek został dopuszczony do obrotu.
I te wielkie koncerny odrębnie z każdym państwem pertraktują, uwzględniając bogactwo państwa i siłę nabywczą obywateli, cenę rynkową swojego produktu. Potem cena tych ważnych leków na receptę jest stała w sprzedaży.
Polityka i geografia zdecydowała, że na zachodzie graniczymy z bardzo bogatymi krajami tak zwanej starej Unii. A na dodatek piętnaście lat temu sami przyłączyliśmy do Unii Europejskiej, czego jednym z efektów było wewnętrzne zniesienie granic, swobodne poruszanie się na całym obszarze i swobodny obrót towarów.
Taka sytuacja w zakresie medycyny natychmiast została zauważona i zyskownie wykorzystana przez osoby powszechnie nazywane spekulantami, a potocznie szubrawcami.
Ministerstwo rządu PO+PSL przygotowało prawo umożliwiające antyobywatelską działalność, a ludzie bez skrupułów natychmiast z tego skorzystali. Policzono, że gdy w kraju notorycznie brakuje leków dla Polaków, wywozi się je za granicę o wartości 2 – 3 miliardów złotych. Proceder trwa już wiele lat.
Dlaczego to się opłaca?
Popatrzmy sobie na jeden lek – Clexane – bardzo ważny, często ratujący życie i niezbędny po wielu operacjach; lek przeciwzakrzepowy, ordynowany po zawale, w ostrej niewydolności serca, w chirurgicznych zabiegach ortopedycznych, a nawet u osób unieruchomionych z powodu ostrych schorzeń. Widać więc, że jest to lek niezmiernie ważny i często przez lekarzy stosowany.
Apteka kupuje ten specyfik w hurtowni za, w zaokrągleniu 100 zł. A potem w zależności od decyzji lekarza może na receptę sprzedać pacjentowi za te 100%, albo ulgowo. Hurtownie mają ustawowe marże w wysokości 5%, więc zarobiły tylko 5 zł. Apteki też mają ustalone ceny, te same w całej Polsce.
Ustawodawca pozostawił jednak furtkę. Nie jest hurtowniom zabronione sprzedać lek za granicę. A w Niemczech Clexane kosztuje już 100 euro, czyli cztery razy tyle co u nas. Niech więc sprzeda się go niemieckim aptekarzom za 200 zł, to zarobi się nie głupie 5 tylko 100 zł. Dwadzieścia razy więcej.
Oczywiście hurtownia aż tyle nie dostanie bo w proceder są zamieszane całe mafijne grupy: skorumpowane apteki, producenci, przewoźnicy i organizatorzy wywozu.
Rezultat widzimy, gdy zachorujemy i chodzimy od apteki do apteki z receptą, słysząc; – nie ma, nie ma, nie ma….
Polityka
Ustawki wykorzystują firmy zaufania publicznego, a także wiele opiniotwórczych środowisk. Przyzwyczailiśmy się i nie wzbudzają już takich emocji jak kiedyś. Lecz żeby rząd, nasza pisowska władza przedstawiła nam ewidentną ustawkę?
Przyznam, tego się nie spodziewałem.
Walka władzy z nielegalnym wywozem leków za granicę, leków dla polskich pacjentów, za wynegocjowaną przez rząd z producentem cenę, zaczęła się na dobre ponad rok temu, po wielu alarmujących publikacjach (w tym także moich).
I wydawało się, że ta wojna zbliża się wreszcie do końca, co wymagało poprawy pewnych aktów prawnych i zdecydowanych akcji służb, głównie CBA i CBŚ.
Rząd przygotował nowelizację prawa farmaceutycznego i puścił w ruch maszynę ustawową. Gdzieś tydzień temu siedzę przed telewizorem, popijam kawę i oglądam wiadomości. I nagle czytam na czerwonym pasku, oczom nie wierzę i zaczynam się gotować.
Biegnie wiadomość: „Sejm uchwalił nowelizację ustawy farmaceutycznej mającej pomóc zahamować wywóz leków za granicę”.
Co to znaczy ?! Mającą pomóc?! Co to za półśrodki?
USTAWA MIAŁA ZDECYDOWANIE UNIEMOŻLIWIĆ, ZAHAMOWAĆ, A NIE POMÓC.
Czy rząd Mateusza Morawieckiego, z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobro i ministrem zdrowia Łukaszem Szumowskim kpią sobie z ludzi?
A może są po prostu tacy słabi, że nie są w stanie poradzić sobie z mafią lekową, która widocznie zarzuciła swoje macki również w ministerstwach.
Lub też ta cała działalność władz przez dwa lata wokół wywozu za granicę i niedoborów leków w Polsce to była tylko taka pozoracja dla zmydlenia oczu biednym obywatelom.
TAKA KLASYCZNA USTAWKA, tym razem sprokurowana przez wybrane przez nas władze.
Działalność wywozowa, czyli ograbianie Polaków z niezbędnych do życia medykamentów, zwielokrotniła się po dojściu PIS do władzy. Przestępcy poczuli, że koniec procederu się zbliża, więc ostatnim rzutem na taśmę usiłowali wyciągnąć tyle, ile się da. Już nie tylko te najważniejsze leki, jak insuliny, bez których cukrzycy umierają, lecz także krople do nosa, leki przeciwbólowe, czy popularne maści znikały z półek.
I to trwa nadal. Mimo aresztowania paru sprawców z jakiegoś Pcimia Dolnego, ci wielcy organizatorzy mają się dobrze i pracują pełną parą. Aptekarze nie odczuwają poprawy i nadal wydzwaniają po całym kraju, by zdobyć niezbędny lek.
Tak właśnie jest, gdy ustawa ma pomóc zwalczyć przestępstwo, a nie, jak się oczekuje, to przestępstwo radykalnie zwalczyć.
Mściwość, złośliwość, małostkowość i pycha, to przymioty ludzi chronicznie chorych. Lecz gdy ci pałkarze czują się z tym dobrze, to nie życzę im powrotu do zdrowia.
Dobry artykuł i odważny!
Dużo głupot w tym artykule i brak zrozumienia
tematu. Podobnie jak z tymi artykułami o mediach paliwowych na stacjach, co paragonów nie wydają i miliardy państwo okradają (,na stacjach już sami studenci robią praktycznie, zaś w aptekach to praktycznie same sieciówki)…. problem jest , natomiast nie przesadzajmy, przecież to sami producenci leków powinni być nie zainteresowani utratą marży ( sprzeda Polakowi taniej, a Niemiec dostanie Po za oficjalnym obiegiem). Problem jak zawsze jest zapewne wyolbrzymiany.
Rozumiem, że Sz.P. z branży i jako aptekarz na wyprowadzaniu leków nie zarabiał. Nie reprezenuje pan też sieci i obsługujących ich biur.
Wnioskuję taże, że albo ma pan pełny magazyn, w tym wszystkie notoryczne braki, albo nigdy pan nie stoi przy pierwszym stole i nie tłumaczy wściekłemu pacjentowi, że jego lek jest nieosiągalny od wielu miesięcy.
To są wszystko sprawy do dyskusji, a powodem jest niewypracowanie jasnej koncepcji dystrybucji leków w Polsce. Ja twierdzę, że takie ustawowe niedopatrzenie, jak we wielu innych sektorach handlu i gospodarki, jest po to, by dać możliwość zarabiania „swoim”, zazwyczaj ludzi bez specjalnej etyki i moralności.
Czy pan do takich również należy? Inaczej pana nie rozumiem. A w temacie piszę już od dobrych pięciu lat.