Teraz Giertych może mieć problemy jako adwokat
Władza prowadzi intensywne działania mające wyjaśnić, kto i w jakim celu dokonał nagrań najwyższych przedstawicieli państwa, biesiadujących (za publiczne pieniądze) w najdroższych restauracjach Warszawy. A tygodnik „Wprost” publikuje informacje z kolejnych nagrań. Przybliżając czytelnikom coraz bardziej obraz świata współczesnej „polskiej polityki” i współczesnego „polskiego biznesu”.
- Władza swoje – najważniejsze jest, kto i dlaczego nagrywał.
- Naród swoje – to, co jest na nagraniach, kompromituje władzę tak bardzo, że powinna odejść.
- Władza swoje – to jest destabilizacja państwa, prowadzenie do jego upadku.
- Naród swoje – państwo nie takie kataklizmy przetrwało. Skompromitował się rząd.
Afera nagraniowa doprowadzi do jego upadku. To działania poszczególnych członków rządu i ludzi im bliskich powodują destabilizację państwa. Rząd i państwo to nie są pojęcia tożsame.
Jeśli „Wprost” lub dowolna inna redakcja (radiowa, telewizyjna, prasowa, sieciowa) będzie zamieszczać kolejne nagrane rozmowy wysokich przedstawicieli „elity” Rzeczpospolitej, to obecny rząd i jego „przyjaciele” nie nadążą budować kolejnych szańców obronnych.
Pamiętamy już piwotalnych ministrów, dowiedzieliśmy się o murzyńskim kierunku literackim i o tym, że zrobiliśmy Amerykanom łaskę. Nie zapomnieliśmy o tym, że „zorganizowana grupa przestępcza” dopuściła się nielegalnego podsłuchiwania, a spotkania w drogich, warszawskich restauracjach, opłacane państwowymi pieniędzmi, były spotkaniami prywatnymi. I ciągle mamy przed oczami, że nie jest prawdą, że w tych prywatnych rozmowach dokonywano ustaleń dotyczących obsady stanowiska Ministra Finansów, zmian w ustawie o NBP, o wspomożeniu za ściśle określoną cenę, w okresie przedwyborczym, budżetu państwa poprzez wykup (na rynku wtórnym) obligacji za pieniądze NBP.
Dziś, gdy kolejne utrwalone rozmowy (i postawy osób powszechnie znanych, aspirujących do miana elit Rzeczpospolitej) zostały upublicznione, postawiono kolejne szańce. W redakcji „Wprost” pojawili się szantażyści, bandyci i podstępni „dziennikarze” potajemnie nagrywający prywatne rozmowy.
A wszystko to w sytuacji, gdy znani przedstawiciele adwokatury usiłują, oczywiście w imieniu swoich tajemniczych (chronionych tajemnicą adwokacką) klientów kupić prawa autorskie do takiej czy innej niewygodnej publikacji. I założyć „firmę”, która przy pomocy takich publikacji spróbuje „oskubać” paru najbogatszych Polaków. To ostatnie zdanie oczywiście nie jest prawdą!!!
Przy okazji widać pięknie, jak ewoluuje obrona „układu”. Pan Premier Donald Tusk potrzebował około czterech dni dla określenia obronnej strategii rządu, podania obowiązującej retoryki i preferowanych haseł. Po drodze była awantura w redakcji tygodnika „Wprost” i wszystkie jej konsekwencje.
Tym razem adwokat Roman Giertych opublikował swoje stanowisko w sprawie informacji, jakie mają się pojawić w tym tygodniku jeszcze zanim stosowny numer został wydany. Ten pośpiech jest znamienny. Ale te szańce, budowane tak szybko, nie pozwolą na zbyt długą obronę. Dla mnie symbolem słabości takiej obrony jest fakt zasłaniania się niepamięcią.
No cóż. Rozumiem, że „przyciśnięty do muru” bezpośrednimi pytaniami adwokat, bohater publikacji, czegoś „nie pamięta”. Każdy sąd przyjmie taką odpowiedź, nie wyciągnie z niej negatywnych wniosków. Mnie o tym nauczyli w szkole średniej!!! Ale moi nauczyciele powiedzieli mi też coś innego. To mianowicie, że adwokat obdarzony „krótką” pamięcią może mieć problemy z pozyskaniem zamożnych klientów.
Wybory zbliżają się. Jeśli kandydatami w tych wyborach po raz kolejny będą ci, którzy tak się kompromitują, to obawiam się, że frekwencja wyborcza „skoczy” do całych dziesięciu procent. Nie wpłynie to na ich prawomocność. A władza będzie mogła narzekać na Naród, który z takim układem nie będzie chciał mieć nic wspólnego.
Brawo panie Xawery! Niestety o adwokatach mam inną opinię.
„Krótka pamięć” w tej profesji chyba jest ceniona.