TW „Bolek”. Teraz czas na najważniejsze pytania
Ocenę Lecha Wałęsy, jego współpracy z SB i zachowania w tej sprawie – pozostawiam jego sumieniu. W mojej ocenie współpraca jakiegokolwiek obywatela z organami władzy niekoniecznie musi zasługiwać na potępienie. Inna rzecz, jak oceniają taką współpracę jego koledzy, ci wszyscy, którzy mu ufali, może niekiedy powierzali tajemnice, a on przekazywał je swoim tajnym pracodawcom?
Nie zamierzam jednak tego oceniać. Zwłaszcza, że i zasługi Lecha Wałęsy dla Rzeczpospolitej są. Ale teraz, gdy mleko definitywnie rozlało się, pozwolę sobie na kilka refleksji.
Sądy potwierdzały nieprawdę
Refleksja pierwsza: jak wyglądają polskie sądy (a właściwie ich sędziowie). Te same, które wiedziały o współpracy Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa PRL i najzwyczajniej w świecie potwierdzały nieprawdę stwierdzając, że Lech Wałęsa złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne. Jak wygląda w tym momencie sprawa sędziowskiej niezawisłości i niezależności? Pytanie aktualne tym bardziej, że ciągle jeszcze tli się w Rzeczpospolitej konflikt w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Pytanie aktualne tym bardziej, że społeczne zaufanie do sądów, zadziwiająco wysokie przez pierwszych około dziesięć lat po zmianach ustrojowych, dziś dochodzi do granic, poza którymi stan sędziowski może być wręcz nieakceptowany społecznie. Pytanie aktualne tym bardziej, że odpowiedź na nie może być przyczynkiem do pogłębionych analiz tego, co niektórzy nazywają „układem gdańskim”.
Media solidarnie milczały
Refleksja druga: jak to się stało, że przez ostatnich osiem lat w żadnej telewizji, ani publicznej, ani „prywatnej” nie został wyemitowany film pt. „TW Bolek” Grzegorza Brauna. Jak to się stało, że przez ostatnich osiem lat tak zwane „wolne media” w ponoć demokratycznym państwie nie potrafiły ujawnić tego tematu, milczały jak zaklęte? Temat ten stanowił swego rodzaju tabu a każdy, kto próbował cokolwiek na ten temat powiedzieć, narażony był na różnego rodzaju szykany (p. Wyszkowski nie jest jedynym przykładem).
IPN sekował historyków opisujących Wałęsę
Refleksja trzecia: cóż to się stało, że na przykład autorzy książki na temat współpracy Lecha Wałęsy z SB byli „sekowani” przez całe lata na przykład w Instytucie Pamięci Narodowej? W jaki sposób kierownictwo tegoż instytutu, powołanego w bardzo określonym celu, będzie próbowało teraz zachować twarz? (Czy „rozmydlając” sprawę, czy wykręcając zawile to, co trzeba rzec prosto – „Z chłopa król”, Cz. Miłosz). Czy w ogóle taki instytut jest nam jeszcze do czegokolwiek potrzebny?
Służby zawiodły
Refleksja czwarta: co robiły organa ścigania, wszelkie policje, centralne biura, inspekcje itp., że nie potrafiły przez tyle lat przejąć znakomitej większości „prywatnych archiwów” byłej SB? Jak jest ich skuteczność? Czy tak zwana „afera taśmowa” nie stanowi kolejnego przykładu „skutecznych inaczej” działań tych organów?
Jakie z tego korzyści?
Refleksja piąta: jakie korzyści odniesie Rzeczpospolita z nagłośnienia obecnie faktów ogólnie znanych? Po co rozpętano ogólnokrajową nagonkę na Lecha Wałęsę, kiedyś uwikłanego w taki czy inny rodzaj współpracy z SB? Czy nikt nie widzi innych możliwości wykorzystywania „potencjału osobowego” byłego Prezydenta Rzeczpospolitej dla dobra naszego kraju?
Refleksja szósta: czy w Rzeczpospolitej nie ma ważniejszych tematów do rozstrzygania niż fakt współpracy byłego Prezydenta Rzeczpospolitej ze Służbą Bezpieczeństwa? Tu cisną się na usta: i program (?) ogłoszony przez pana Morawieckiego, i zbliżające się rozmowy na temat przyszłości Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej, i wiele, wiele innych ważnych spraw. My natomiast, z medialnej konieczności, musimy zajmować się jakimś tajnym współpracownikiem. Za chwilę ogłosimy zapewne kolejną wojnę polsko – polską, tym razem o zdradzieckie działania okrągłostołowe. Bo przecież przy okrągłym stole „komuniści” dogadywali się ze swoimi agentami.
A my zostajemy teraz z tą żabą, którą przez długie tygodnie będziemy jeść. Obyśmy się tylko nie dławili za bardzo. Bo wokół nas są całe zastępy życzliwych, którzy tylko na to czekają.