Zakład karny jak dobre wczasy. Siłownia, świetlica, boiska sportowe
Zakład karny typu otwartego lub półotwartego. W takich placówkach przebywają głównie ludzie nie płacący alimentów, ewentualnie skazani za prowadzenie pojazdów mechanicznych (czytaj rowerów) pod wpływem alkoholu.
Skazani mają do dyspozycji: siłownię, świetlicę, bibliotekę, boisko sportowe. Każdy może skorzystać z okazji i podnieść poziom swojego wykształcenia. Jest to nawet mile widziane. Wszak świadczy o prawidłowo prowadzonym procesie „resocjalizacji”. W razie konieczności jest dentysta i lekarz. Jeśli stan zdrowia osadzonego tego wymaga, możliwe jest leczenie w „zewnętrznych” placówkach służby zdrowia. Cele są otwarte, ogrzewane. Skazani otrzymują trzy posiłki dziennie. Drobne zakupy mogą zrealizować w więziennej kantynie.
Wszystko fajnie, wszystko prawidłowo. Tylko że w tym samym czasie przeciętny Polak, nie zalegający z alimentami ani nie jeżdżący rowerem „po pijaku”, za skorzystanie z siłowni musi zapłacić ok. 30,- zł za każdą godzinę przyjemności, za studia musi płacić od dwóch do pięciu tysięcy zł za semestr, na posiłki w restauracjach raczej go nie stać, o rachunkach za ogrzewanie i energię nawet nie wspomnę. Fakt, gdzieniegdzie jeszcze może skorzystać z bezpłatnej biblioteki (uwaga rządzący: jak widać, tu są jeszcze pewne rezerwy). Dentysta już dawno pobiera opłaty, i to słone, o dostaniu się do lekarza napisano już tyle, że temat przemilczę.
Nie będę powielał tego, co po wielokroć zostało już powiedziane, napisane, sfilmowane, a może nawet wyrzeźbione. No i najważniejsze: przeciętny Polak musi płacić coraz wyższe podatki m. in. na utrzymanie skazanych przebywających we wspomnianym na wstępie zakładzie karnym.
Ale kto ci broni, demagogu przejechać się rowerem po pijaku i iść do kicia? Od zarania dziejów przeróżni manipulanci podpierali się losem „zwykłego człowieka” (tu: przeciętnego Polaka), czyli bytu, który nie istnieje. Każdy ma inaczej, jeden lepiej drugi gorzej. Ten sam może mieć raz lepiej raz gorzej. W większości zależy to od niego samego. Ale nikt normalny nie zazdrości więźniom. Nie bardzo wiem co miał na celu ten artykuł?
P.S. Do więzienia się idzie jak kogoś po pijaku zabijesz (choćby i rowerem, ale częściej jednak samochodem), a nie za samą jazdę.
Mam nieodparte wrażenie, ze tłumaczę coś dziecku.
cóż co ohydny, pusty, pisany pod hmmm niziny społeczne artykuł! Żałuję, że nie mogłam przyznać mu 0 gwiazdek.
Myślisz, drogi „Autorze”, że darmowa siłownia wynagrodzi jakiekolwiek ograniczenie wolności?? To, że nie możesz wyjść na spacer o północy, to, że nie możesz iść na lody wieczorem? to, że nie Ty decydujesz, co jesz w więziennej „restauracji”??? Tak czy siak do takich jak Ty „Autorze” zwykle mawiam, że mam nadzieję, że i oni będą mogli zaznać tych więziennych „luksusów”.