Adamowicz ponownie prezydentem Gdańska | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 5.11.2018

Adamowicz ponownie prezydentem Gdańska

Prezydentem Gdańska przez kolejnych 5 lat będzie Paweł Adamowicz. Pomimo wielu prób zmiany sytuacji politycznej w mieście opozycja wciąż jest bezradna, a tym razem przeciwnik Adamowicza Kacper Płażyński uzyskał procentowo słabszy wynik niż jego poprzednik Andrzej Jaworski.

Adamowicz wygrał wybory w II turze pokonując politycznego debiutanta Kacpra Płażyńskiego stosunkiem 64,8 proc. do 35,2 proc. Wynik bardzo precyzyjnie przewidziało badanie sondażowe przeprowadzone przez Pracownię Analiz Społeczno-Politycznych, która analizując także wyniki I tury była bardzo bliska rzeczywistości.

Niekwestionowanym zwycięzcą wyborów jest dziś Paweł Adamowicz, który radząc sobie z nieprzychylnością swojej macierzystej partii PO, która wystawiła przeciw niemu kontrkandydata w osobie Jarosława Wałęsy – udowodnił, że jest wyjątkowo sprawnym politykiem wyrastającym na jednego z samorządowych liderów na mapie ogólnopolskiej.

Prawo i Sprawiedliwość realnie próbowało pokonać Adamowicza już wielokrotnie – w 2006, 2010, 2014 i 2018 roku. Za każdym razem bezskutecznie, choć najbliżej zwycięstwa do tej pory był Andrzej Jaworski, który cztery lata temu w drugiej turze uzyskał blisko 39 proc. poparcia, co było najlepszym w historii wynikiem kandydata PiS w konfrontacji z Adamowiczem.

W wyborach 2018 roku nadzieją opozycji miał być Kacper Płażyński, który jednak w II turze uzyskał zaledwie 35 proc. poparcia i to pomimo bardzo wielu sprzyjających okoliczności polityczno-medialnych. Chodzi przede wszystkim o przychylne PiS media publiczne i praktycznie nieograniczony do nich dostęp. Wydawać by się mogło, że trudno o okoliczności bardziej sprzyjające wyborczemu sukcesowi. Zwycięstwo Płażyńskiego jednak nie nastąpiło, w partii mówi się wręcz o porażce, bo nadzieje pokładane w młodym politycznym debiutancie były ogromne.

Wiele wskazuje na to, że Płażyńskiemu zabrakło zarówno doświadczenia politycznego, jak i samorządowego. Zanim został kandydatem na prezydenta Gdańska, nie pełnił żadnej funkcji politycznej, nie zarządzał żadnym podmiotem, nie był także znany gdańszczanom. W zasadzie na pół roku przed wyborami pojawił się znikąd i to od razu jako kandydat na prezydenta dużego, liczącego się miasta. To zdecydowanie zbyt krótki czas, aby wyrobić sobie istotną pozycję w lokalnej społeczności.

Wydaje się także, że w wyborach samorządowych w Gdańsku nie pomógł szyld partyjny i jednoznaczna identyfikacja kandydata z partią Jarosława Kaczyńskiego. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem byłby start z własnego komitetu obywatelskiego, być może przy wsparciu PiS, ale nie w tak bezpośrednich relacjach z partią polityczną, która w Gdańsku nie jest odbierana pozytywnie.

Płażyński najprawdopodobniej nie zidentyfikował właściwie oczekiwań społecznych gdańskich wyborców. W konsekwencji jego propozycje programowe nie były sformułowane właściwie, a tym samym nie były w stanie zmobilizować i przekonać wyborców.

Płażyńskiemu nie udało się stworzyć i stanąć na czele szerokiego ruchu społecznego, który byłby w stanie zmobilizować zarówno niezdecydowanych gdańskich wyborców, jak i tych, którzy opowiadają się przeciwko Pawłowi Adamowiczowi. Miał taką szansę, ale być może zabrakło czasu, być może odpowiednich umiejętności. Warto wiedzieć, co jest oczywiste, że tylko bardzo szeroki ruch społeczny, aktywizujący niemalże wszystkich niezadowolonych gdańszczan byłby w stanie realnie wpłynąć na i przełamać budowaną latami przez Adamowicza ogromną, liczącą kilkadziesiąt tysięcy osób grupę swoich sojuszników.

Wydaje się również, że Kacprowi Płażyńskiemu zabrakło pomysłu na skuteczną kampanię, zabrakło także wyrazistości i charyzmy (tej cechy brakuje także Pawłowi Adamowiczowi), co byłoby ogromnym atutem z konfrontacji z obecnym prezydentem Gdańska. W ślad za tym nie wywołał w gdańszczanach emocji, nie obudził w nich energii.

Kandydat aspirujący do fotela prezydenta takiego miasta jakim jest Gdańsk, musi wybory wygrać. Natomiast urzędujący prezydent, który ubiega się o kolejną kadencję, ma znacznie łatwiejsza sytuację – wystarczy, że wyborów nie przegra. Adamowicz wyborów nie przegrał i to wystarczyło, aby został prezydentem na kolejna kadencję.

Autor

- dr n. hum., publicysta i komentator. Twórca niezależnych mediów. Autor analiz dotyczących PR, języka polityki i marketingu politycznego.Twitter: @MichalLange



Moto Replika