Latające spodki nad Pragą. Czy naziści opracowali w Czechach tajną broń? | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 16.04.2014

Latające spodki nad Pragą. Czy naziści opracowali w Czechach tajną broń?

Kiedy zapytasz prażanina, co myśli o UFO, popuka się znacząco w czoło albo zacznie mówić o latających spodkach i kosmitach. A co powiesz, jeśli to ludzie opracowali latające spodki?  I co, jeśli one były testowane w Pradze?

Latające spodki nad Pragą. Czy naziści opracowali w Czechach tajną broń?

Jest sierpień 1944 roku. Młody uczeń niemieckiej Luftwaffe – pilot Hans Mayer – kończy kolejny dzień szkolenia. Nie skupia się na nauce, ale myśli o wieczornej imprezie z przyjaciółmi. Szykuje się nocna pijatyka, a ponieważ jest ciepło, można imprezować na dworze za jednym z lotniczych hangarów. To, co dostrzegł rano, zapadło mu głęboko w pamięci. Nigdy tego nie zapomni.

Rozległ się wysoki dźwięk silnika. Talerz lekko się uniósł i skierował na południowy wschód. Mierzył około 6 metrów i miał kabinę w kształcie łzy – zapisał potem w swoim dzienniku.

Wypowiedź Hansa Mayera to jedno z pierwszych świadectw o latających spodkach w Pradze – powiedział Jiří Vítek – z portalu tajemnamista.cz.  Mimo, że wielu ekspertów kwestionuje ich istnienie, on i wielu innych wierzy, że naziści prowadzili w Pradze eksperymenty z wysoko rozwiniętą tajną bronią. – Kiedy zebrać wszystkie fakty, dochodzi się do wniosku, że czegoś takiego nie można wykluczyć – dodał Jiří Vítek.

Nie jest tajemnicą, że przywódca Trzeciej Rzeszy – Adolf Hitler – miał obsesję na punkcie tajnych broni. Niektóre z nich pozostały tylko na papierze, inne miały rzeczywisty wpływ na przebieg walk, zwłaszcza prototyp rakiet V-1, które później spadły na brytyjskie miasta, który pojawił się już w 1942 roku. A w tym samym czasie, podobno rozpoczęły się testy modeli latających spodków jako broni odwetu przeciw rakietom V-1 i V-2. Powstawały one w Peenemünde w północnych Niemczech. Prace  nad nimi przesunięto do Pragi, gdzie nabierały tempa.  Zwolennicy teorii spiskowych opierają się na argumencie, że protektorat czeski był doskonałym, spokojnym miejscem do tego typu prac, tym bardziej, że w pobliżu znajdowała się jedna z najbardziej nowoczesnych fabryk samolotów, która mogła zapewnić odpowiednie zaplecze badawcze.

Tam pracowali najlepsi konstruktorzy, można powiedzieć asy, tacy jak doktor Miethe, profesor Belluzo, i Schriever – pisze w swej książce „Tajna broń Hitlera” –  jeden z czeskich znawców tajemnic nazistowskich Niemiec – inżynier Petr Vokáč. Zwłaszcza postać Rudolfa Schrievera w pracach nad latającymi spodkami  jest szczególna. Istnieją dowody, że rzeczywiście nad czymś podobnym intensywnie pracował. Eksperymenty z modelami samolotów z tak zwanymi okrągłymi skrzydłami obrotowymi – rozpoczęły się już podczas jego pracy w Cheb, gdzie w latach 1940-42 pełnił funkcję głównego pilota w firmie Flugzeugwerk Eger GmbH.

W życiu Rudolfa Schrievera jest dużo białych plam, ale prawdopodobne jest, że próbował w Cheb modele poruszające się na zasadzie okrągłych skrzydeł, zasilanych małymi silnikami rakietowymi – powiedział historyk, Ludek  Matějíček, autor książki  „W kontekście chebskich skrzydeł”. Schriever przekazał swoje ustalenia konstruktorom w Pradze. Nadzorował je do końca 1942 roku, ale co konkretnie w Pradze robił i nad czym pracował – nie wiadomo.

Czy zatem niemieccy naukowcy opracowali rzeczywiście broń opartą na latającym spodku, czy to tylko fantazja?

Według sceptyków, bardziej prawdopodobna jest wersja druga, zwłaszcza w świetle informacji, że latające spodki osiągały niewiarygodną prędkość. Podobno latały z prędkością 2000 km na godzinę i po chwili wzlatywały na wysokość dwunastu km.

–Jest możliwe, że modele urządzeń Niemców opierały się na pracach Rudolfa Schrievera. Ale oczywiste jest też, że super wyczyny tych maszyn – to bzdura. Wiadomo też, że takie urządzenie będzie miało kłopoty ze stabilnością przy niskich prędkościach – powiedział Ludek  Matějíček.

Ciekawe są też losy Schrivera po wojnie. Znalazł się on w stanach Zjednoczonych w ramach tzw. operacji Paperclip. Dzięki niej do dostali się naziści z Niemiec o największych zdolnościach naukowych, w tym Wernher von Braun, ojciec amerykańskiego programu kosmicznego.  Ale to, co robił w Ameryce Schriever jest nadal tajemnicą, zwłaszcza po jego powrocie do Niemiec, gdy zarabiał na życie jako kierowca ciężarówki. Nigdy nie wrócił do pracy w lotnictwie.

–Dla człowieka, który poświęcił swoje życie dla lotnictwa, to nie do pomyślenia, w Ameryce musiał nastąpić jakiś przełom – powiedział historyk Ludek  Matějíček. – Ale co to było, nikt nie wie i nie istnieje żaden przekaz, że sam Schriever przed śmiercią w 1953 roku coś wyjawił. Uważa się, że albo nic wielkiego nie wniósł do badań  w USA,  pomimo niewątpliwej jakości projektowania, albo że Amerykanie przekazują tylko częściowe informacje, a jemu zabronili powrotu do lotnictwa. Przecież w strefie okupacyjnej był pod nadzorem.  – spekuluje Matějíček.

Ale i Amerykanie eksperymentowali z latającym spodkiem. W 1961 roku rząd sfinansował projekt AVROCAR, z którego powstała latająca maszyna w kształcie spodka. Niestety, wszystkie testy zawiodły. Urządzenie było niestabilne i nie mogło wznieść się wyżej niż metr nad ziemię.

Źródło: 5plus2.cz

Autor

- Gazeta Bałtycka

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika