Adam Hofman chce być ofiarą politycznego spisku. Czy mu się to uda?
„Adam Hofman przerywa milczenie”. Tak jedna z prawicowych gazet zapowiedziała wywiad z byłym rzecznikiem PiS, który ma się ukazać na jej łamach już w najbliższy poniedziałek. Po dwóch tygodniach od finału tzw. „afery madryckiej” jeden z jej antybohaterów publicznie ma zabrać głos. Dlaczego skompromitowany polityk, zamiast na zawsze zniknąć z przestrzeni publicznej, wciąż próbuje w niech istnieć?
„Afera madrycka” to w największym skrócie ordynarny „przekręt” polegający na wyłudzaniu z Kancelarii Sejmu zwrotu nienależnych kosztów podróży zagranicznych, które były zawyżane poprzez formalne deklarowanie transportu samochodowego, podczas gdy faktycznie transport przebiegał drogą powietrzną, w dodatku tanimi liniami lotniczymi. Różnice w cenach są znaczne, wielotysięczne i miały one trafić bezpośrednio do kieszeni posłów. Według wszelkich doniesień proceder ten miał się wielokrotnie powtarzać i dotyczył wielu posłów. W tej sytuacji oczywiste jest, że mamy do czynienia z oszustwem.
To jednak tylko jeden z aspektów całego, znacznie szerszego skandalu. Inne wątki na które wskazywały gazety to m.in. skandaliczne zachowanie żon posłów na pokładzie samolotu do Hiszpanii; podpisanie list obecności i błyskawiczne opuszczenie posiedzenia Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, które odbywało się w Madrycie; i pewnie jeszcze szereg innych mniejszych i większych skandali, o których nie warto nawet wspominać.
Po dwóch tygodniach od momentu usunięcia skompromitowanych posłów z partii i klubu PiS, jeden z nich zabiera publicznie głos. Przyznać trzeba, że to wyjątkowo desperacka próba ratowania reputacji, której w jego sytuacji uratować się w zasadzie nie da. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że ranga sprawy jest zbyt poważna. Po drugie reakcja posła jest o co najmniej dwa tygodnie spóźniona. Dziś każde tłumaczenie będzie odbierane jedynie jako szaleńcza próba matactwa w sprawie. W takich sytuacjach reaguje się albo błyskawicznie albo wcale.
Niewątpliwie w najbliższym czasie będziemy świadkami próby kreowania się Adama Hofmana na ofiarę potężnego spisku politycznego, za którym najprawdopodobniej miały stać nieprzychylne mu siły, być może wewnątrzpartyjna opozycja, być może inne, bliżej nieokreślone ośrodki. Hofman jako ofiara prowokacji politycznej i trwającej obecnie nagonki – to jednak pomysł wyjątkowo zły, z pewnością nieskuteczny. Tym bardziej, że tabloidy na pewno mu „nie odpuszczą”.
Na końcu należy zadać pytanie, w jakim celu, w tak trudnej sytuacji w jakiej się znalazł Adam Hofman, postanowił on zabrać głos i walczyć o swoją polityczną karierę?
Odpowiedź wydaje się prosta. Stara się uniknąć wizyty w Powiatowym Urzędzie Pracy, gdzie najprawdopodobniej i tak będzie musiał trafić, bo na kolejną kadencją w Sejmie raczej szans nie ma. W dodatku Hofman nie sprawia wrażenia, jakoby na czymkolwiek się w miarę dobrze znał, gdziekolwiek poza Sejmem wcześniej pracował i miał choćby minimalne doświadczenie na jakimkolwiek stanowisku. A to oznacza, że rynek pracy raczej nie będzie zainteresowany jego osobą.
Ale jest też iskierka nadziei. Otóż podobno urzędy pracy zostały niedawno zreformowane. Podobno są teraz sprawne, nowoczesne i skuteczne. Miejmy nadzieję, że Adam Hofman już niedługo będzie miał okazję się o tym przekonać.