E-patologia. Elektroniczny sąd to raj dla naciągaczy
„Otworzyliście wielką furtkę dla naciągaczy”. Wczorajszy telewizyjny program Tomasza Sekielskiego o e-Sądach, która to instytucja w ogóle w obecnym kształcie nie powinna istnieć – zwrócił uwagę na gigantyczną patologię istniejącą na styku polityka-biznes. Bo nie o sądy przecież w istocie chodzi a o przepisy, które ich funkcjonowanie regulują.
O co chodzi? O przedawnione długi, często drobne kwoty, które są wykupowane przez kancelarie prawne i kierowane do e-Sądów, a te bez jakiejkolwiek weryfikacji danych wydają zaoczne wyroki egzekucyjne. Poszkodowani dowiadują się o tym dopiero wówczas, gdy komornik zajmie im konto, zabierze rentę lub emeryturę. Sprawność kancelarii prawnych polega na wykorzystaniu istotnych luk w przepisach a zajmowane kwoty wielokrotnie przewyższają prawdziwy lub domniemany dług. Takich spraw do e-Sądów każdego dnia trafia nawet kilkadziesiąt tysięcy!
Kancelarie prawne (zarejestrowane celowo za granicą, aby poszkodowanym trudniej było dochodzić swoich praw) na takim procederze zarabiają miliardy euro!
Pytanie najważniejsze. Czy za fatalnymi przepisami stały środowiska prawnicze, które mocno „pracowały” nad tym, aby „dziury” w prawych regulacjach były takie a nie inne?
Można się tylko domyśleć, że „praca” nad tym, aby jeszcze długo nic w sprawie funkcjonowania e-Sądów się nie zmieniło, już trwa.