Echa czasów minionych | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 25.07.2017

Echa czasów minionych

Cztery dekady przeminęło niczym choroba wirusowa. Czterdziestoletni eksperyment upajania się rzeczywistością jej barwami, dźwiękami i zapachem trwa dalej, szalony naukowiec spogląda z góry i śmieje się pod nosem, fundując kolejne przeszkody na drodze ku ostateczności. Tak jak i większość śmiertelników dookoła mierzę się z nimi czekając, bym w ostatecznym rozrachunku zdał wszystkie egzaminy, i byś może, więcej tu nie wracać, na ten padół łez.

fot. Irena Bykowska

Jednak od czasu do czasu srogi naukowiec, ukryty poza naszym wyobrażeniem, postanawia okazać odrobinę serca i zrobić nam niespodziankę. Podarować chwile szczęścia i radości wspomnień z czasów, gdy wszystko było tak bardzo ciężkie, a zarazem łatwe. Chwil, gdy nie mieliśmy żadnych prawdziwych problemów, jednakże nasze kłopoty mogły doprowadzić do tragicznych końców, a nieskrępowana młodzieńcza siła niczym młot pneumatyczny pozwalała nam przebijać się przez wszystkie przeciwności losu.

Każdemu z co jakiś czas przytrafiają się takie chwile, gdzie lecimy na skrzydłach tuż nad chodnikiem, gdzie uśmiech nie schodzi nam z ust, a w głowie cisza i harmonia. Umiemy sobie sami fundować podobne stany, lecz uważamy by nie przeholować, gdyż ból głowy następnego dnia skutecznie tłumi przeżywane przez nas euforię. Rzesze tych, którzy chcieli „tak żyć” możemy spotkać wszędzie dookoła. Przemykają niczym cienie w poszukiwaniu kolejnej działki wspomnień, gdy szybowało się w promieniach gorącego niematerialnego słońca, by spaść jak mityczny Ikar na dno, marginesu społecznego.

Mały lokalik, dzień niepodległości, Anno Domini 206 zapamiętam do końca życia. Ten lokalik jest bliski memu sercu. Tu lata temu pierwszy raz zorganizowałem wystawę mych prac malarskich. Ileż strachu i radości, ileż wspomnień.

Tym razem głos który koił mą duszę dojrzewającego młodzieńca ponad dwadzieścia lat temu, zawitał do miasta świętej wieży. Moonlight ostatnia bariera, za którą był już tylko oszalały, niezrozumiały dla mnie świat przemian polityczno – gospodarczych końca minionego wieku. Kojący głos wokalistki łatał me serce po kolejnych zawodach miłosnych, pozwalał prowincjonalnemu młokosowi marzyć o innym, lepszym świecie. Płynąc na falach lirycznych ballad snuć opowieści, fantastyczne wizje nierealnych przestrzeni.

Logicznym następstwem była platoniczna miłość do przewodniczki, która tak pięknie tkała moją przyszłość w swoich utworach. Do dziś widzę echa jej głosu w świecie, który sam sobie stworzyłem unosząc się na obłokach wyobraźni.

Kilka lat potem nadszedł kres marzeń, a zimna jak lód życia codziennego, zacisnęła swe stalowe łapy, odzierając nas młodych końca wieku ze złudzeń i nadziei. Staliśmy się dorosłymi. Staliśmy się trybikami w maszynie, która dzień po dniu bezlitośnie niszczyła wszystko co piękne i prawdziwe, rzucając niczym krwawy ochłap, alkohol i chemię byśmy cierpieli w osamotnieniu i odurzali się by choć na moment usłyszeć echa, szept naszej młodości.

Tuż przed rozpoczęciem spektaklu muzycznego poprosiłem wokalistkę by przypomniała mi moją młodość. Uważajmy czego pragniemy, stare przysłowie sprawdziło się i tym razem. Pamiętajmy, uważajmy o co prosimy bo może to się ziścić.

Szarpnęło za serce, coś o czym zapomniałem, coś co zakuło bardzo mocno, coś splatało moje trzewia w węzeł. „Przypomnij mi młodość”. Eksplodowało we mnie, płomieniami, żarem gehenny. To straszne uczucie gdy kochasz bez nadziei, gdy każdy dzień to męka, fizyczny ból w brzuchu. Huk, niczym gromu, złamanego serca eksploduje z nieszczęścia gdy Jej nie ma, by zabliźniać się ponownie gdy słucham głosu, gdy widzę jej zarys w oknie, gdy przechodzi daleko niczym ulotna zjawa. To trwa w nieskończoność, dzień po dniu by wypalić się pozostawiając kolejną krwawą bliznę na sercu i duszy. Każdy taki incydent hartował i przygotowywał nas do dorosłości, byśmy stali się odporni na niedole i ludzi. Wypalał nas, uodparniał.

Zapomniałem jak to jest, gdy umiera się by zmartwychwstać po chwili. Dojrzewanie szalony czas, i dziwić się, że młodzi posuwają się do takich okrucieństw? Popełniają samobójstwa, mordują swoich rodziców, którzy stają naprzeciw ich szczęściu, ich miłości. Zazdrość, nienawiść idą krok w krok z miłością i pożądaniem. Szalony czas, jak dobrze, że już z tego wyrośliśmy, my młodzi końca wieku.
zakończył się, a ja zrobiłem sobie fotkę z głosem czasów minionych, podałem rękę właścicielce, aniołowi z ziemskimi marzeniami i ruszyłem ku szarości.

„Przypomnij mi młodość” uważajmy o co prosimy. Jak dobrze mieć te cztery dekady, być ułożonym i wiedzieć kiedy, gdzie i jak. Echo przeszłości ucichło. Czas mknie dalej. Truchtamy po drużce własnego losu i łypiemy złym okiem na niefizycznego naukowca, który chyba dla chorego żartu pozwolił odczuć ból wspomnień. Obudził cień przeszłości. Zdewastował poukładany świat wiedzą o tym, że jeszcze potrafimy, mimo tych wszystkich tragicznych lekcji, które otrzymujemy od świata, poczuć to co próbujemy za wszelką cenę zadusić w sobie.

Autor

- felietonista.

Wyświetlono 3 komentarze
Napisano
  1. Przygnebiajace za bardzo !
    Ten pan na sie na psychoterapie kwalifikuje, i to szybciutko, bo sie zapije na smierc…

    Wywala z siebie frustracje tylko !
    Z samsary panie artysto tak szybko jednakze nie uciekniesz.
    Co za do£y. Ile mozna.

  2. Kaja pisze:

    Ponure okropnie, fakt. No ale to artysta i może lubi emocjonalny ekshibicjonizm ?

    Mnie osobiście to jednak podnosi na duchu, paradoksalnie ale naprawdę, bo moje smutki to niewiele przy takich „dramatach”.

    Za ciężkie. Lato jest, panie Nowicki ! Lepiej prochy odstaw pan ! Ufff… 😉
    Lajf is bjutiful !

    • Nowicki pisze:

      Zmaganie się z mroczną stroną mojego jestestwa jest jak serfowanie po bagnie. Ogólnie to wesoły ze mnie człek, ale nieraz gdy wstaję nachodzą mnie podobne rozmysły. Więc dzielę się nimi.
      Czy to źle?

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika