Handlarz dopalaczami na wolności
Mężczyzna, u którego znaleziono kilkanaście kilogramów tzw. „dopalaczy” nie został aresztowany. Sąd zastosował wobec niego poręczenie majątkowe. Sprawą zainteresował się minister sprawiedliwości.
Podobnie jak prowadzenie kampanii wyborczej w kościołach, niepokojące jest prowadzenie jej w sądach – a tak właśnie należy ocenić posunięcie ministra sprawiedliwości. Borys Budka, który „ma przyjrzeć się” decyzji sądu ws. wypuszczenia handlarza dopalaczami, doskonale wie, że areszt to środek mający jedynie ułatwić prokuraturze prowadzenie śledztwa. Podejrzany się przyznał do winy, dowody zostały zebrane, więc po co areszt? Przypomnijmy – kara, czyli ewentualne więzienie, to coś zupełnie innego niż aresztowanie.
W tym kontekście „interwencja” ministra sprawiedliwości może mieć znamiona próby wpłynięcia na postanowienia sądu. W jakim celu? Prawdopodobnie dla osiągnięcia chwilowych korzyści polityczno-marketingowych. A to już bardzo niepokojące zjawisko…
Jako państwo od lat borykamy się ze zbyt częstymi aresztowaniami. Wygląda na to, że na szczęście ta tendencja została odwrócona. Być może m.in. ze względu na zmianę procedury prowadzenia postępowania karnego, która weszła w życie w lipcu br.
A zatem przestańmy traktować aresztowania jako karę i wówczas decyzje sądów będę dla nas znacznie bardziej logiczne i zrozumiałe.