Andrzej Kowalczys: „Komunikacja miejska powinna być tańsza. W niektórych przypadkach darmowa”
Rozmowa z Andrzejem Kowalczysem, kandydatem do Rady Miasta Gdańska. O sporcie, sprawach społecznych, socjalnych, o spojrzeniu na drugiego człowieka, ale także o miejskiej komunikacji, prezydencie Adamowiczu oraz o Straży Miejskiej. Czy powinna zostać zlikwidowana?
Kandyduje pan do Rady Miasta Gdańska. Jest pan politykiem, czy chce pan nim zostać?
Andrzej Kowalczys: Nie mam aspiracji do tego, aby działać w wielkiej polityce. Chcę być samorządowcem z krwi i kości. Skoncentrować się na naszym mieście. Jestem stąd, znam to miasto doskonale, znam jego wady, zalety i problemy, które trzeba rozwiązać. Od 30 lat mieszkam na Gdańskiej Zaspie.
Z jakimi pomysłami chce pan wejść do samorządu?
Andrzej Kowalczys: Chcę się zająć szeroko rozumianą polityką społeczną. Czyli tak naprawdę pomocą konkretnym ludziom, których dotykają konkretne, całkiem realne, często bardzo poważne problemy. Do takich osób należy dotrzeć i jak najszybciej im pomóc. Myślę o ludziach, którzy znajdują się na końcu całego systemu pomocowego. Za każdą z takich trudnych spraw znajduje się dramat ludzki, dramat rodziny, dramat konkretnego człowieka. Chodzi mi o to, aby jak najwięcej osób, które są poza systemem wsparcia, mogło jednak pomoc otrzymać.
W jaki sposób zamierza pan pomagać ludziom, których dotknął dramat?
Andrzej Kowalczys: Rozłożenie środków finansowych z budżetu miasta musi być takie, żeby człowiek będący w potrzebie mógł otrzymać pomoc. Nie zawsze budowa mostu, odcinka drogi, skweru – jest najważniejsza. Jesteśmy po fantastycznym okresie inwestycji w mieście, w historii tego miasta chyba jeszcze takiego skoku rozwojowego nie było. Teraz czas na drugiego człowieka. Mieszkaniec naszego miasta nie może mieć poczucia bezradności.
Jest pan m.in. członkiem Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Czy w tym obszarze także zamierza pan działać?
Andrzej Kowalczys: Tak. I może podam konkretny przykład. Choćby tzw. „podatek kapslowy”. To jest podatek od każdej zakupionej butelki alkoholu. Te pieniądze wydawane są na szeroko rozumianą profilaktykę, sprawy społeczne związane z pomaganiem osobom w kryzysie, zagrożonym chorobą alkoholową czy innymi uzależnieniami. Pamiętajmy, że złotówka zainwestowana w mądrą profilaktykę, zwraca się pięciokrotnie. Ja znam nam sposoby wdrażania mądrej, skutecznej profilaktyki.
Pochodzi pan z Zaspy. Porozmawiajmy zatem o tej dzielnicy. Jakie problemy należałoby tu rozwiązać w pierwszej kolejności?
Andrzej Kowalczys: Niedawno miałem okazję spotkać się z przedstawicielami Stowarzyszenia Przyjaciół Zaspy. Członkowie tego stowarzyszenia zwrócili uwagę na niekończący się problem tzw. „pasa startowego”, który od dawna jest niezagospodarowany. Wiem, że czasem występują problemy prawne, wynikające np. z prawa własności, zwłaszcza, gdy właścicieli terenu jest kilku. Problem „pasa startowego” na Zaspie pokazuje, że miasto, a w szczególności radni, zgadzając się na różnego typu koncepcje i poprzez głosowania, wydający na nie zgody, muszą być znacznie bardziej czujni, muszą brać za nie odpowiedzialność, żeby w przyszłości do takich sytuacji nie dochodziło.
Kolejna ważna kwestia to zabudowa dzielnic. Nie mam nic przeciwko zabudowie Zaspy czy Przymorza, ale nie może się to odbywać kosztem mieszkańców tych dzielnic. Decydując się na budowę kolejnych budynków, koniecznie musimy wsłuchiwać się w głos mieszkańców.
Nowa zabudowa nie może powstawać kosztem zieleni. Otacza nas coraz więcej betonu i asfaltu. Niewątpliwie jest to efekt rozwoju i trzeba się z tego cieszyć, ale w pewnym momencie należy się zatrzymać, myśląc o przyszłości
Jakiś czas temu był tu bardzo silny opór mieszkańców przeciwko budowie 10-piętrowego bloku przy ulicy Burzyńskiego, natomiast zgadzali się na niższą zabudowę. Tu należało osiągnąć kompromis a nie doprowadzanie do sytuacji, w której mieszkańcy domagają się teraz wysokich odszkodowań.
W jaki sposób zamierza pan działać w obszarze polityki, aby było to skuteczne?
Andrzej Kowalczys: Chciałbym mieć ten dar przekonywania ludzi, którzy mają wpływ na życie w mieście. Będę do nich docierać. Do tej pory mi się to udawało. Tak się działo np. wówczas, kiedy przez lata apelowałem do władz Gdańska o środki na nasz lokalny sport. Bo sport jest fantastycznym i fascynującym sposobem odciągania młodego człowieka od licznych zagrożeń, takich jak alkohol, narkotyki itp.
Jakimi jeszcze dokonaniami może się pan pochwalić? No i co z pańskimi postulatami wyborczymi?
Andrzej Kowalczys: Najważniejsze dokonania jeszcze przede mną i przed zespołem moich współpracowników, którzy np. realizują program „Do przerwy 0:1”. Marzy mi się, aby młodzież i dzieciaki z mojego miasta miały możliwość wyżycia się sportowo. Namówię mojego prezydenta, żeby przy każdym szkolnym i osiedlowym boisku, na który miasto ma wpływ, mógł powstać plac rekreacyjno-sportowy. Miejsce do uprawiania różnych dyscyplin sportowych, zdrowej rekreacji. Tego brakuje.
Co jeszcze?
Andrzej Kowalczys: Komunikacja miejska powinna być tańsza. Wiem, że trzeba szukać oszczędności, ale akurat to jest istotna sprawa. Przede wszystkim dla rodzin wielodzietnych o niskich dochodach, oraz dla osób, które poszukują pracy – komunikacja powinna być tańsza lub nawet bezpłatna. Myślę tu o czymś na kształt biletu okresowego (na 3, 6 albo 12 miesięcy).
Pomyślmy. Promuje się dzień bez samochodu, to jest oczywiście fajna inicjatywa, ale korzystają na tym ludzie bogaci, którzy mają samochody, bo tego dnia odstawiają auta i w zamian mają darmową komunikację miejską. A bezrobotny, który o samochodzie może najwyżej pomarzyć, musi normalnie kupić bilet…
Jeżeli miałbym dokonać wyboru, czy wyremontować chodnik na Zaspie lub Przymorzu, czy też wesprzeć kogoś, kto potrzebuje pomocy, to bez wahania wybrałbym to drugie.
Kolejna kwestia – stowarzyszenia i małe lokalne kluby muszą mieć większy dostęp do środków finansowych. Ja jestem fanem Lechii Gdańsk, regularnie chodzę na mecze, ale sport to nie tylko duże, profesjonalne kluby, ale także te małe, osiedlowe, szczególnie ważne są te, które szkolą dzieci i młodzież. Są tu kluby „Siedlce”, „Rozstaje” i wiele innych. Takim klubom należy pomagać, bo one dają dzieciakom możliwość rozwoju, niekoniecznie robiąc z nich zawodowych piłkarzy, ale pozwalając młodym ludziom realizować ich pasje.
Na szczęście zauważam, że prezydent Paweł Adamowicz coraz częściej zaczyna dostrzegać potrzeby, o których mówię i również zaczyna wspominać o roli sportu – to dobrze, bo sport hartuje, wychowuje, kształtuje.
Jakie są pańskie najmocniejsze strony?
Andrzej Kowalczys: Wiem jak osiągnąć sukces. Ponad 20 lat temu byłem w ogromnym kryzysie, na takim życiowym zakręcie. Jednak wówczas, w bardzo trudnych momentach poradziłem sobie i wtedy też zacząłem pomagać innym, jednocześnie kształcąc się w tym kierunku. Od tamtego czasu specjalizuję się w pomaganiu innym…
Muszę pana zapytać o Straż Miejską w Gdańsku. Niedawno pokazaliśmy film, na którym widać oznakowany pojazd Straży Miejskiej, który pędził przez miasto łamiąc przepisy. Film wywołał wśród internautów spore emocje. Przypomnę, że roczny budżet tej instytucji to ok. 19 mln zł. Czy Straż Miejską w naszym mieście należy zlikwidować?
Andrzej Kowalczys: 19 mln zł to ogromna kwota. Sądzę, że Straż Miejska powinna pracować bliżej człowieka. Pomagać bezdomnym, czy osobom pod wpływem alkoholu. Wiem, że czasem to robi. Czy zlikwidować? Nie jestem zwolennikiem radykalnych i rewolucyjnych zmian i cięć. Jeżeli jest możliwość reformowania Straży Miejskiej to należy to robić. Mam nadzieję, że będzie to jeden z tematów, którym zajmą się nowi radni.
Jaka byłaby pańska pierwsza inicjatywa, gdyby został pan radnym?
Andrzej Kowalczys: Chcą, aby jak najszybciej, najlepiej na początku przyszłego roku ruszyła budowa kompleksu sportowo-rekreacyjnego na granicy Zaspy i Przymorza. W tej chwili są tam łąki i drzewa. Na ich miejscu powstać ma park i obiekty sportowe. To miejsce musi tętnić życiem i będzie tętnić życiem – od wczesnego popołudnia do późnego wieczora.
Podsumowując kampanię samorządową, mam nadzieję, że swój wyborczy bieg ukończę na miejscu premiowanym w Radzie Miasta Gdańska. Zależy mi na tym, dlatego jestem dobrze do tego przygotowany. Jestem społecznikiem, mam ustabilizowaną sytuację zawodową i rodzinną. Teraz jest czas, kiedy mogę zrobić coś dla miasta i przede wszystkim dla drugiego człowieka. To on mnie najbardziej interesuje.
Apeluję do uczestników turnieju „Do przerwy 0:1”: Idźcie na wybory, zabierzcie ze sobą swoich bliski i głosujcie na mnie. Jeśli ta armia sportowców to zrobi, będą waszym radnym i dalej będziemy mogli uprawiać sport przez małe „s”, w bezpiecznych i fajnych warunkach.