PSL w coraz trudniejszej sytuacji, Piechociński w defensywie
Najbardziej złośliwi politycy mówią o nim „facet bez jaj”. Inni „grzybiarz”. Jeszcze inni „kosmita”. Janusz Piechociński – szef PSL okazuje się dziś jednym z najsłabszych elementów partii, która aktualnie współrządzi naszym krajem.
Wielu działaczy PSL dopiero teraz widzi, jak dobrym prezesem ich partii był Waldemar Pawlak. Choć zawsze był i wciąż jest mało atrakcyjny medialnie, to miał ogromne polityczne doświadczenie, co jest największym atutem każdego polityka. Polityczne obycie pozwalało mu być co najmniej równorzędnym partnerem dla każdego z liderów liczących się w Polsce ugrupowań. Twardo negocjował z PiS-em – wówczas, gdy PSL w 2005 roku miało wejść do koalicji rządzącej, równie skutecznie dbał o interesy ludowców, rozmawiając z Donaldem Tuskiem w 2007 roku, gdy powstawała koalicja PO-PSL.
Na tym tle całkowicie odmiennie wygląda Janusz Piechociński, który sprawia wrażenie, jakby był kompletnie zagubiony w obecnej sytuacji politycznej. Z polityka o silnej, ugruntowanej pozycji, ale znajdującego się raczej w drugim rzędzie PSL-u, nagle stał się szefem partii, ministrem gospodarki i jeszcze wicepremierem.
Piechociński jako polityk z niewielkim doświadczeniem w gabinetowych rozgrywkach na najwyższym politycznym szczeblu jest doskonałym partnerem koalicyjnym z punktu widzenia Donalda Tuska. Od czasu objęcia sterów w PSL, w zasadzie nie sprawia Tuskowi żadnych problemów. O nic nie walczy, o nic nie zabiega, po prostu jest i głosuje tak, jak chce tego premier. W dodatku jest coraz słabszy politycznie. Wymarzony koalicjant…
Piechociński słabnie, słabnie także jego partia. Jednym z przykładów spektakularnej porażki PSL był wynik głosowania nad ustawą dotyczącą uboju rytualnego. PSL nie obronił ubojni, które w ten sposób uśmiercały bydło i tym samym stracił część swoich wyborców – tzw. twardy elektorat. Ale to nie koniec. Ministerstwo rolnictwa już zapowiedziało, że wprowadzony zostanie podatek VAT od działalności rolniczej. Minister rolnictwa tłumaczy, że zmiany wzorowane są na tych w zachodnich krajach Unii. Ale czy przeciętnego rolnika taką argumentacją przekona? Bardzo wątpliwe. Każdy obywatel, a rolnik w szczególności – politykę ocenia z perspektywy własnego portfela. A ten na pewno będzie chudszy. Pamiętajmy również, że na orbicie debaty publicznej wciąż krąży widmo reformy lub nawet likwidacji KRUS-u. Przy pogłębiającej się słabości PSL-u temat może nieoczekiwanie powrócić, a przy odpowiednich okolicznościach rolnicy nawet się nie zorientują, jak utracą jeden z najważniejszych przywilejów.
Należy pamiętać, że rolnicy to elektorat, który od zawsze interesował PiS, choć do tej pory partia Jarosława Kaczyńskiego nie miała skutecznego sposobu na przekonanie ich do siebie. Przy obecnym kierownictwie PSL – zdobycie głosów rolników może okazać się łatwiejsze niż kiedykolwiek, bo trudno nie mieć przekonania, że zarówno Donald Tusk jak i Jarosław Kaczyński to zdecydowanie bardziej wytrawni politycznie gracze niż niedoświadczony Piechociński. A Prezes PiS tylko czeka na moment, w którym skutecznie przejmie przynajmniej część elektoratu PSL, co dla niego może oznaczać zwycięstwo wyborcze, a dla ludowców – polityczny niebyt, czyli poparcie w granicach 5 proc.
Jeśli Janusz Piechociński szybko nie zmieni taktyki, nie otoczy się doświadczonymi doradcami – pozostanie w defensywie, a takiej sytuacji działacze PSL długo tolerować nie będą i przy najbliższej okazji przypomną sobie o Waldemarze Pawlaku, wobec którego pogłoski o politycznej śmierci są mocno przedwczesne.