60. urodziny polskiego rock`n`rolla…
Umarł kotek umarł, już leży na desce, a że mu zagrali (rock`n`rolla) to zamruczy jesce! – można by sparafrazować ten znany zaśpiew. Mruczek, to w tym przypadku „Rudy Kot”, czyli legendarny klub na ulicy Garncarskiej w Gdańsku (obecnie niestety, w stanie śmierci klinicznej), w którym, jak to się mówi, wszystko to się zaczęło.
24 marca 1959 roku, na estradę i do kart historii, przebojem wdarli się muzycy grupy Rhythm and Blues zorganizowanej przez Franciszka Walickiego. Pomimo tego, że rock`N`rolla grało się w Gdyni (na Oksywiu i nie tylko) na długo wcześniej, to właśnie gdański koncert stał się tym, jakby najsłynniejszym z pierwszych. Dlatego właśnie, ten występ zyskał kultowe miano, pionierskiego rock`n`rollowego koncertu w Polsce i całej Europie wschodniej.
Dokładnie 60 lat później, Gdańsk, wzmocniony entuzjazmem i obecnością fanów polskiego big beatu z całego kraju i zagranicy, przez 2 dni świętował tę magiczną rocznicę.
Rozlane mleko od wściekłej krowy…
…tak niektórzy, z komunistycznych decydentów w Polsce, na przełomie lat 50. i 60.widzieli okropieństwa skutków, wynikające z rozszerzania się rock`rollowej zarazy!
Takim efektownym zdaniem Jan Rezner, otworzył 23 marca 2019 roku, charytatywny koncert w dawnym klubie „Akwen”, w Gdańsku, w wigilię urodzin polskiego rock`n`rolla. Wszystkie płatne zaproszenia, oraz planowany dochód z aukcji akwarel Mieczysława Wróbla, przeznaczone będą na koszta rehabilitacji Wojtka Kordy, któremu po wielokrotnych wylewach, każda złotówka, pozwala wzmacniać wiarę na podreperowanie zdrowia.
Koncert, ten będący, chyba nie tylko moim zdaniem, ubogaceniem rocznicowego muzykowania, nie mógł się rozpocząć inaczej, jak zagraniem rytmów bardzo podobnych brzmieniowo, do tych sprzed 60 lat. Z młodzieńczą werwą uczynili to bardzo młodzi ludzie
z grupy Flamestones, momentami z udziałem pary tanecznej. Kiedy na scenę wkroczył rosły chłop, Jacek Siciarek i zaśpiewał „Dianę”, powstał jakby pewien dysonans, pomiędzy jego posturą, a delikatną piosenką z repertuaru Paula Anki. Kiedy jednak zdecydował się zaśpiewać kultową „Lucille” to już wszystko było dopasowane. Jacek zaproponował pewne novum interpretacyjne, śpiewając „Lodzija” a więc jeszcze bardziej swojsko, bo o Lodzi, o Leokadii!
Na scenie nadal pozostał Jacek Siciarek, ale w roli akompaniatorów tym razem Artur Jurek na klawiszach Michał Jan Ciesielski na saxie.Oprócz „Goniąc kormorany” wysłuchaliśmy również wczesno gdańsko- niemenowską „Baw się w ciuciubabkę” i wykonaną z wielkim feelingiem „Wakacje z deszczem”.
Leszek Dranicki, zaraz po nim, nie tylko sentymentalnie wspomniał Jurasa Koselę, ale jeszcze w nieszablonowy sposób wykonał jego kompozycję „No bo Ty się boisz myszy”.Stwierdził, że takim pozytywnym cudem jest czas, kiedy jazzmani, wcale długo nie namawiani grąją big beat.Do spółki z Arturem Jurkiem, wykonał jeszcze „czesławowe” „Czy mnie jeszcze pamiętasz” oraz „Pamiętam ten dzień”.
W następnej odsłonie estradą niepodzielnie zawładnął Tomek Przyborowicz.Nie dosyć, że prezes Stowarzyszenia Muzycy Pomorza, basista i wokalista „prawie” Mietka Blues Bandu, to jeszcze błyskał dowcipami poruszającymi całą widownię. Odważył się zaśpiewać niemenowskie „Wspomnienie”, a nieśmiertelną „Niedzielę …” , która będzie dla nas to ponownie Jacek Siciarek, a za bębnami Piotr Góra.
Tata i syn, Adam (Golden Life) i Filip Wolscy wspaniale, przypomnieli „Wstanie dzień” (kiedyś Edmund Fetting) z filmu „Prawo i pięść”.
Wielki finał w wykonaniu Benka Dornowskiego (ex Niebiesko- Czarni, Pięciolinie i oczywiście Czerwone Gitary). Bardzo śmiała jazzowa wersja „Kwiatów we włosach” i pełna werwy interpretacja „Nikt na świecie nie wie”. Byłem pozytywnie zbudowany formą Bernarda.
Widownia wzruszona i zaopatrzona w kilka akwarel autorstwa muzyka i portrecisty Mieczysława Wróbla. Aukcje przewijały się przez cały wieczór. „Szału nie było” rekordowa cena dotyczyła portretu Czesława Niemena – 700 złotych, portrety Franciszka Walickiego – 280 złotych, Krzysztofa Klenczona – 270 złotych, potem już było tylko gorzej…
Akwarel w foyer było jeszcze sporo, warto więc wierzyć, że i one znajdą nabywców w przyszłości, a pieniądze spłyną, na szczytny cel.
Koncert w „Akwenie” objęli patronatem Wojewoda Pomorski Dariusz Drelich, TVP Gdańsk i Radio Gdańsk, a historią nie tylko gdańskiego big beatu, ze smakiem i znawstwem dzielił się Jan Rezner.
Na Długiej i Długim Targu
Jest takie miejsce, w samym sercu starego Gdańska, gdzie Długa przechodzi w Długi Targ. Tam dumnie stoi ratusz, a w nim wejście do Muzeum Miasta Gdańsk, oraz rozbudzająca wyobraźnię fanów zapowiadana, rocznicowa rock`n`rollowa wystawa, z zapowiedzianym otwarciem w niedzielę, 24 marca 2019 roku, o godzinie 16.00.
Gdański deptak centralny, około południa dość wypełniony, chociaż sobotni lodowaty wiatr, postraszył nieco spacerowiczów. Ci odważni, idąc w kierunku Zielonej Bramy, a to posilali się w tej lub innej knajpie, czy barze, a to ostro pstrykali fotki. Nagle tuż pod schodami ratusza, znajome skoczne rytmy, a kapela w repertuarze a`la Rhythm and Blues! Perkusista, bardzo specyficznej kosmatej urody, którą trudno pomylić z jakąkolwiek inną! Chłopcy okazali się kapelą Deadly Plants , sympatyczni, kontaktowi. Nie tylko skutecznie promowali się sami, ale dodatkowo piękne wpisali się w ten rocznicowo – big beatowy obraz miasta nad Motławą.
Wystawa przed i po…
Punktualnie o czwartej po południu, Sala Palowa Ratusza (nie mylić z balową !) Wypełniona gwarem artystów, publiczności i organizatorów. Mowa inauguracyjna należała do dyrektora muzeum, Pana Waldemara Ossowskiego.
W ślad za otwarciem bardzo podniosła część, udekorowania artystów Medalami Prezydenta Miasta Gdańska. W uznaniu artystycznych zasług uhonorowani zostali weterani polskiego big beatu Zbigniew Bizoń, Wiesław Bernolak, Bernard Dornowski, Wojciech Rapa, Aleksander Ibek, Ryszard Poznakowski, Jan Knap, Tomasz Jaśkiewicz, Jerzy Skrzypczyk, a Marcin Jacobson otrzymał nagrodę Prezydenta Miasta Gdańska za osiągnięcia w dziedzinie kultury, w 60 rocznicę narodzin polskiego rock`N`rolla. Również jego obecna aktywność, jest bardzo intensywna i twórcza, ponieważ Jacobson, jest jednym z dwóch kuratorów wystawy rocznicowej. Drugim kuratorem jest Grzegorz Jedlicki z Muzeum Miasta Gdańsk.
Unikatowe fotografie na wystawie, zawdzięczamy między innymi Maciejowi Grabowieckiemu, Zbigniewowi Kosycarzowi, Maciejowi Szczepkowskiemu, bibliotece PAN w Gdańsku i Muzeum Miasta Gdyni. Państwu Barbarze i Aleksandrowi Widyńskim zawdzięczamy z kolei opracowanie graficzne wystawy. Małgorzacie Danielewicz warto podziękować za konsultację językową, a za teksty angielskie Andrzejowi Parolczykowi.
Kurator,Grzegorz Jedlicki podziękował jeszcze ofiarodawcom prywatnym, również tym anonimowym. Paniom Katarzynie Kurkowskiej i Agacie Włodarczyk za niezwykle wytężoną pracę przy powstawaniu wystawy, raz jeszcze Marcinowi Jacobsonowi, za bezcenny wkład w powstawanie tej imponującej ekspozycji. Kończąc, poprosił go o zabranie głosu i i wówczas nastąpił jakże oczekiwany apel do władz miasta o uratowanie kamienicy w, której mieścił się klub „Rudy Kot” i założenie w niej Muzeum Muzyki Niepoważnej, jako, że dzisiaj, już bardzo trudno podważać to, że jest ona również narodowym dobrem podlegającym ochronie. Apel Marcina Jacobsona wywołał olbrzymi entuzjazm zebranych i nadzieję, że dzieło kilku pokoleń artystów, znajdzie uznanie także w Gdańsku, dawnej polskiej stolicy big beatu.
Dyrektor Waldemar Ossowski zapewnił, że sprawa będzie rozpatrywana, na bliskim już posiedzeniu Rady Miasta, powiało nadzieją, nawet jeśli nie będzie to już, lub za chwilę…
Jeszcze tylko wspólne zdjęcie uhonorowanych i…
…schodami przez podwórze…
…wszyscy podążyli na wystawę. Po drodze, na wewnętrznym podwórzu niesamowita gratka. Słup ogłoszeniowy z replikami autentycznych plakatów trójmiejskich (i nie tylko) wszystkich najważniejszych grup wczesnej ery polskiego big beatu, plus afisz anonsujący występ grupy The Hollies wraz z Lulu and The Luvvers w Hali Stoczni Gdańskiej w 1966 roku. Piorunujące wrażenie, wprost wzrok trudno było oderwać. Tuż obok stara „Warszawa” w roli Taxi.
Wejście na wystawę, następowało przez szklane drzwi, które już ujawniały część skarbów tego iście rock`n `rollowego sezamu. Kiedy za przyzwoleniem gospodarzy otworzył się, przeniósł nas za pomocą wehikułu czasu, do niemalże raju. Tak, to tutaj trafiają zapewne, wszyscy artyści i fani, kiedy Pan Bóg odwołuje ich z tego ziemskiego padołu…
Na trasie wycieczki w czasie, plakaty Rhythm and Bluesa, Czerwono- Czarnych, Niebiesko – Czarnych, Czerwonych Gitar, Polan, Czarnych Golfów, Tonów, Pięć Linii i wielu, wielu innych. Gorące, głośne, niemal egzaltowane wymiany myśli i wrażeń na widok afiszów, instrumentów, strojów,historycznych odbiorników radiowych, magnetofonów szpulowych Tonnette, Szmaragdów i innych, są oczywiście gramofony (adaptery- tak je określaliśmy) „Bambino”. Jest zestaw bębnów firmy Ludwig z napisem „Czerwone Gitary” na kotle centralnym. Setki innych gadżetów, pamiątek, takie jakby zaułki, a to poświęcone Czerwono-Czarnym, Niebiesko-Czarnym, Czerwonym Gitarom, legendarnej wizycie Franciszka Walickiego z Niebiesko-Czarnymi w Paryżu w 1963 roku…
Jak poskromić, poukładać te emocje, aby wpisać coś sensownego na kartach księgi pamiątkowej?! Jak ogarnąć ten ogrom wzruszeń, jeśli tymi , którzy przechadzają się obok są Benek Dornowski, Wiesław Bernolak, Ryszard Poznakowski, Jan Knap pierwszy historyczny bębniarz Czerwono-Czarnych…
Jak to dobrze dla tych co nie mogli być na premierze wystawy, że będzie ta ekspozycja trwać jeszcze długo na ulicy Długiej 46. Jakże to wspaniale, że nawet ci którzy byli tutaj 24 marca 2019 roku, będą mogli co najmniej raz jeszcze prześledzić to wszystko w kompletnym skupieniu, a może kiedyś w nowym „Rudym Kocie” w stałej ekspozycji Muzeum Muzyki Niepoważnej!
Teatr Wybrzeże
Tuż przed 18.00 sala teatralna, wypełniła się w stu procentach. Bilety na koncert Czerwono-Czarnych, rozeszły się przecież błyskawicznie, w ciągu kilku godzin i każdy kto takim biletem mógł się przy wejściu okazać, czuł się zapewne wyróżnionym szczęściarzem.
Prowadzący koncert, Krzysztof Stasierowski, czynił to zgrabnie i komunikatywnie. Czerwono–Czarni powstali w roku 1960, jako bezpośredni spadkobiercy grupy Rhythm and Blues. Nie wątpliwym seniorem spośród muzyków jest Jan Knap pierwszy historyczny, perkusista grupy.
Ale przecież, nie mnie zasłużeni są inni historyczni członkowie C-C jak Wiesław Bernolak, Zbigniew Bizoń, Aleksander Ibek, Tomasz Jaśkiewicz, Ryszard Poznakowski i trochę młodszy Wojciech Rapa.Wokalnie uzupełniali to doskonale Danuta Błażejczyk w repertuarze Heleny Majdaniec i Kasi Sobczyk, Natalia Pastewska śpiewająca piosenki Kasi Sobczyk także, żywe śląskie srebro, w osobie Agnieszki Wajs, wykonującej niezapomniane bigbeatowe perełki Karin Stanek. Nie zawiedli również panowie. Wojciech Rapa wczuł się w romantyczną nostalgię przebojów Jacka Lecha, a estradowy dynamit, czyli Michał Gasz, jakby urodził się aby śpiewać piosenki Macieja Kossowskiego i Michaja Burano. Koncert zwarty, pełen lekkości i zmiany big beatowych barw. Przebojem wieczoru moim skromnym zdaniem były „…Prywatki”, które lekko podrasowywał aranżacyjnie i wokalnie Ryszard Poznakowski. Publiczność była w siódmym niebie, a kończące utwór zapożyczenia ze „Speedy Gonzales” i „Pretty Woman”rozgrzewały widownię do białości.
Wszystkich, którzy chcieliby zapamiętać cały repertuar, doskonałego rocznicowego koncertu, odsyłam do fotki z programem koncertu.
Niech żyje rock`n`roll…
…wykrzyknął Ryszard Poznakowski, uhonorowany Medalem Prezydenta Gdańska, nikt Nam nie weźmie młodości, można by dodać!
Marzenie na koniec? Jakże cudownie by się stało, gdyby ten skład Czerwono-Czarnych ruszył na objazd całej Polski, niczym ich legendarni poprzednicy grupa Rhythm and Blues w roku 1959. Niech jak wtedy rozbrzmią rock`n`rollem sale w całym kraju, kochani uczyńcie co możliwe w tym celu. A za rok, może ponownie w Teatrze Wybrzeże spotkajmy na 60 urodzinach samych Czerwono-Czarnych, a kiedyś już może co najmniej kilka razy w roku w „Rudym kocie”, nie tylko z okazji 24 marca…
Zbigniew Michalski
Ojej, ale wspominki…
Czerwono Czarnych kojarze tylko z czasow moich rodzicow, a Czarno Czarnych lubilem haha( mimo ze nie ma tu o nich mowy ). Golden Life tez 🙂
Jednakze teraz Gdansk to juz nie polska stolica rocka ani Solidarnosci, za to podobno mafii i masonerii…
Czy to sie zmieni ?