Afera mięsna. "Państwo tylko teoretyczne. I nie widać zmian!" | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 6.02.2019

Afera mięsna. „Państwo tylko teoretyczne. I nie widać zmian!”

Pamiętacie, szanowni Czytelnicy, wypowiedź Bartłomieja Sienkiewicza. Oprócz słynnego, wulgarnego „… i kamieni kupa” raczył on stwierdzić, że Polska jest tylko państwem teoretycznym. Mogło nam się to nie podobać. Mogliśmy czuć się obrażeni. Ale niemal każdy kolejny dzień Rzeczpospolitej tamtych czasów dowodził, stwierdzenie Sienkiewicza jest prawdą.

Ale mam złą wiadomość. Nic nie wskazuje, że obecnie, po ponad trzech latach wspólnych rządów Prawa i Sprawiedliwości i ich koalicjantów cokolwiek się z tej sprawie zmieniło.

Pierwszy, a jakże znamienny przykład. Kilka dni temu dziennikarze opublikowali informację, że jakiś zakład mięsny dokonywał nielegalnego uboju zwierząt, co mogło spowodować wysłanie na rynek, nie tylko Rzeczpospolitej, mięso zagrażające zdrowiu konsumentów. Rozumiem dziennikarzy, choć wolałbym, żeby zamiast informować opinię publiczną, powiadomili o podejrzeniu popełnienia przestępstwa prokuraturę. Nie wiem, czy tak zrobili. Ale nikt na ten temat nie podał żadnej informacji. Ale to tylko dowód na to, że tak zwany interes narodowy (krajowy) dla dziennikarzy niekoniecznie musi być najważniejszy.

O wiele ważniejsza jest, przepraszam za słowo, „klikalność”, możliwość zwiększenia sprzedaży, zysków. I nie przekonają mnie żadne szczytne hasła, że misją owych dziennikarzy jest dbałość o czytelników! A teraz słów kilka o owym teoretycznym państwie.

Mamy całą gamę różnych inspekcji. Instytucji państwowych, opłacanych z naszych podatków. Ja wymienię tylko: Inspekcję Weterynaryjną, Inspekcję Handlową, Inspekcję Sanitarną. Chciałbym wiedzieć, co robią owe inspekcje, by zapobiegać działaniom takim, o jakich mówi ostatnio niemal bez przerwy Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

Wskazałem trzy poważne instytucje, z których każda powinna zajmować się kontrolą: a to ubojni, a to badań weterynaryjnych, a to jakości towarów na sklepowych półkach. I żadna z nich nawet nie zająknęła się na temat mechanizmów, które, chciałbym wierzyć, działały w jednym tylko zakładzie mięsnym. Wydaje się, że inspektorzy wszystkich inspekcji w Polsce działają tylko pozornie, teoretycznie. Najważniejsze dla nich nie jest wspólne. Najważniejszy jest tak zwany święty spokój. I skutecznie o ten spokój dbają. A Rzeczpospolita płaci.

Niedawno media doniosły, że do Polski przybyło dwóch inspektorów unijnych. Ocenią oni, jak wygląda polski nadzór nad jakością żywności, jak skonstruowany jest cały system mający zapewnić bezpieczeństwo żywnościowe. Zwracam uwagę. Dwóch ludzi!

Nie wiem, do jakich wniosków dojdą unijni inspektorzy. Mam nadzieję, że polska pomysłowość pozwoli uniknąć najgorszego. I to pomimo całej medialnej nagonki, jaką rozpętano w bratniej w końcu Unii na temat zagrożeń, jakie niesie ze sobą polska wołowina. Ale z drugiej strony mam też świadomość, że nasze zobowiązania, przyjęte wobec Unii Europejskiej, na wielu obszarach nie są realizowane. Sprawozdania sobie, a nasza, polska rzeczywistość – sobie. Jeśli unijni kontrolerzy połapią się w sposobie postępowania Polaków, nie wróżę naszej Ojczyźnie dobrze. Kary, jakie władze unijne zapewne zaczną już niedługo nakładać na Polskę, mogą być drakońskie. I to nie tylko za mięso.

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.



Moto Replika