„Afera taśmowa” ujawniła, jak silna i wpływowa grupa działa wokół władzy
Afera taśmowa „Wprost” wstrząsnęła rządem Donalda Tuska. Taśmy pokazały, w jaki sposób rozmawiają czołowi polscy politycy, co ważniejsze, dowiedzieliśmy się także, jak owi politycy funkcjonują – omijają konstytucję i inne przepisy prawa, unikają demokratycznych procedur itp., w jaki sposób tego dokonują R11; to wszystko zostało uwiecznione na słynnych „taśmach”. Ale nagrania ujawniły także chyba coś znacznie istotniejszego dla naszego kraju, mianowicie funkcjonowanie potężnej, pozapolitycznej grupy wspierających aktualną władzę.
Tuż po wybuchu pierwszej afery taśmowej, premier długi czas milczał. Prawdopodobnie nie wiedział, w jaki sposób skonstruować medialny przekaz. Nie wiedzieli tego także jego doradcy. Ekipa rządząca była kompletnie zaskoczona.
Wtargnięcie do siedziby tygodnika „Wprost”, co dziś wydaje się bardzo prawdopodobne, mogło być podyktowane głównie chęcią dotarcia do treści nagrań, po to, aby móc przygotować właściwą strategię obrony, stworzyć właściwy przekaz medialny. Funkcjonowanie koalicji PO-PSL opiera się bowiem na politycznym marketingu, od lat utrzymującym ten rząd przy władzy.
Przypomnijmy sobie, że przed ukazaniem się ostatniego numeru pisma do redaktora naczelnego tygodnika Sylwestra Latkowskiego wysyłani zostali „emisariusze” z otoczenia ministra spraw wewnętrznych, aby dowiedzieć się, co i kto jeszcze jest na taśmach. Na ten temat mówił sam Latkowski.
Szturm na tygodnik „Wprost” miał spowodować, że na biurku premiera błyskawicznie pojawią się wszystkie nagrane treści. Wykorzystano do tego aparat państwa – prokuraturę i Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Akcja jednak się nie udała, bo udać się nie mogła, ponieważ doświadczeni dziennikarze śledczy to nie byle kto i nie jest ich łatwo „ograć”. A jeśli próbują robić to nieudolni funkcjonariusze służb specjalnych – musi się skończyć tak, jak się skończyło…
Jednak najbardziej niepokojącym zjawiskiem, które obserwujemy od kilku dni, jest ujawnienie się potężnej, dotychczas działającej raczej niejawnie, grupy wspierającej władzę. Tę grupę tworzą głównie media. Tzw. „media mainstreamowe”, które nie chcą uznać standardów funkcjonujących w większości krajów o ugruntowanej demokracji. Mianowicie takich, że „nie ma świętych krów”, że media są po to, aby kontrolować i krytykować władzę! Przede wszystkim władzę!
Przez ostatnich kilka lat owe „mainstreamowe media” stały się ośrodkiem wspierania rządzących. Na przykładzie afery taśmowej widać to wyjątkowo dobrze. Zauważmy, że po ujawnieniu nagrań nastąpiła wręcz szaleńcza, medialna próba obrony władzy. W niespotykanej dotąd liczbie „uruchomili” się różnego rodzaju komentatorzy, eksperci, naukowcy, a nawet byli politycy, którzy w rozmaity sposób próbują tłumaczyć skompromitowanych polityków.
Szaleństwo jest tak duże, że w publicznej debacie nagle zniknęły nawet pozory obiektywizmu, rzetelności, pozory jakichkolwiek wartości i zasad. Pozostała szaleńcza obrona istniejącego układu…
Wygląda na to, że strach naprawdę zaczął zaglądać w oczy wielu bardzo wpływowych środowisk. Strach przed tym, że doskonale funkcjonujący od 7 lat „rządzący układ” może zostać zniszczony…
Co po tej aferze, skoro rzucono Sienkiewicza na „pożarcie ” tłumów , a o reszcie czyli Sikorskim, Belce i innych cicho jak makiem zasiał. Oni nie wychylają się, a kolesie broniąc ich,dali przedstawienie w sejmie z Sienkiewiczem w roli głównej.