Będzie jeszcze większa inwigilacja obywateli! Tym razem chodzi o kierowców
Państwo ma zamiar jeszcze bardziej inwigilować obywateli. Tym razem projekt dotyczy szczegółowej identyfikacji pojazdów, ich kolorów, marek, ale także… wizerunku kierowców!
Wszyscy pamiętamy hasło ACTA i powszechny, gorący protest przeciwko zapisom zawartym w projektach umowy handlowej dotyczącej zwalczania obrotu towarami podrabianymi.Ustawę w tej sprawie już gotował się podpisać premier Donald Tusk. Oczywiście w interesie nas, Polaków, w interesie przeciętnego Europejczyka. Tylko gigantyczny nacisk społeczności internetowej, która w wielu miejscach wyszła na ulice protestować przeciwko nakładaniu kolejnego kagańca na społeczeństwo – sprawa została na czas jakiś odsunięta. Ale „co się odwlecze, to nie uciecze”. A póki co władze Rzeczpospolitej szykują Polakom coś znacznie „lepszego”.
Lepszego dla kogo? Na to pytanie już tak łatwo odpowiedzieć się nie da. To „lepsze” nazywa się ISKIP. Czym jest ISKIP? Jest to Inteligentny System Kompleksowej Identyfikacji Pojazdów. Tak brzmi jego oficjalna nazwa. System składać się ma z dwóch (czy tylko?) autonomicznych elementów:
- „sieci autonomicznych punktów pomiarowych, instalowanych głównie na drogach tranzytowych” (dziś już niemal na każdym skrzyżowaniu, na każdym wiadukcie, na każdym przystanku widoczne są liczne kamery, których zadań przeciętny człowiek nie ma prawa poznać. A będzie ich zapewne jeszcze znacznie więcej);
- centralnego systemu statystycznego (nazwa ładna, niemal obojętna).
Zgodnie z tym, co widnieje na oficjalnej stronie poświęconej temu systemowi, ma to być „uniwersalny system automatycznej identyfikacji pojazdów, dokonywanej na podstawie równoczesnego rozpoznawania kształtu pojazdu (samochód osobowy, dostawczy, TIR itd.) oraz jego marki”.
Jak do tej pory brzmi całkiem dobrze. Ale już w opisie działania systemu znajdziemy informację, że „system ma rozpoznawać i identyfikować pojazdy na podstawie: numeru tablicy rejestracyjnej, rodzaju/marki oraz koloru pojazdu”.
Tak więc ISKIP ma jednoznacznie identyfikować konkretny pojazd. W jakim celu „system statystyczny” ma rejestrować numery rejestracyjne pojazdów?
Niektórzy twierdzą, że jednym z ważniejszych elementów systemu jest moduł mający za zadanie identyfikować kierowcę – na podstawie obrazu zarejestrowanego przez kamerę i bazy danych, o której jak dotąd nikt nie chce podać żadnych konkretów. Że takie bazy istnieją, chyba nie trzeba nikogo przekonywać.
Narzuca się w tym momencie pytanie: jaki jest cel tworzenia i instalowania takiego systemu? Jak duże pieniądze pochłaniają badania i tworzenie tego systemu? O wiadomo, od strony naukowej zagadnienie koordynowane jest przez Instytut Badawczy Dróg i Mostów. Na oficjalnej stronie poświęconej ISKIP(iK?) możemy znaleźć także bardzo interesującą genezę projektu:
„Projekt nowoczesnego systemu wspomagającego identyfikację pojazdów jest odpowiedzią na liczne potrzeby społeczne, ekonomiczne, gospodarcze i polityczne. Najważniejsze, spośród czynników mających bezpośredni wpływ na powstanie projektu ISKIP, to:
– zapotrzebowanie na automatyczne punkty pomiarowe, pozwalające tworzyć pogłębione statystyki ruchu drogowego (natężenie, rodzaj pojazdów, kierunki przemieszczania itp.)
– kierunki rozwoju infrastruktury drogowej, ujęte w wizjach nakreślanych przez wiodące organizacje europejskie, zakładają powstawanie systemów zwiększających bezpieczeństwo. ISKIP doskonale wpisuje się w te założenia”.
Nieco złośliwie można by stwierdzić, że „liczne potrzeby społeczne, ekonomiczne, gospodarcze i polityczne” niewątpliwie wymagają stałej rejestracji kierowców i pojazdów poruszających się po kraju.
Wiele wskazuje na to, że rzeczywistym powodem tworzenia systemu ISKIP jest chęć jeszcze dokładniejszej, jeszcze głębszej inwigilacji społeczeństwa przez różne organa władzy.
(Kto będzie dysponował dostępem do informacji gromadzonych przez system, nie sposób się dowiedzieć).
Sprawa nie znalazła jeszcze miejsca w przestrzeni publicznej, prawdopodobnie z obawy przed utratą resztek społecznego poparcia przed wyborami.
Wszystko to dzieje się w kraju, który od ładnych paru lat zatrudnia specjalistów od cyfryzacji w randze ministrów. Przypomnijmy, że obecnie (od września 2014) Ministrem Administracji i Cyfryzacji jest niejaki Andrzej Halicki, Platforma Obywatelska, który do tej pory nie potrafił przeprowadzić (dokończyć) skutecznej cyfryzacji Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (tę tezę mogę łatwo udowodnić), służby zdrowia (taki proces udało się dawno, dawno temu przeprowadzić komuś na Śląsku – gdy jeszcze istniała tam tak zwana Śląska Kasa Chorych) czy na przykład urzędów administracji.
Ale na śledzenie społeczeństwa pod pozorem poprawiania jego bezpieczeństwa, na rejestrowanie wszędzie i wszystkiego, co poszczególni ludzie w Polsce robią, to obowiązek, z którego władza wywiąże się bez względu na koszty.
Można odnieść wrażenie, że strach przed społeczeństwem wywołuje u naszych władz już rodzaj jakiejś fobii, oczekiwania na społeczny wybuch na skalę rewolucji francuskiej. Tylko czy leczyć te fobie trzeba koniecznie kosztem obywatelskich wolności?
Masz Pan racje, ale chyba Pana ta inwigilacja rosnaca nie dziwi juz ?
zapewniam, ze w PL i tak jeszcze tego niewiele w porownaniu z tzw zachodnimi demokracjami…
Chodzi o new world disorder. Niestety !
A francuska rewolucja, mimo ze autentyczna, byla ciagnieta za sznurki przez…
Lepsza rewolucja wewnetrzna.
Pozdrowienia