Bezprecedensowy atak na urzędującego prezydenta
Kampania mająca osłabić autorytet Prezydenta Rzeczpospolitej w mediach związanych z obozem rządowym trwa w najlepsze. W kolejnych programach poszczególni „dziennikarze” robią wszystko, by przekonać widzów (słuchaczy, czytelników) o braku kompetencji, nieodpowiedzialnych lub co najmniej niefortunnych wypowiedziach prezydenta Andrzeja Dudy. Wypowiedziach, które pokazują „na zewnątrz” negatywny obraz naszego kraju i których urzędujący prezydent kraju nie ma prawa wygłaszać, zwłaszcza za granicą.
Dziś na froncie walki z prezydentem, który został wybrany w demokratycznych wyborach, szczególnie zasłużyły się panie Katarzyna Kolenda-Zaleska i Monika Olejnik. Z głębokim zażenowaniem oglądałem wysiłki obu pań, gdy próbowały na swych rozmówcach wymusić wypowiedzi potwierdzające ich punkt widzenia, ich ocenę prezydenckiego głosu. Próby okazały się nieudane, każdy z rozmówców pozostał przy swojej opinii, a wielokrotnie powtarzane przez obie panie tezy o tym, że prezydent może o Polsce mówić tylko dobrze, spotkały się z repliką, że prezydent o Polsce powinien mówić przede wszystkim prawdę. Jeden z rozmówców zwrócił nawet uwagę na to, że być może to właśnie umiejętność mówienia prawdy o Polsce przyczyniła się do tego, że Andrzej Duda zwyciężył w wyborach Bronisława Komorowskiego, który mówił dobrze, acz nie do końca prawdziwie.
W telewizyjnych „debatach” padały ze strony prowadzących pań argumenty, że obraz kraju przedstawiany przez prezydenta jest obrazem wypaczonym, przedstawiającym Polskę w złym świetle, jako kraj pogrążony w ruinie. Jako żywo, w żadnej z wypowiedzi Prezydenta Rzeczpospolitej takiego obrazu mojego kraju nie zauważyłem. Mimo, że staram się słuchać (i czytać) uważnie i ze zrozumieniem. Widać, moje zdolności percepcji nie są już tak doskonałe jak pań redaktorek.
Ale moje poczucie odpowiedzialności każe mi zwrócić uwagę na inny element wojny z prezydentem. Każda wypowiedź wysokiego urzędnika państwowego, a takim jest niewątpliwie Premier Rządu Rzeczpospolitej, zwłaszcza wypowiedź medialna, która w jakikolwiek sposób uderza w prezydenta, która wyraża różnicę stanowisk pomiędzy premierem i prezydentem, nie służy Polsce. A nawet, powiem wprost, szkodzi Polsce, szkodzi wizerunkowi jej porządku prawnego. Jest łatwa do wykorzystania przez przedstawicieli innych rządów, może nawet życzliwych, ale na pewno stawiających na pierwszym miejscu interesy swoich krajów. I dlatego wolałbym, aby politycy nader powściągliwie wypowiadali się w podobnych sytuacjach.
Do wyborów pozostało już niewiele czasu. W październiku Polacy dadzą wyraz swojej opinii. Czy zechcą powierzyć ster rządu tym, którzy mówią płynnie i kłamliwie, czy tym, którzy starają się mówić prawdę. Czy oddadzą głosy na tych, którym polityczna poprawność nakazuje stosowanie niedomówień, półprawd i zwykłych łgarstw czy na tych, dla których ta sama polityczna poprawność oznacza spokojne i wyważone wyrażanie tego, co myślą i czują, przy zachowaniu szacunku dla rozmówcy i drugiego człowieka.
Ale ani do tego czasu, ani tym bardziej po wyborach nie należy atakować się bezpardonowo, w dodatku tylko dla medialnego poklasku. Może się tak zdarzyć, że po wyborach trzeba będzie od nowa budować mosty porozumienia, przywrócić normalne relacje pomiędzy rządzącymi a opozycją. Dzisiejsza metoda marginalizowania opozycji w parlamencie nie powinna być kontynuowana. Czy zmierzające po władzę Prawo i Sprawiedliwość potrafi wznieść się ponad polityczne podziały, zrezygnować z szansy rewanżu?
Sądząc z wypowiedzi obecnego prezydenta Andrzeja Dudy – jest to możliwe. Sądząc z medialnej wojny, jaką w mediach sprzyjających rządowi rozpętano przeciwko niemu – będzie to wyjątkowo trudne. Zwłaszcza, gdy przynajmniej jedna ze stron zupełnie nie liczy się z kosztami, także tymi, które w wyniku jej działań ponieść może mój kraj.
mialy i maja racje to plasikowy Prezydent Polski,natomiast zasluzony prezydent pis-u i konusa..