„Bohater naszych czasów” | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 7.04.2015

„Bohater naszych czasów”

W okresie, gdy coraz częściej zadajemy pytania o patriotyzm, bohaterstwo, gdy „styropianowi mężowie opatrznościowi” (III) Rzeczpospolitej coraz głośniej w swych wypowiedziach stosują retorykę wojenną, dobrze jest zastanowić się chwilę nad wzorcami, jakie mają przyświecać i nam, dojrzałym obywatelom, i polskiej młodzieży.

„Bohater naszych czasów”

W czasach międzywojennych takimi wzorcami mogli być np. bohaterowie książek Sienkiewicza (pisarza, piszącego piękną, bogatą polszczyzną, w dodatku niezwykle popularne książki, sławiącego hasło „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Nie należy mylić go z byłym ministrem Sienkiewiczem, posługującym się chętnie (to domniemanie) językiem prostackim i wulgarnym, w dodatku dającym się, w okresie sprawowania urzędu Ministra Spraw Wewnętrznych, podsłuchać i nagrać „grupie kelnerów” w jednej z warszawskich knajp, gdy uzgadniał z prezesem banku warunki pomocy dla „grupy trzymającej władzę”).

Po wojnie, w mrocznych czasach komunistycznego zniewolenia takimi bohaterami mogli być np. żołnierze walczący na Froncie Wschodnim. Przelewali polską krew, jej daniną starali się zmniejszyć ilość ofiar niemieckich obozów koncentracyjnych. Ale – jak już dziś wiemy – służyli złej sprawie. Tymi bohaterami mogli być też polscy żołnierze na Zachodzie. Ot, choćby piloci walczący w Bitwie o Anglię (sławny „Dywizjon 303”. Ich bohaterstwo uznał nawet Winston Churchill, który powiedział o nich: „Nigdy w dziedzinie ludzkich konfliktów tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym”). Albo zdobywcy Monte Cassino (opisani w książce Melchiora Wańkowicza, która do dziś może być wzorcem reportażu. A historia jej wydania i na Zachodzie, i w Polsce w co najmniej dwóch wersjach, sama w sobie może być przyczynkiem do sensacyjnego filmu fabularnego). Albo polscy kryptolodzy (Rejewski, Różycki, Zygalski), którzy złamali szyfry niemieckiej maszyny Enigma.

Wspomniany mroczny okres komunizmu charakteryzował się też próbą narzucenia innych „bohaterów”. Społeczeństwo, jeszcze „nie skażone” różnego rodzaju „big brotherami” i innymi błyskawicznie rozwijającymi intelektualnie programami typu „szalona gospodyni” czy „śpiewać każdy może”, na szczęście okazało się dość dobrze „zaimpregnowane” na wpływy importowanych, głównie ze wschodu, modeli bohaterów pracy komunistycznej. Raczej wybieraliśmy szeregowych robotników niż przodowników pracy. Ot, takie nasze, chyba mogę to napisać, narodowe „niedomaganie”.

Obecnie, co zauważam z pewnym niepokojem, wśród młodych (i bardzo młodych) ludzi coraz częściej zarysowują się tendencje do niejakiego gloryfikowania takich bohaterów książek, jak np. Harry Potter. No cóż. Wpływ telewizji „edukacyjnej inaczej” widoczny aż za dobrze. W tym kontekście chciałbym jednak pokazać zupełnie inny, a jakże niepokojący przykład.

Wpadła mi ostatnio w ręce „Uchwała z dnia 30 listopada 2004 roku…” W uchwale tej trzech sędziów Sądu Najwyższego oraz prokurator Prokuratury Krajowej w bardzo zawiły sposób tłumaczą, że w sprawach o wykroczenia świadek nie może odmówić składania zeznań w sytuacji, gdy ich złożenie narazić mogłoby jego lub osoby mu najbliższe na niedogodności związane z odpowiedzialnością za wykroczenie. Sposób tłumaczenia stanowiska wspomnianych sędziów i prokuratora w moim przekonaniu jest mocno zawiły, bo ustawy w tej sprawie są stosunkowo proste i czytelne. Ale, i to podkreślam po raz kolejny, w moim mniemaniu. Nie jestem prawnikiem. Jestem skromnym inżynierem. Stąd moje oczywiste niezrozumienie. Nie będę nawet próbował zanudzać Czytelników materią sprawy. Powiem tylko, że w wyniku takiej interpretacji (przyjętej uchwały, która, być może, ma status prawnej), ojciec nie może uchylić się od odpowiedzi obciążającej syna w zakresie domniemanego wykroczenia, którego ten syn być może się dopuścił. Podobnie matka w stosunku do dzieci, rodzeństwo względem siebie.

No dobrze. A co to ma wspólnego z naszymi bohaterami – zapyta Czytelnik. Niewiele, odpowiem jako autor. Wspomnę tylko, że jednym z bohaterów, którego usilnie próbowano „promować” (to takie nowoczesne słowo) w Polsce „lat mrocznego komunizmu” był niejaki Pawlik Morozow. W tamtych czasach wzorzec ten zdecydowanie się nie przyjął. I ja to rozumiem. (W końcu nie przypadkiem „byliśmy najweselszym barakiem w obozie”). „Konia z rzędem” temu, kto w jasny logiczny sposób uzasadni, dlaczego obecne władze Rzeczpospolitej próbują nam go ponownie narzucać?

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika