Czy będzie amerykański nalot na Syrię?
Ostatnio media zalewają nas potokiem informacji na temat prawdopodobnego uderzenia militarnego USA i sojuszników na reżim Baszara al-Assada w Syrii. Wszyscy z niepokojem oczekują 9 września i decyzji amerykańskiego Kongresu. Jak zagłosuje? Czy udzieli zgody administracji Białego Domu na kolejną wojnę? Czy też może paralelnie powtórzy odmowne głosowanie w tej sprawie brytyjskiego parlamentu?
Tymczasem prezydent Barack Obama próbował na szczycie G20 budować koalicję, która wesprze jego działania. Po blisko dwudziestominutowej rozmowie z prezydentem Rosji, Władimirem Putinem, którą prasa ocenia jako utrzymaną w przyjacielskiej atmosferze, potwierdzone zostają wcześniejsze deklaracje Rosji o pokojowym rozwiązaniu syryjskiego konfliktu. Pada stanowcze: nie Rosji, jakimkolwiek działaniom wojennym w Syrii. Spodziewać się należy, że takie blokowanie amerykańskich decyzji, będzie kontynuowane przez Putina, ponieważ Rosja, która jest protektorką Syrii, nie wyrazi zgody na przejęcie wpływów przez Amerykanów. Podobnie sekretarz generalny KPCh – Xi Jinping mówił o pokojowym rozwiązaniu konfliktu syryjskiego.
Również spotkania z przedstawicielami innych państw nie przyniosły zadowalającego efektu, tylko dziesięć państw z G20 wyraziło zgodę na przystąpienie do koalicji Obamy. Nie ma wśród nich Niemiec i Wielkiej Brytanii. Trudne zadanie miał także sekretarz stanu USA – John Kerry, który w sobotę spotkał się w Wilnie z 28 ministrami spraw zagranicznych Unii Europejskiej, aby znaleźć wspólne stanowisko w syryjskim konflikcie. Jak można przeczytać w ostatnich doniesieniach prasowych, większość z 28 krajów UE jest wyraźnie przeciwna działaniom militarnym, z wyjątkiem Francji i Danii.
Co w takiej sytuacji zrobi administracja Białego Domu? Można się spodziewać, że decyzja już zapadła, w poniedziałek Kongres ją tylko potwierdzi…
Na moje oko to wystartują 11/09. Nie wiem dlaczego…