Czy to już koniec „dobrej zmiany”?
Prawo i Sprawiedliwość szło do władzy z hasłami Polski sprawiedliwej, niezależnej, dumnej. Władzy skromnej, uczciwej, dbającej o interes Polski i Polaków. Początkowe działania wskazywały, że być może tak właśnie będzie. A także, że są głęboko przemyślane, a ich możliwe skutki – przeanalizowane.
Stąd „atak” na Trybunał Konstytucyjny, reformy sądownictwa. Najwyraźniej intelektualny „guru” Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński, doszedł do wniosku, że bez takich zmian opozycja nie pozwoli mu na żadne dalsze reformowanie kraju w kierunku, jaki on sobie upatrzył. Reakcja opozycji, która sama nazwała się „opozycją totalną” na pierwsze działania rządzących pokazała, że w tej części swych przemyśleń – zapewne miał rację. Środki, po które sięgnęła Platforma Obywatelska wraz ze swymi stronnikami dowodzą, że dla większości polityków w moim kraju nie ma ceny, której nie warto zapłacić dla sprawowania WŁADZY. To bardzo zły znak dla Polski. Chcąc pozyskać poparcie Polaków Jarosław Kaczyński polecił wdrożyć program Rodzina 500+. Dziś już widać, jak bardzo był potrzebny. Ale coraz więcej głosów wskazuje na jego drugą, mniej oficjalną część, którą jeden z moich redakcyjnych kolegów nazwał „Polacy 600-”. Tym niemniej trzeba przyznać, że realizacja sztandarowego programu PiS dała tej partii kilkanaście miesięcy bezwzględnego poparcia społecznego. Można je było wykorzystać dla skutecznego reformowania kraju, by rzeczywiście, że zacytuję innego polskiego przywódcę, „Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej”. Czy tak się stało?
Wprowadzono reformę szkolnictwa. Jarosław Gowin próbuje reformować szkolnictwo wyższe. Dokonano zmian w systemie sądownictwa. Zrezygnowano z zakupu śmigłowców dla wojska, powołując (w to miejsce?) WOT. Przy okazji dopuszczono do co najmniej kilku kompromitujących Rzeczpospolitą zdarzeń. Wspomnę tylko nazwiska panów: Misiewicza i Jannigera, skandalicznie prowadzone śledztwo w sprawie wypadku pani premier Beaty Szydło i kłamliwe wypowiedzi niektórych polityków w tej sprawie, zaniedbania (to bardzo delikatne określenie) w sprawie wypadku samochodu pana prezydenta, częste zmiany kadrowe na najwyższych stanowiskach w policji i wojsku. Mnożyć można jeszcze długo.
Jednym z efektów niefrasobliwie prowadzonej polityki jest śmierć Igora Stachowiaka. Słabą stroną partii rządzącej jest polityka informacyjna. Po „przejęciu” telewizji publicznej „specjaliści” od propagandy bez ustanku wtłaczają ludziom do głów bzdury. W nadziei, że „prosty lud to kupi”. Czas pokaże, że raczej nie. Rozpętana wojna propagandowa z mediami sprzyjającymi poprzedniej władzy nie daje efektów, bo prowadzona jest wyjątkowo nieudolnie. A powtarzanie przez rządzących o kolejnych sukcesach (z przywoływaniem bez końca wspomnianego programu Rodzina 500+, wyliczaniem globalnych kwot, jakie dzięki działaniom rządu zostaną w rękach Polaków), zaczyna ludzi coraz bardziej irytować. Choćby dlatego, że każdy na co dzień widzi i ceny paliw, i rosnące w zastraszającym tempie ceny artykułów spożywczych, koszty ogrzewania, wody, śmieci.
Gdy wyczerpały się pomysły Kaczyńskiego, do głosu doszli jego „żołnierze”. Ich możliwości intelektualne widać w takich pomysłach jak ustawa dezubekizacyjna czy ustawa degradacyjna. A postawę etyczną – w próbie zapewnienia „wybrańcom narodu” dodatkowych pieniędzy, które „im się po prostu należą”. Mam wrażenie, że każdy z nich „na wyprzódki” starał się podpowiadać kolejne pomysły, byle tylko zachować pozycję jak najbliżej prezesa. O własnej twarzy, na którą należy spojrzeć każdego dnia rano – najczęściej zapominano.
Efektem były ustawy łamiące zapisy Konstytucji, ułatwiające inwigilację społeczeństwa, ale też rozbudzające narodowe aspiracje. Do takich zaliczyłbym przede wszystkim nowelizację ustawy o IPN sprzed ok. pół roku. W dodatku narracja, jaką uraczyli rządzący swój własny Naród, zapewnienia, że nowelizacja jest konieczna, przydatna i jako taka „nie podlega dyskusji” – w zasadzie nie dawała możliwości na jakiekolwiek zmiany. Dziś społeczeństwo, za sprawą skandalicznej i przeprowadzonej w skandaliczny sposób nowelizacji ostatniej nowelizacji dowiedziało się, że: ustawy stanowione przez Sejm Rzeczpospolitej wymagają swoistej, żydowskiej kontrasygnaty. A jeśli Kneset czegoś nie zaakceptuje, to nasz największy przyjaciel, Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, szybko wskaże nam miejsce w szeregu. I nie ma tu znaczenia, jakich argumentów użyje prezydent Donald Trump. Zwołanie dodatkowego posiedzenia Sejmu w celu przegłosowania ustawy pod dyktando światowego żydowskiego lobby jest dla społeczeństwa wyrazem już nie realizacji tak piętnowanej „polityki na kolanach”. Raczej na plecach, z łapkami w górze. A próby przedstawiania tych wydarzeń jako sukcesu polskiej polityki zagranicznej świadczy o tym, że po raz kolejny władze uważają własny (?) Naród za bandę ćwierćinteligentów lub wręcz półidiotów. Jak wówczas, gdy z trybuny sejmowej ogłaszały znakomitą, polsko – rosyjską współpracę przy przekopywaniu smoleńskiej ziemi na metr w głąb, gdy próbowano wyłączyć Lasy Państwowe spod konstytucyjnych zabezpieczeń dla zwiększenia ich bezpieczeństwa, gdy ze względu na krótki czas do wyborów powoływano swoich przedstawicieli do Trybunału Konstytucyjnego.
Odnoszę wrażenie, że Jarosław Kaczyński, najwyraźniej mocno schorowany, zorientował się, że nie wszyscy z jego najbliższego otoczenie dobrze mu doradzają i tym bardziej, dobrze życzą. Stąd próba „odzyskania” społecznego poparcia poprzez zmniejszenie wynagrodzeń poselskich, wysłanie rządowych ekip „w Polskę” dla przeprowadzenia niezliczonej liczby „gospodarskich spotkań” ze społeczeństwem.
Te działania to jednak tylko półśrodki, mogące opóźnić, ale chyba już nie zatrzymać procesu upadku jego formacji. Zresztą, czy będzie chciał jeszcze zrobić cokolwiek, by ją ratować? Wydaje się, że cel, jaki mu przyświecał, już osiągnął. Kult prezydenta Lecha Kaczyńskiego został rozwinięty na skalę, której nie odważę się porównać z żadną inną w historii (żeby nie podpaść „pod paragrafy”). Wokół Jarosława Kaczyńskiego coraz więcej młodych, gniewnych, tylko czyhających, by przejąć schedę po wodzu. Wśród nich całe mnóstwo po prostu pazernych, zachłannych, niekoniecznie lotnych. A do tego totalna opozycja, która skutecznie pobudza kolejne środowiska do przeciwstawiania się, było nie było, demokratycznie wybranej władzy. Wódz stoi przed dylematem: czy warto dalej walczyć, czy warto dalej starać się o cokolwiek? I czy ma jeszcze siły do takiej walki, do takich starań?
Nie wiem, jaka jest prawda. Wiem jednak, że za nieco ponad rok przeciętny Kowalski też będzie miał dylemat. Na kogo oddać swój głos? Dzisiejsza sytuacja w Rzeczpospolitej pokazuje, że nie będzie to problem łatwy do rozwiązania.
7 gwiazdek !
„Początkowe działania wskazywały, że być może tak właśnie będzie. ”
Tylko poczatkowe i warto sobie zdac sprawe ze ” ta piosenka jest pisana dla populizmu” i takie tricki stosowano, w odniesieniu do roznych czasow, miejsc i okolicznosci od zawsze chyba…
„celu przegłosowania ustawy pod dyktando światowego żydowskiego lobby jest dla społeczeństwa wyrazem już nie realizacji tak piętnowanej „polityki na kolanach”.”
Niestety dokladnie tak ! Ale kto podskoczy panstwu zydowskiemu, ktore z Holocaustu uczynilo prawie religie ?
Masakrowala Palestynczykow a pelne hipokryzji zachodnie media co na to ? Prawa czlowieka czy KPINA ?
Ktore juz nawet obrzydlo nielicznym, porzadnym zydom w usa i Izra(h)elu…
Jako – troche – wkurzony Polak i emigrant napisze tylko :
oby post-pis, albo neo-po nie okazalo sie gorsze haha.
Nie ma konca dobrej zmiany. Każda nastepna zmiana bedzie przedstawiana jao lepsza. Tak jest od 1989r, kiedy kazda zmiana zmieniała tylko retorykę, punkt ciezkosci propagandy dla mas, a każda władza wyprzedawała i likwidowała polska panstwowość. Nie mamy armii, nie mamy gospodarki, nie mamy kolei, telekomunikacji, słuzby zdrowia itd, ale jest nam coraz lepiej. Az strach pomysleć jak wspaniale nam będzie po nastepnej dobrej zmianie.