Czy zakazany we francuskich kinach film „Witamy w Nowym Jorku” jest wart obejrzenia?
Gérard Depardieu gra Dominigue`a Strauss-Kahna. To wystarczy, aby przestraszyć i filmowców, i widzów. Czy film „Witamy w Nowym Jorku” jest wart obejrzenia?
W ostatnią sobotę wybuchł niezły skandal w Cannes, kiedy został pokazany nowy film Abela Ferrara. Nie był on prezentowany w żadnym oficjalnym programie, ale w namiocie na plaży dla około 200 dziennikarzy, a na małych ekranach dla publiczności. Teraz, po kilku dniach, kiedy opadną emocje, film Witamy w Nowym Jorku można oglądać już trochę bardziej spokojnie i obiektywnie.
Opowiada on historię starszego mężczyzny, wiadomo, że chodzi o szefa Międzynarodowego Funduszu Walutowego – Dominigue`a Strauss-Kahna, ale w filmie z przyczyn prawnych nazywa się George Deveraux. Już na początku widzimy, jak zasiada za ciemnym biurkiem, podczas gdy młoda asystenka lubieżnie masuje mu szyję i ramiona. –Czy mogę coś zrobić dla Pana? Może oral? – pyta młoda piękność swego rozmówcę.
Przez pół godziny oglądamy w szaleńczej zabawie jednego z najpotężniejszych ludzi na świecie. Dotykał każdej piersi, uda i tyłka, który znajdował się w jego zasięgu. Swymi gąbczastymi, niezgrabnymi palcami ściągał majtki i pasy do pończoch, rzucał się dysząc i sapiąc, bulgocząc i chrząkając do zmieniających się kobiet, w bitwie o białawy kremowy koktajl energetyzujący, koniak i lody waniliowe. Aż trudno uwierzyć, że ten człowiek był kiedyś kandydatem na prezydenta Francji.
Ale właśnie to powiązanie prawdziwego skandalu wokół byłego szefa Międzynarodowego Funduszu Walutowego, związane z jego napaścią seksualną na pokojówkę w hotelu w Nowym Jorku czyni ten film kulturalnym wydarzeniem. Oficjalnie przebieg zdarzeń jest przypadkowy i fikcyjny. Ferrara wyrażał w Cannes swoje artystyczne prawo do wolności słowa, zatem film nie jest o aferze Strauss-Kahna, ale rozpadzie jego małżeństwa, które podlegało obserwacji publicznej. Z drugiej strony reżyser ukazuje swoją najnowszą pracę jako dokumentalną hybrydę i filmuje orgie w hotelach i biurach w pseudodokumentalnym słabym świetle z niespokojną kamerą, aż nieczyste obrazy stają się podobne do zdjęć wpływowych ludzi.
Cienką granicę między rzeczywistością a fikcją pokazuje gwiazda francuskiego kina Gerard Depardieu. Dalekie echo jego seksapilu, jak pamiętamy młody Depardieu znany był z głośnego filmu The Loulou w reżyserii Maurice`a Pialata, pobrzmiewa w filmie Ferrara. Reżyser przeniósł osobowość aktora bezpośrednio do roli. Czy jest zbrodnią, że chcę się czuć młodo? R11; pyta stary Deveraux. Jego pragnienie młodzieńczej energii prowadzi do uzależnienia od seksu, zdiagnozowanego już w serialu Californication i filmie Shame. Abel Ferrara pokazuje, podobnie jak film Zły porucznik uazleżnienia, które porywają w wir swoich pragnień, a tym samym łamanie prawa. Jeśli Harvey Keitel w 1992 roku jako policjant na ulicach Nowego Jorku zatrzymuje samochód do kontroli i dwie młode kobiety zmusza do świadczenia usług seksualnych, tak Gerard Depardieu gra bankiera, który podejmuje próbę gwałtu pokojówki.
Krytycy nazywają film Witamy w Nowym Jorku brudnym odpowiednikiem Grace Monaco. Mimo, że nie był zgłoszony do konkursu na festiwalu w Cannes, słyszy się nawet plotki o tym, że organizatorzy festiwalu ulegli presji politycznej, udana reklama w namiocie na plaży spowodowała, że mały i brudny film, zyskał więcej uwagi niż naprawdę zasługuje. Można go od niedzieli oglądać w płatnych serwisach internetowych.
Źródło: Die Zeit