„Dobra zmiana” w wymiarze sprawiedliwości?
Hasło „Dobra zmiana” było wielokrotnie powtarzane przez panią Premier Beatę Szydło i „jej” ministrów. Było też wielokrotnie wyśmiewane przez przedstawicieli opozycji. Nowy polski rząd sprawuje władzę od nieco ponad pół roku. To stosunkowo krótki okres, by efekty „dobrej zmiany” zauważyć. Ale pewne, może nieznaczne sygnały, że coś się zmienia na dobre, można zauważyć.
I wcale nie mam tu na myśli realizowanego przez władze Rzeczpospolitej osławionego już programu „Rodzina 500+”, o którego zbawiennych skutkach słyszymy niemal codziennie.
Kilka dni temu pojawiła się w mediach informacja, że jakaś prokurator na Podkarpaciu (pani Anna H.) została usunięta z zawodu i pozbawiona immunitetu. Nastąpiło to w wyniku informacji o możliwych zarzutach korupcyjnych, które byłej pani prokurator mogą być postawione.
Dziś przeczytałem w jednym z portali, że Sąd Rejonowy w Koszalinie wydał wyrok pięciu lat więzienia dla sędziego Janusza K. z Kościerzyny, oskarżonego o przyjmowanie łapówek. Gwoli ścisłości zaznaczam, że wyrok ten jest jeszcze nieprawomocny. Podobnych informacji nie przypominam sobie z okresu ostatnich kilku, kilkunastu, kilkudziesięciu lat. Tak naprawdę nie przypominam sobie żadnych informacji mówiących o tym, że przedstawiciel wymiaru sprawiedliwości został pociągnięty do odpowiedzialności karnej.
Minister Sprawiedliwości, pan Zbigniew Ziobro, od początku sprawowania urzędu najwyraźniej uważa, że w kierowanym przez niego resorcie konieczne są duże zmiany. Przy zachowaniu niezależności i niezawisłości sędziów i prokuratorów należy zlikwidować patologie występujące w tym środowisku. Należy doprowadzić do odpowiedzialności za decyzje podejmowane przez przedstawicieli tych zawodów, zapewnić kontrolę ich działań.
Nie jest to sprawa prosta, ale pan minister najwyraźniej podjął się realizacji tego zadania. Prawdę mówiąc, czas na zmiany już najwyższy. Zaufanie do sądów kształtuje się obecnie na poziomie dwudziestu kilku procent. O zgrozo, jest to mniej więcej jedna trzecia zaufania, jaką cieszy się aparat represji, jakim w końcu jest policja. Ale trzeba też przyznać, że przedstawiciele stanu sędziowskiego na taką ocenę bardzo starannie sobie „zapracowali”.
Wprowadzone już i zapowiadane kolejne zmiany w szeroko rozumianym aparacie sprawiedliwości najwyraźniej spowodowały wyzwolenie pewnej pozytywnej energii w środowisku. Dotąd było ono wyjątkowo hermetyczne, nieprzeniknione, wyjątkowo solidarne, gotowe bronić swego „dobrego imienia” jak niepodległości. Bez względu na wizerunkowe koszty takiego postępowania tam, gdzie działo się bardzo źle (wspomnę tylko „pomroczność jasną” i „sędziego na telefon” – jako przykłady funkcjonującego w najlepsze „układu gdańskiego”).
Podane na początku tekstu dwa przykłady pociągnięcia przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości do odpowiedzialności wskazują, że w środowisku coś zaczyna pękać, że ludzie uczciwi, rzetelni, których w środowisku zapewne jest zdecydowana większość, są gotowi przeciwstawić się wewnętrznym układom, koteriom, złamać wewnętrzną solidarność tam, gdzie nie działa ona dla dobra wymiaru sprawiedliwości.
Być może jest to jeden z pierwszych sygnałów, że „dobra zmiana” jednak naprawdę się rozpoczęła. Można stawiać różne zarzuty nowym władzom. Ale jak dotąd obrany przez nie kierunek reform wydaje się słuszny. A realizacja założeń przynosi być może niewielkie, ale jednak wyraźne sygnały zmian. I wbrew krzykom opozycji, niekoniecznie złych. Czas pokaże, czy te pierwsze sygnały są rzeczywistą oznaką „dobrej zmiany”. Której Polska na pewno potrzebuje.