Finezja, czyli polityczno-społeczne podsumowanie roku | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 30.12.2017

Finezja, czyli polityczno-społeczne podsumowanie roku

Dzieje się… Dzieje się aż tyle i w taki sposób, że nawet tęgie umysły zaczynają się gubić i rozpaczliwie poszukują mądrych odpowiedzi.

Dziennikarz Piotr Semka, faktycznie bardzo tęgi, chodź czy umysłowo – nie mam pewności, stwierdził w telewizyjnej dyskusji z niezachwianą pewnością, że długotrwała rekonstrukcja rządu, według jego tajemniczych, acz wiarygodnych źródeł, miała polegać na objęciu sterów rządu przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który (w domyśle) obawiał się, że chwała naprawy Rzeczypospolitej mu umknie, a zapamięta jedynie prezydenta Dudę i premier Szydło. Jednakże ósmego listopada piekielnie rozbolały go kolana i uświadomił sobie, że jest już stary i nie dość silny, by sprostać tytanicznej pracy premiera w momencie sanacji państwa. Zdecydował się więc na scenariusz rezerwowy i do premierostwa desygnował młodego Morawieckiego, chodź równie dobrze mógł pozostawić Beatę Szydło na stanowisku.

Takie wyrozumowane wyjaśnienie, bądź, co bądź, przodującego obserwatora sceny politycznej, dobitnie ukazuje intelektualną zapaść spowodowaną przez trzy czwarte wieku ogłupiającej propagandy i mentalnego prymitywizmu, powodującą niemożność zrozumienia bardziej skomplikowanych sytuacji.

Nie będę już przytaczał, co za głupstwa z mądrą miną wypowiadają Andrzej Stankiewicz i Łukasz Warzecha. Ci dwaj, uważani długo za „naszych” dziennikarzy kompletnie się pogubili i zamiast wyciągania racjonalnych wniosków, prezentują emocjonalne bzdety. Tak, nawet na niegłupich ludzi, działa sytuacja do której nie dorośli.

Wśród komentatorów i ekspertów popierających „dobrą zmianę”, rozumiejących dobrze, że to jedyna droga do silnej i suwerennej ojczyzny, trwa właśnie dyskusja nad tym fatalnym stanem cechującym tych, co samodzielnie uzurpowali sobie prawo, by być elitą i siłą przewodnią odradzającej się Polski, po latach niemieckiej i sowieckiej okupacji. Tylko, że to również był fałsz.

Ci, z którymi komuniści handlowali w Magdalence i którzy niby byli po przeciwnej, zwycięskiej stronie, to też pomioty czystego socjalizmu – lewactwa, które niszczy świat.

Jakimże wyzwolicielem może być taki Adam Michnik, z rodziny komunistycznych notabli, którego brat jest mordercą w todze, chroniący się w ogłupiałej Szwecji? Jakimże przywódcą narodu może być prymityw, sikający w młodości do chrzcielnicy w kościele, a potem do dzisiaj wodzony na smyczy tajnych służb? I tysiące innych, im podobnych, których dzisiejszym pokłosiem jest totalna opozycja: Platforma, Nowoczesna, wieczni, pazerni kombinatorzy z PSL i te wściekłe, karykaturalne ruchy prowadzone przez przestępców – KOD, czy Obywatele PRL.

Patrząc na to, co się dzieje na sejmowej mównicy, lub przed Sejmem i prezydenckim pałacem; oglądając wytrzeszczone oczy rozhisteryzowanej posłanki Nowoczesnej Scheuring-Wielgus (Uwaga! Menadżer kultury!), czy plugawego starca z wykrzywioną wściekłością twarzą, wulgarnie znieważającego młodą dziennikarkę, w tłumie i świetle kamer. Profesor Kik mówi, że to niestety brak kultury politycznej. Wielu, bardziej analitycznych ekspertów, ku którym się skłaniam, mówi więcej: – nie politycznej… to całkowity brak kultury.

Tak to niestety jest. Cywilizacyjny upadek zawsze oznacza dekadencję. A dekadencja to zawsze upadek obyczajów: chamstwo, prostactwo, wulgarność i całkowita amoralność. Schyłek i upadek tego całego lewactwa, na które składają się socjaliści, neo-liberałowie, krypto-komuniści wraz ze zidiociałą finansjerą Rotschildów i Sorosów, upadek, który już wywąchali w powietrzu, odebrał im kulturę i odbiera rozum. Sprowadza ich ponownie do korzeni, z których się wywodzą: – dzikich, zwierzęcych hord – plugawych, prymitywnych i wściekłych.

Wykreślili ze swoich kodeksów prawdę, uczciwość, przyzwoitość i najważniejsze – dobro. Stąd destrukcja… burzenie, niszczenie i rozwalanie. Wzrastająca entropia. Jedynym pewnym sposobem by z entropią walczyć jest mądrość i inteligencja.

I tutaj dochodzimy do finezji. Każdy się zgodzi, że finezja ma wiele wspólnego ze sztuką i kulturą. Jednym z jej synonimów jest kunsztowność. I gdy teraz obserwuję tego biednego lidera PO, Grzegorza Schetynę, politycznego kastrata, który już dzisiaj oskarża premiera Morawieckiego o impotencję, (taką samą, jak twierdzi, mają prezydent Duda i premier Szydło), to widzę, że prostota umysłowa, cechująca partyjnego geszefciarza, nie jest w stanie pojąć finezyjności działań i drogi „dobrej zmiany”. Lata tresowania homo sovieticus pozbawiła wielu zdolności głębszego rozumowania. A nawet w ogóle samodzielnego rozumowania. Wystarczy Gazeta i TVN i wszystko jasne.

Niestety z przykrością należy stwierdzić, że i po jasnej stronie mocy, wśród zwolenników i sympatyków Prawa i Sprawiedliwości panuje spore niezrozumienie i zamieszanie. Bowiem finezja wiąże się z delikatnością, subtelnością i pewną tajemniczością. Nie można głośno wszem i wobec, metodą łopatologiczną, wykładać kawę na ławę. Stąd rozpaczliwe dywagacje sympatycznego Piotra Semki, czy obwinianie braku kultury politycznej przez profesora Kika.

Wielu doskonałych historyków, historiozofów, czy politologów powołuje się na wiekopomne myśli potężnych obserwatorów społeczeństw i myślicieli, którzy w swych dziełach pozostawili mnóstwo mądrych rad dla potomnych. Katon, Monteskiusz, Sun-Tzu, Machiavelli…

Lecz nie tylko ci dobrze wykształceni,  także różni mędrkowie i pozerzy; bo cytaty stały się modne; z fałszywą mądrością w oczach, oznajmiają gawiedzi, czy to z trybuny sejmowej, czy na forach internetowych, że już Kartezjusz powiedział, że trzy tysiące lat temu twórca strategii i taktyki Sun Tzu mówił, a dopiero co odkryty polski, wybitny mędrzec Feliks Koneczny oznajmił, a Monteskiusz to a Machiavelli tamto. Sejmowy pozer i głupek ostatnio nawet cytował Apostołów.

Zazwyczaj mówiąc to, czy pisząc, kompromitują się, bo głupio dobrany cytat, tylko po to, by błysnąć, świadczy, że kompletnie nic nie rozumieją. Mądrości i błyskotliwości nie da się szybko uzupełnić przy pomocy smartfonu i Wikipedii.  No… ale jest taka poza, że, czy to poseł Szczerba, czy poseł Kosiniak-Kamysz, muszą okrasić swoją wypowiedź jakimś cytatem, lub przynajmniej bon motem. To takie mądre. Daje poczucie własnej wartości. Rośnie się we własnych oczach. A, że prawda o skrajnej indolencji i braku prawdziwej wiedzy zawsze wyjdzie na jaw, co tysiąc razy udowodnił bufon Ryszard Petru, jest poza zasięgiem ich rozumowania.

***

Czy ktokolwiek potrafi wskazać choćby jednego prawdziwego intelektualistę w całym tym antyrządowym melanżu (nawet w aktualnym, slangowym znaczeniu tego słowa)?

Z rozlicznych definicji inteligencji najbardziej lubię tę, która mówi, że jest to wrodzona i wykształcona umiejętność przystosowania się do zmiennych warunków otoczenia. Istotne jest także to, jak się to wykorzystuje. Ważne także jest zrozumienie, że inteligencja nie jest zero-jedynkowa, czyli – albo się ją ma, albo nie ma. Nie; jest to parametr, który zmienia się od zera do pewnego maksimum, które jeszcze nie jest dokładnie określone.

Zwykły pokojowy termostat, ciało martwe, dosłownie kilka elementów, ma swoją malutką inteligencję, bo gdy w pokoju robi się chłodno, to włącza ogrzewanie. A gdy już jest dosyć ciepło, to wyłącza. Czyli reaguje na zmienne warunki otoczenia. Lecz jego inteligencja jest na bardzo niskim poziomie, bo reakcja jest wyłącznie w stosunku do poziomu temperatury, a jego akcja jest dwubiegunowa: – włącza, albo wyłącza. I tyle.

Oczywiście są o wiele bardziej skomplikowane elektroniczne urządzenia regulujące atmosferę w pokoju. Wszystko to nazywamy automatyką. Mimo tego, inteligencja tych urządzeń ciągle jest malutka. Powiedzmy – w skali od 0 do 200 gdzieś w poziomach od 1 do 5.

A co mamy powiedzieć o inteligencji takiego kameleona, który w zależności od barwy podłoża, po którym stąpa, zmienia kolor swojej skóry. Ponieważ robi to absolutnie bezmyślnie, powinniśmy tu raczej mówić o inteligencji Natury, albo Kreatora, którzy takim go stworzyli.

Lecz przenieśmy się do góry, w regiony, jeżeli już zastosujemy skalę IQ, powyżej 130. ( Osobiście uważam skalę IQ i różne tam Mensy za sporą głupotę, vanity fair, czyli targowisko próżności. Choćby dlatego, że testów można się nauczyć i mamy dobrego kujona z nadymanym ego, a nie osobę bardzo inteligentną).

Trzeba koniecznie dać tutaj pewne zastrzeżenie: nie należy mylić inteligencji ze sprytem. To pierwsze jest oryginałem, a drugie wyłącznie podróbą. Obecny szef PO, Grzegorz Schetyna, jest bez dwóch zdań sprytny. Lecz, czy jest inteligentny? Wątpię.

Tym, co odróżnia prawdziwą inteligencję od prostackiego sprytu, jest przyzwoitość.

***

Mateusz Morawiecki vs. Donald Tusk, czyli według mnie – intelektualista vs. pospolity spryciarz.

Zostawmy na razie wszystkie te charakteryzujące określenia: patriota vs. targowica;  państwowo-twórczy vs. karierowicz; altruista vs. egoista. I jeszcze – człowiek dobry vs. człowiek zły. Można tak długo wymieniać.

I nie chodzi tylko o Mateusza i Donalda. Sięgając na szczyt piramidy należałoby powiedzieć – Jarosław Kaczyński kontra … no właśnie… kto?

Michał Tusk, syn Donalda, w wywiadzie udzielonym dziennikarzom, Sylwestrowi Latkowskiemu i Michałowi Majewskiemu [1] w sierpniu 2012, m.in. tak powiedział o ojcu:

” – Jest mistrzem w utrzymaniu władzy i partii. Ja nieraz dyskutowałem z nim filozoficznie. Weź, człowieku, zrób coś, autostrady, kolej. […]  On mówi, wiesz, fajnie, zajebiście. Powiedz mi… sztuka polega na tym, żebyś mógł tę władzę utrzymać i rzeczy realizować. Niekoniecznie ja muszę to robić.
– Polityka małych kroków.
– Filozofia taka, że jeśli chcesz zmieniać Polskę, to musisz mieć władzę. Oczywiście, są ludzie, jedni gorsi, drudzy lepsi, natomiast on ani jednego dnia nic nie zrobi, gdyby nie utrzymał władzy. Takie to jest kluczowe. Ja od tego jestem. Ja się na tym znam. Ja się nie znam na kolei, na tym… Ja się znam na tym, żeby utrzymać tę władzę […]”

Te gorzkie słowa, opisujące skrajny cynizm, mówi syn o własnym ojcu.

Tylko byt samoistny – władza i jej utrzymanie są istotne. Reszta gówno mnie obchodzi. Czy to może być inteligencja? Czy tylko ordynarny spryt, prawdopodobnego socjopaty?

A jeżeli nawet własny, kochający syn wyraźnie to widzi, to właśnie… nie ma w tym krztyny finezji.

***

No i wreszcie mamy tę finezję… Większość ludzi będzie zazwyczaj łączyć finezję ze sztuką. A może nawet bardziej z mistrzostwem. A ja pozwolę sobie powiedzieć, że jest to wskaźnik wysokiej inteligencji. Dzięki niej staje się intelektualistą. A nie, jak młody Tusk mylnie określił – filozofem.

Czterdzieści pięć lat trzepania mózgów przez sowieckich specjalistów i następne dwadzieścia pięć lat post-magdalenkowej bandy farbowanych lisów lewactwa i kryptokomunistycznego neoliberalizmu wyrządziły duże szkody w umysłach Polaków. Fundamentalne wartości i uczciwe zasady zastąpiono wszechobecnym relatywizmem. Jerzego Urbana, tubę stanu wojennego, zastąpił inny Jerzy, Jerzy Owsiak, indoktrynujący młodych ludzi ponurym hasłem – „Róbta, co chceta”.

Dwadzieścia pięć najwspanialszych lat życia mojego pokolenia odebrały miernoty intelektualne, uzurpatorzy pozujący na narodowe autorytety: Michnik, Geremek i Balcerowicz. A potem było już tylko gorzej: Wałęsa, Kwaśniewski, Tusk, czy Pawlak. Pomniejszych leszczy pominę.

Świadomie psuto intelektualnie Polaków. I to zaczynając od przedszkola i szkoły podstawowej. Masowo produkowano niewykształconych, nikomu niepotrzebnych magistrów i doktorów. Świat to widział i polskie uczelnie w rankingach zajmowały miejsca w piątej setce. Czytelnictwo książek w Polsce jest chyba najgorsze w Europie.

Z pełną premedytacją zamierzano uczynić z Polaków głupią tłuszczę. Bo z takim zapleczem sprytne cwaniaki, które opanowały kraj po okrągłym stole, jak dzisiaj widać wyraźnie – wcale nie mądre, raczej głupie, mogły liczyć na bezkarność, kraść spokojnie i wykorzystując swoje towarzyskie kontakty w kręgach lewacko – neoliberalnych na zachodzie (a praktycznie ruskiej agentury),  sprzedawać im za markowe zegarki, tanią siłę roboczą, czy fabryki, kopalnie i stocznie za bezcen. Albo w zamian za lukratywne stanowiska.

Przykład?  Powiedzmy – były kanclerz republiki Federalnej Niemiec Gerhard Schröder obecnie szef rady dyrektorów ruskiego giganta Rosnieftu. Albo Jose Manuel Barosso, były przewodniczący Komisji Europejskiej, a od roku doradca  w londyńskim oddziale Goldman Sachs, największego banku inwestycyjnego na świecie. No i oczywiście były premier rządu polskiego i przewodniczący Platformy Obywatelskiej, Donald Tusk, obecnie na lukratywnym, zapewniającym mu do końca życia 80 000 zł emerytury, stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej.

***

I nagle w kończącym się właśnie, 2017 roku, coś tąpnęło. Komentatorzy polityki, eksperci, politolodzy, czy zwykli dziennikarze przestali cokolwiek rozumieć. Ba… kompletnie nic nie rozumiała cała antyrządowa opozycja, a nawet spora część członków i zwolenników Prawa i Sprawiedliwości.

Prezydent Andrzej Duda, namaszczony przez Jarosława Kaczyńskiego, składa zaskakujące veto do dwóch najważniejszych po przejęciu władzy ustaw. Szok.

Brutalna walka pomiędzy prezydentem, zwierzchnikiem sił zbrojnych i ministrem obrony narodowej. Totalna konsternacja.

Wlokąca się przez parę miesięcy rekonstrukcja rządu. Morze spekulacji, plotek i przecieków. I znowu szok. Ukochana premier Beata Szydło, dosłownie w apogeum sukcesu, zostaje wymieniona na pozornego technokratę, Mateusza Morawieckiego. Co się z tą władzą dzieje?!

Nic dziwnego i co gorsza złego się nie dzieje. Przeszkody, które się piętrzyły, kłody rzucane pod nogi władzy w kraju i zagranicą, zostały zamienione w bloki startowe. Pierwszy etap naprawy państwa został zakończony. Pora uczynić następny krok.

W tych wszystkich służbach, w Abwherze, czy tych na „C”, w ważnych sprawach stosuje się czasami tak zwaną kombinację operacyjną. Wiedzą o tym zapewne dziennikarze śledczy, jak  Gmyz, Sumliński, Latkowski, czy Bertold Kittel. Lecz raczej nie mają o tym pojęcia zajmujący się polityką Semka, Stankiewicz, czy Warzecha. Toteż, gdy nagle w działaniach politycznych pojawia się finezyjna zagrywka kombinacyjna, są zdezorientowani i zagubieni. Nie mówiąc już o rzeszy mniejszych leszczy, zarówno dziennikarzy i blogerów, którzy szachy znają tylko z nazwy.

A taka rozgrywka miała właśnie miejsce w mijającym roku 2017. Wymienię po stronie realizatorów kombinacji tylko dwóch zawodników: są to oczywiście – Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki (z wielkim wsparciem ojca Kornela). Kto był w stanie im się przeciwstawić? Prostaki i niedouki, jak Schetyna i Petru? Czy nawet mózgi: Platformy – Grupiński i Nowoczesnej – Lubnauer?

To różnica wielu klas. Liga okręgowa kontra europejska Liga Mistrzów. Efekt – po pozornie niezrozumiałych wydarzeniach w ekipie władzy, partie opozycji drastycznie tracą na znaczeniu i podejrzewam, że do następnych wyborów parlamentarnych za dwa lata, mogą nawet zniknąć.

Bo tak jest właśnie Proszę Państwa, gdy nagle po prostocie i głupocie następuje coś mądrego, a nawet intelektualnego.

***

Mój stary, dobry kumpel, kiedyś wesoły, inteligentny człowiek, niestety wszedł w dziwne towarzystwo i najprawdopodobniej, nie mając absolutnie pojęcia, dał sobie kompletnie wyprać mózg i pozwolił się zindoktrynować. Niestety, on już nie potrafi samodzielnie myśleć (choć mu się tak wydaje) i często słowo w słowo, jedzie sloganami i stereotypami ze słynnego „Prawda 24 godziny na dobę” TVN24. Jest to dla mnie przykre, gdy niegdysiejsza dusza towarzystwa, stała się starczym pieniaczem, pełnym jadu i nienawiści.

Kiedyś, już dobre kilkanaście lat temu, był mimowolnym słuchaczem wykładu Jarosława Kaczyńskiego dla kierownictwa PiSu, o metodach działania i taktykach stosowanych w polityce. Wtedy to ten mój koleś nauczył się modnego wówczas słowa – socjotechnika. I od tamtego czasu, zgodnie z główna tezą anty-pisu – Kaczyński to manipulator, a jedynym jego celem jest władza.

Tylko, że to gówno-prawda (zgodnie z teorią starszego brata Mariana, profesora weterynarii, ks. Józefa Tischnera, dobrego górala i kiepskiego filozofa).

Ślepym jest ten i to intelektualnie ślepym, kto nie pojmuje, że bracia Kaczyńscy byli chyba (obok ludzi Solidarności Walczącej, czyli także Morawieckich) tymi, którzy najszybciej pojęli fałsz i oszustwo okrągłego stołu. A na dodatek byli mądrzy, uparci i cierpliwi.

A, czego nie może pojąć mój kolega z wypranym mózgiem, oni byli autentycznymi patriotami, nie z gatunku tych, co chcą polec na barykadzie, tylko takimi, co autentycznie chcą naprawić swój kraj. Nie o władzę, jak to Tusk powiedział w cytowanej wypowiedzi jego syna, Kaczyńskim chodziło (dziś już tylko Jarosławowi), tylko o Polskę i Polaków. O kraj dumny i wolny, a nie lokajską kolonię, rozkradaną przez sąsiednie metropolie.

Duet Kaczyński – Morawiecki musiał w końcu powstać. Dlaczego? Ponieważ są to intelektualiści i mężowie stanu. Mają najważniejsze, co potrzeba – wizję, strategię i finezję działania.

Za dwa dni rok 2018. Kontynuacja przełomu. Dalszy postęp. Dlatego Wszystkim Szanownym Czytelnikom życzę jeszcze więcej radości, jeszcze więcej dobrobytu i nie przejmowanie się tymi biedakami, którzy niewiele są w stanie pojąć.

Plus ratio quam vis.
___________
[1]  Sylwester Latkowski – „Układ trójmiejski” str. 60, wyd. Zysk i S-ka.

Autor

- publicysta. Z zawodu inżynier elektronik pracujący od 30 lat za granicą na morzu. Konserwatysta.

Wyświetlono 3 komentarze
Napisano
  1. Janusz pisze:

    Może kiedyś się doczekam, że ten tchórzliwy osobnik od stawiania jedynek,zdobędzie się na krztynę odwagi, by merytorycznie uzasadnić swoje niezadowolenie

  2. Włodek pisze:

    Panie Januszu! hejterzy sa wszędzie i nawet mogą sie pojawiac wokoł Pana. Swoją drogą kolejny doskonały artykuł. Śledze od dawna i podziwiam Pańskie szerokie horyzonty, postawe i świetne pióro. Brawo! Czytanie Pańskich artykułów to wielka uczta. Pozdrawiam z najlepszymi życzeniami na Nowy Rok!

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>