Gdzie są nasi bohaterowie? „Oni potrafią nie tylko zainteresować, ale także zainspirować”
Gdzie się podziali polscy bohaterowie? W przestrzeni publicznej jest ich coraz mniej, co z kolei powoduje, że zagrożenia związane z przekłamywaniem naszej chwalebnej historii są coraz bardziej realne.
Minęły Święta Bożego Narodzenia. Bodaj najpiękniejsze święta w roku. Minęły spokojnie. Okazuje się, że nawet politycy w tym okresie potrafią zamilknąć, pozwolą nam odetchnąć od swoich kłótni, swarów, braku kulturalnej dyskusji. Trochę przez przypadek, w czasie domowego leniuchowania zauważyłem, że telewizja wyemitowała m. in. nakręcony w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku film Jerzego Hoffmana pt. „Potop”.
Przyznam, że z chęcią obejrzałem po raz kolejny przygody Sienkiewiczowskich bohaterów. Oprócz refleksji na temat niewątpliwego postępu, jaki przez te lata poczyniła technika filmowa, przyszły też inne, nieco smutniejsze spostrzeżenia. Jak to się dzieje, że mając takich bohaterów literackich, osadzonych w naszej, polskiej historii, zastanawiamy się nad czymś, co nazwano kanonem lektur szkolnych? Dlaczego w polskich mediach głośno jest o Harry’ch Potter’ach, hobbitach i innych Harlequin’ach, a tak mało o wielkich Polakach?
Zacząłem zastanawiać się, co dzisiejsza młodzież szkolna może dowiedzieć się w trakcie nauki o rotmistrzu Pileckim (choć akurat to nazwisko ostatnio, także za sprawą Gazetabaltycka.pl, kilka razy pojawiło się w mediach), Marii Skłodowskiej, Mikołaju Koperniku, o Tadeuszu Kościuszce, Józefie Pułaskim czy np. Erneście Malinowskim? To tylko niektóre wielkie, polskie nazwiska w historii. Można je mnożyć.
A gdzie bohaterowie historii współczesnej? Dlaczego nie propagujemy Jana Kiepury, budowniczych portu w Gdyni czy Centralnego Okręgu Przemysłowego. Przez prawie ćwierć wieku wolnej Polski trwonimy czas na dyskusje o Bolkach, konfliktach pomiędzy obrońcami Westerplatte i „zdradzie” okrągłostołowej. I skutecznie dbamy o to, by młodzi Polacy nie wiedzieli nic na temat silników „wiatr”, polskim motorowerze Żak i jego zawieszeniu, samochodzie Beskid. Anglicy już zdążyli sobie przypisać wyłączne sukcesy i w walce z pociskami V, i z deszyfrowaniem Enigmy. Za chwilę dowiemy się pewnie, że pod Monte Cassino zbudowano sanatorium dla weteranów, a jakiś Polak ukradł worek cementu. I będzie to jedyna informacja na temat tej miejscowości i jej historii.
W okresie powojennym powstało wiele bardzo interesujących książek mówiących o Polsce. Tej naszej. Pełnej polotu i fantazji. Pełnej działania „przeciętnych”, a przecież bohaterskich Polaków dla dobra Ojczyzny. Ot, choćby „Z fałszywym ausweisem w prawdziwej Warszawie” czy „Żądło Genowefy” i „L jak Lucy”.
Propagujmy (chyba powinienem napisać: „promujmy”) te dzieła wśród naszej młodzieży. Niekoniecznie zamiast, ale choćby obok różnych bigbrotherów i gwiazd tańczących na lodzie. Zapewniam, że bohaterowie tacy jak Kazimierz Leski czy inż. Wiesław Wiatrak potrafią nie tylko zainteresować młodych ludzi, ale także zainspirować ich do twórczego działania. Nie pozbawiajmy młodych tej szansy.
„Propagujmy (chyba powinienem napisać: „promujmy”)”
W głowę zachodzę do kogo może być ten apel. A pierwsze skojarzenie to złodziej wrzeszczący „łapaj złodzieja!”
Sformułuj inaczej pytanie, bo jego obecna forma sugeruje, że nie wiesz co komentujesz.