Jednakowa kwota dla wszystkich, bez pracy? To możliwe!
Ostatnio europejską opinię publiczną zelektryzowały informacje o planowanym w Szwajcarii na 5 czerwca bieżącego roku referendum, w sprawie wpisania do tamtejszej konstytucji wypłacania wszystkim Szwajcarom, niezależnie od ich statusu zawodowego i materialnego określonej kwoty, tytułem „dochodu podstawowego” pozwalającego na godną egzystencję niezależnie od zatrudnienia.
Podobne plany szczególnie szokujące musiały okazać się dla nadwiślańskich neoliberałów, którzy po 1989 roku uznali za możliwe i społecznie akceptowalne, wyrzucenie kilku milionów osób poza nawias życia społecznego. Te tzw. „ofiary transformacji” pozostawiono z dnia na dzień bez ŻADNYCH środków do życia, co w krajach uznawanych za cywilizowane nie mieści się w ramach ogólnie tam przyjętych norm współżycia społecznego.
Czy zatem do bólu pragmatyczni i praktyczni Szwajcarzy, postanowili niespodzianie pójść śladami Robin Hooda, czy też – być może – podjęte przez nich działania mają w pełni racjonalne i korzystne dla społeczeństwa podstawy? Oto krótka historia idei „dochodu podstawowego”, która pozwoli nam wyrobić sobie w miarę jasne zdanie na ten temat.
Idea wypłacania wszystkim obywatelom danej społeczności stałej, jednakowej dla wszystkich kwoty, pozwalającej – niezależnie od zatrudnienia – na godną egzystencję pojawia się po raz pierwszy w wydanej w 1795 roku w Stanach Zjednoczonych pracy „Agrarian Justice”, autorstwa jednego z ojców założycieli USA, Thomasa Paine’a. Zdaniem autora byłby to sprawiedliwy udział w zyskach gospodarki narodowej, której w końcu wszyscy obywatele danego kraju – jak by na to nie patrzeć – są „udziałowcami”. Do idei T. Paine’a powrócił parlament brytyjski, kiedy w 1943 roku debatował o modelu systemowych mechanizmów ubezpieczeń społecznych, osłon i opieki socjalnej dla mieszkańców Zjednoczonego Królestwa, po zakończeniu II Wojny Światowej.
Alternatywą dla szeroko rozumianych idei T. Paine’a, była bardziej szczegółowa koncepcja brytyjskiego ekonomisty, Wiliama Henry’ego Beveridge’a, wyłożona przez niego w opublikowanej w 1942 roku pracy „Socjal Insurence and Alied Services” („Ubezpieczenia społeczne i pomoc socjalna”) i ostatecznie to właśnie ta koncepcja stała się fundamentem brytyjskiego systemu publicznej opieki zdrowotnej oraz systemu świadczeń socjalnych, który przejęły – z różnymi modyfikacjami – cywilizowane kraje Europy Zachodniej. Dodajmy na marginesie, że niebagatelny wpływ na przyjęcie owych prospołecznych rozwiązań, miał fakt istnienia wówczas konkurencyjnego systemu w krajach bloku wschodniego gdzie normą było bezpłatne szkolnictwo i służba zdrowia oraz prowadzona polityka pełnego zatrudnienia.
Po raz pierwszy eksperyment wprowadzenia „dochodu podstawowego” wprowadziły lewicowe władze niewielkiego miasteczka Dauphine w kanadyjskim stanie Manitoba, gdzie przez okres 5 lat, od 1974 do 1979 roku, wypłacano wszystkim jego mieszkańcom określoną, jednakową dla wszystkich kwotę, bez względu na ich status materialny i zawodowy.
Polityczny klimat „tatcheryzmu” i „reganomiki” jaki nastał, położył kres eksperymentowi, a wszystkie zebrane dane złożono do archiwum, skąd „wykopała je” w 2005 roku ekonomistka, prof. Evelyn Forget. Przekopanie się przez tysiąc osiemset kartonów z dokumentami i opracowanie ich zajęło badaczce kolejnych pięć lat i oto w 2011 roku wyniki eksperymentu ujrzały wreszcie światło dzienne. Nieoczekiwanie okazało się, że owa „manna z nieba” nie wpłynęła bynajmniej demoralizująco na testowaną społeczność. Nie nastąpiło zauważalne zmniejszenie zatrudnienia : w grupie dorosłych mężczyzn z pracy zrezygnował 1 %, w grupie kobiet 3 %, zaś w grupie nastolatków płci obojga – 5 %. Najwięcej rezygnacji z pracy było w grupie matek opiekujących się małymi dziećmi co jest zarówno zrozumiałe jak i (moim zdaniem !) pożyteczne, oraz w grupie nastolatków, którzy zamiast chwytać się dorywczych zajęć zarobkowych, więcej czasu poświęcać zaczęli na kształcenie się. Jako efekty uboczne zanotowano istotny spadek zachorowań i wypadków przy pracy, zmniejszenie ilości wypadków i kolizji drogowych, a nawet … aktów przemocy domowej !
Trudno powiedzieć, czy to opublikowane rezultaty kanadyjskiego eksperymentu zainspirowały władze indyjskiego stanu Madhia Pradesh, dość, że w latach 2011/12 przeprowadzono tam podobny test. Wybrano losowo 20 wiosek, przy czym mieszkańcy 8 z nich przez 17 miesięcy otrzymywali „dochód podstawowy” w wysokości 200 rupii (osoba dorosła) oraz 100 rupii (dziecko), zwiększone później odpowiednio do kwot 300 i 150 rupii. Mieszkańcy pozostałych 12 wiosek nie otrzymujący pieniędzy, stanowili materiał porównawczy dla eksperymentu. W podsumowaniu jego rezultatów czytamy: „…osoby otrzymujące dochód podstawowy cieszyły się (co zrozumiałe !) większym komfortem życia, wzrosła ( ! ) ich aktywność ekonomiczna, zaczęli się lepiej odżywiać i dbać o higienę, co przełożyło się naturalnie na poprawę stanu ich zdrowia, wzrosła jakość kupowanych produktów, zwiększyły się sumy wydatkowane na usługi medyczne, wzrosła frekwencja na zajęciach szkolnych, za to w najmniejszym stopniu ( ! ) nie zmalała aktywność zawodowa badanej grupy!” Dodajmy jeszcze, że nie zwiększyła się konsumpcja alkoholu …
Prawie analogiczne rezultaty osiągnięto w prowadzonym równolegle eksperymencie w Namibii. W tym kraju dodatkowo otrzymywane środki spowodowały wzrost ( ! ) liczby pracujących, zaczęły się tworzyć mikro firmy usługowe (warsztaty, zakłady fryzjerskie, piekarnie, cegielnie), spadło znacznie ( ! ) spożycie alkoholu, przestępczość, głód, zmniejszyła się ilość osób żyjących na granicy ubóstwa …
Być może to właśnie przytoczone rezultaty przeprowadzonych testów stały się impulsem dla aktywistów szwajcarskiej organizacji „Grundein Kommen”, gdy w 2013 roku na największym placu Berna wysypali oni 8 milionów monet, inaugurując tym happeningiem akcję zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie wpisania do szwajcarskiej konstytucji obowiązku wypłaty jej obywatelom „dochodu podstawowego”. Akcja zakończyła się pełnym sukcesem, zamiast wymaganych 100 tysięcy zebrano 125 tysięcy podpisów i rząd był zmuszony ogłosić na 5 czerwca b.r. wnioskowane referendum. Trudno przesądzić dziś jego rezultaty, ale warto dodać, że nad wprowadzeniem analogicznych rozwiązań pracuje w Finlandii centroprawicowy ( ! ) rząd Juhy Sipili, gdzie tamtejszy ZUS (zwany przez „tambylców ” Kele) opracowuje jego cztery alternatywne warianty. Także władze municypalne holenderskiego Utrechtu myślą o wprowadzeniu „dochodu podstawowego” dla swoich mieszkańców…
Jak widać, to raczej nie lektura „Przygód Robin Hooda” wywołała rosnące zainteresowanie opisywanym rozwiązaniem, lecz jego realne podstawy ekonomiczne oraz prognozowane, równie realne korzyści dla objętych nim społeczności. Nie ulega wątpliwości, że w dającej się już przewidzieć przyszłości, postęp techniczny będzie wyrzucał z rynku pracy kolejne miliony ludzi i to w skali całej „globalnej wioski”, jaką stała się nasza planeta. To sprawi, że straci także rację bytu emigracja zarobkowa, zaś sytuacja, gdzie połowa populacji pozbawiona zostanie środków do życia oraz jakichkolwiek perspektyw zmiany tego stanu rzeczy, grozić będzie kataklizmem, przy którym wszystkie dotychczasowe rewolucje z towarzyszącymi im okropieństwami, mogą być uznane za bajkę dla grzecznych dzieci…
Oczywiście wszelcy głosiciele „religii wolnego rynku” zawrzasną teraz chórem : „a skąd wziąć na to pieniądze ?!” Gotowej recepty – jak na razie – brak, ale pozwolę sobie zwrócić uwagę na oczywiste rezerwy otwierające się przy przyjęciu takiego rozwiązania. Oto likwidacji ulegają wszystkie dotychczasowe zasiłki, ulgi i świadczenia wypłacane przez Państwo, jak koszmarny sen znika ogromna armia urzędników zajmująca się dotychczas ich naliczaniem i wypłatą, znika aparat kontrolny śledzący świadczeniobiorców czy aby nie dorabiają sobie oni na czarno – tym samym samolikwidacji ulegnie szara strefa, co wpłynie na większe wpływy z podatków. Wzrośnie zapewne także przedsiębiorczość Polaków i to nie z powodu wymuszania na nich przechodzenia na „samo zatrudnienie”, lecz z uwagi na zmniejszenie ryzyka towarzyszącego rozpoczęciu działalności na własny rachunek, właśnie z uwagi na dochód podstawowy, który nawet w wypadku „plajty” pozwoli na dalszą, godną egzystencją.
Brzmi jak bajka? Być może, tyle, że analogiczne rozwiązanie jest już od 1976 roku ( ! ) z powodzeniem praktykowane w amerykańskim stanie Alaska! I nie jest to żaden eksperyment a w pełni zinstytucjonalizowana forma polityki społecznej państwa, mająca utrzymać na miejscu mieszkańców tego stanu.
Kto zatem wie, być może dożyjemy chwili, gdy idee utopijnego ( ? ) socjalisty Charlesa Fouriera, określone przez jednego z ojców liberalizmu – Johna Stuarta Milla – jako : „… najbardziej spójna i dalekowzroczna ze wszystkich form socjalizmu”, doczeka się realizacji ?